Recenzja filmu

Niezniszczalni (2010)
Sylvester Stallone
Sylvester Stallone
Jason Statham

Kabaret starszych panów

Esencją "Niezniszczalnych" jest, oczywiście, brutalna akcja. W filmie znalazły się cztery duże sekwencje demolki z użyciem każdego możliwego narzędzia zdolnego zrobić człowiekowi krzywdę.
Sylvester Stallone ma 64 lata na karku, ale mentalnie nadal znajduje się chyba na poziomie gimnazjum. Gwiazdora wciąż rajcują wielkie spluwy, ostre noże i panienki z biustami rozmiar DD. Mimo wszystko zbliża się jednak do emerytury, w związku z czym jego nowy film, "Niezniszczalni", można potraktować jako przyjęcie pożegnalne dla fanów, którzy z sentymentem wspominają czasy "Rambo", "Terminatora" oraz "Krwawego sportu". To hołd dla bohaterów kina akcji, którzy po latach nieco przywiędli, ale wciąż mają zapał do rozwalania wszystkiego w drobny mak.   



Kluczowa w tym kontekście wydaje się scena w kościele, gdzie przed kamerą spotykają się po raz pierwszy w życiu Stallone, Bruce Willis i Arnold Schwarzenegger. Pozornie rozmowa dotyczy obalenia pewnego południowoamerykańskiego dyktatora zamieszanego w hodowlę twardych narkotyków. W rzeczywistości jednak dawni bogowie Hollywoodu rozliczają się ironicznie ze swoim wizerunkiem twardzieli, a właściwie z tym, co z niego zostało. Szwarcy wybrał karierę polityka, a Willis rozpoczął flirt z innymi gatunkami filmowymi. Jeden Stallone pozostał wierny staromodnej formule na przekór zmieniającym się czasom i trendom.



W "Niezniszczalnych" włoski ogier wciela się w postać Barneya Rossa – szefa tytułowej grupy najemników, którzy żadnej pracy się nie boją. Wyszukiwaniem zleceń zajmuje się dla nich miłośnik harleyów i tatuaży, Tool (Rourke). W wolnych chwilach bohaterowie dyskutują nad moralnymi skutkami swoich działań bądź cierpią z powodu zawodów miłosnych. Wyraźnie widać, że najlepiej czują się w bitewnym szale, gdy w ramię w ramię masakrują tabuny łajdaków.



Esencją "Niezniszczalnych" jest, oczywiście, brutalna akcja. W filmie znalazły się cztery duże sekwencje demolki z użyciem każdego możliwego narzędzia zdolnego zrobić człowiekowi krzywdę. W przeciwieństwie do większości współczesnych produkcji, Stallone rzadko kiedy stawia na efekty komputerowe. Gdy na ekranie dochodzi do widowiskowego wybuchu, możemy być pewni, że odpowiedzialni są za niego pirotechnicy, a nie smutni faceci niewyściubiający nosa sprzed monitora. Nadaje to "Niezniszczalnym" przyjemny B-klasowy klimat.



Gdyby nie łzawa gadka Toola rozprawiającego o swojej wyjałowionej przez wojnę duszy, film Stallone'a  można by uznać za komedię. Niemal w każdej scenie bohaterowie muszą uraczyć się jakimś żarcikiem lub zabawną dykteryjką. Przekaz wydaje się jasny: nie bierzcie tej historii na serio, jesteśmy tylko grupką podstarzałych maczo, którzy za osiemdziesiąt milionów dolarów urządzają sobie ekranową autoterapię. Może i metroseksualni chłopcy są teraz modni, ale gdy świat staje w obliczu zagłady, to my wkraczamy do akcji.   
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
O "Niezniszczalnych" było głośno jeszcze na długo, zanim fabuła tego obrazu przybrała bardziej konkretne... czytaj więcej
Doskonale zdaję sobie sprawę, że sierpień to nie najlepszy moment na roczne podsumowania, ale już teraz... czytaj więcej
Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte XX wieku były dla kina akcji prawdziwym złotym okresem i kopalnią... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones