Recenzja filmu

7 dni (2010)
Daniel Grou

Kara za zbrodnię, zbrodnia kary

Przemoc nie jest w "7 dniach" rozrywką, lecz elementem studium procesu zemsty. Ku mojemu zdumieniu studium to okazało się niezwykle trafne i prawdziwe, a zarazem nie ma w nim ani krzty
Temat zemsty w kinie został niemal całkowicie zawłaszczony przez filmy sensacyjne i "torture porn". Ich monopol sprawia, że całkiem zasadnym pytaniem jest: czy w ogóle można jeszcze o zemście mówić inaczej. Okazuje się jednak, że można. Udowadnia to ponad wszelką wątpliwość Daniel Grou w swoim kinowym debiucie "7 dni".

Bruno Hamel jest doskonałym chirurgiem. Ma żonę i córkę, która jest jego oczkiem w głowie. Ich życie płynie spokojnie. Wszystko się zmienia dwa tygodnie przed urodzinami córki. Dziewczynka jak zwykle wychodzi do szkoły, lecz tym razem nie wraca. Poszukiwania szybko doprowadzają do odnalezienia jej zmaltretowanych zwłok. Dziewczynka została brutalnie pobita i zgwałcona, a potem zamordowana. Kiedy Bruno widzi ciało córki, jego świat roztrzaskuje się w drobny mak. Pozostaje mu już tylko zemsta, do której planowania zabiera się prawie natychmiast. Podejrzany zostaje  zatrzymany wkrótce po całym zajściu, proces wydaje się  formalnością, lecz Bruno szykuje coś innego. Porywa pedofila i zamyka go w leżącej na uboczu chatce, gdzie zamierza go torturować. Siódmego dnia – dnia urodzin córki – Bruno chce go zamordować.

Tak oto rozpoczyna się dramat, który rozgrywać się będzie na kilku poziomach jednocześnie. To dramat torturowanego, pełen fizycznego i psychicznego bólu, który chwilami jest tak trudny do zniesienia, że mężczyzna zrobi wszystko, by wymusić szybszą śmierć. To także dramat torturującego porwanego przez falę wszechogarniającego poczucia winy, z którego rodzi się ślepa i bezmyślna zemsta. Jednak im bardziej poddaje się tym impulsom, tym mniej jest w nim z ofiary, a coraz więcej z oprawcy. To wreszcie dramat inspektora policji, który sam niedawno stracił żonę i który noc w noc ogląda scenę jej śmierci. Jego ból wciąż jest świeży, ale mimo to wie, jaką katastrofą może okazać się zemsta.

Jeśli ktoś wybiera się na "7 dni" z myślą, że obejrzy kolejny "Hostel" czy "Piłę", tego czeka spore rozczarowanie. Bo choć Grou nie unika pokazywania przemocy, to zarazem wcale nią nie epatuje. Przemoc nie jest w "7 dniach" rozrywką, lecz elementem studium procesu zemsty. Ku mojemu zdumieniu studium to okazało się niezwykle trafne i prawdziwe, a zarazem nie ma w nim ani krzty psychologicznego wykładu, co jest normą w produkcjach amerykańskich. Szczególnie udanie został na ekranie ukazany proces rewiktymizacji. To rzecz, którą z boku jest bardzo trudno zrozumieć: jak ofiara straszliwej zbrodni może sama stać się zbrodniarzem. Taką ofiarą-sprawcą jest gwałciciel, ale ponieważ jest to dla nas postać w gruncie rzeczy anonimowa, nie robi to większego wrażenia i łatwo uznać to za typową wymówkę. Co innego Bruno. Jego ból poznamy dogłębnie, zanim zobaczymy, jak atakuje kobietę – matkę innej zamordowanej dziewczynki. Zmusza ją do przypomnienia sobie przeszłości, używa wobec niej przemocy, za co usłyszy najgorsze słowa, jakie ktoś mógł do niego skierować: Zabiłeś moją córkę po raz drugi.

Jestem pewien, że "7 dni" okaże się jednym z najlepszych filmów prezentowanych na 26. Warszawskim Festiwalu Filmowym.
1 10
Moja ocena:
9
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones