Recenzja serialu

Czarne chmury (1973)
Andrzej Konic
Leonard Pietraszak
Elżbieta Starostecka

Kacper – konie! Czyli długi żywot tasiemca

Rzecz dzieje się w latach 70. Grupa artystów kabaretowych, stojąc na scenie, wystukuje rytm kopyt końskich równocześnie nucąc motyw przewodni z serialu TV. Na widowni chichoty. Nagle ze sceny
Rzecz dzieje się w latach 70. Grupa artystów kabaretowych, stojąc na scenie, wystukuje rytm kopyt końskich równocześnie nucąc motyw przewodni z serialu TV. Na widowni chichoty. Nagle ze sceny pada okrzyk "Kacper – konie!" i widzowie wybuchają śmiechem, bo nawet ci mniej bystrzy zrozumieli, że obiektem drwin jest serial "Czarne chmury". Bo prawdę powiedziawszy, najlepiej w nim wypadła znakomita muzyka Waldemara Kazaneckiego, poza którą telewidzowie zapamiętali ciągłe pościgi i ucieczki na koniach. Kanwą serialu "Czarne chmury" toczącego się w II połowie XVII wieku są losy pułkownika Krzysztofa Dowgirda, luźno wzorowanego na postaci pułkownika Krystiana Ludwika Kalksteina-Stolińskiego, tyleż bohatera, co awanturnika. A to wszystko na tle starań o utrzymanie przy słabnącej Rzeczpospolitej Prus Książęcych. Biorąc pod uwagę, że serial powstał w 1973 r., ciągłe wspominanie w nim o rządzącym żelazną ręką elektorze pruskim odzwierciedlało działania propagandy PRL-u straszącej odwetowcami i ziomkostwami z Niemiec Zachodnich. Serial powstał w czasach, gdy ze względu na szczupłość środków telewizji każda produkcja była wydarzeniem i przedmiotem ogólnonarodowej dyskusji, ze szczególnym akcentem na krytykę tego, "na co wydali nasze pieniądze". W dodatku należał do nieobecnego przedtem gatunku "płaszcza i szpady", był kolorowy i po raz pierwszy uraczono widza kończeniem odcinka w kluczowym momencie akcji (to były czasy zupełnie bez reklam, więc widzowie jeszcze nie przywykli). Budziło to irytację, zwłaszcza że zazwyczaj w czasie odcinka niewiele się działo. Trudno się dziwić, gdy materiał odpowiedni na 1,5-godzinny film fabularny rozciągnięto do 10, niemal godzinnych, odcinków. Pułkownik Dowgird (Leonard Pietraszak) wraz z wiernym wachmistrzem Kacprem Pilchem (Ryszard Pietruski) pół serialu uciekali z Lecka do Warszawy przed połączonymi siłami rajtarów kapitana Knothe (Maciej Rayzacher) i dragonów rotmistrza Zaremby (Stanisław Niwiński) – osobistego wroga Dowgirda. Nie jest to znowu tak daleko, więc akcja była równie frapująca, co podróż koleją trans-syberyjską. Po drodze można jednak było jak wachmistrz Pilch znaleźć miłość życia - Magdę Domaradzką (Anna Seniuk). A że Polacy to kochliwy naród, również padło na Dowgirda, który zabujał się w Annie Ostrowskiej (Elżbieta Starostecka). Wątku mrożącego krew w żyłach dostarczały knowania brutalnego i niezbyt lotnego grafa von Hollsteina (Janusz Zakrzeński) i podstępnego margrabiego von Ansbacha (Edmund Fetting), a ważnym artefaktem była "tajemnicza czarna sakwa". Rzecz jasna konieczny też był element komiczny, którego dostarczył wiecznie pijany szlachciura Błazowski (Cezary Julski) – ten od "ja go bukłaczkiem, a on mi Wilcze Doły". Do tego oczywiście etatowy Jan III Sobieski, czyli Mariusz Dmochowski, który wieszczył: "widzę czarne chmury zbierające się nad Polską", dzięki czemu widzowie w X odcinku wreszcie dowiedzieli się skąd ten tytuł. Serial wyszedł spod ręki Andrzeja Konica i zrealizowany został całkiem sprawnie. Do tego znakomita obsada aktorska i wspomniana świetna muzyka spowodowały, że ten tasiemiec ma się dobrze nawet teraz. A może zwłaszcza teraz, bo na tle obecnych produkcji nie wypada wcale najgorzej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones