Recenzja filmu

Czas wojny (2011)
Steven Spielberg
Jeremy Irvine
Peter Mullan

Koń w czasie wojny

Gdy Spielberg wchodził na scenę ze swoim pierwszym dużym filmem, miał 28 lat. Dziś posiada już doświadczenie 38 lat kręcenia wielkich produkcji, a wciąż mu mało. 66-latek wraca do klimatów
Gdy Spielberg wchodził na scenę ze swoim pierwszym dużym filmem, miał 28 lat. Dziś posiada już doświadczenie 38 lat kręcenia wielkich produkcji, a wciąż mu mało. 66-latek wraca do klimatów wojennych, ale wcześniejszych o kilkadziesiąt lat od tych przedstawionych w "Szeregowcu Ryanie" i "Liście Schindlera", w których to świat nawiedza pierwsza wojna na skalę globalną.

"Czas wojny" jednak tylko delikatnie zaznacza tę tematykę, a skupia się na innych wątkach. Głównym celem nowej produkcji twórcy "E.T." było ukazanie przyjaźni pomiędzy koniem (należy się zwierzęcy Oscar za rolę roku!) a chłopcem, która mimo wielu przeciwności i rozstania zdołała się odbudować.

I w sumie to tyle, jeśli chodzi o fabułę. Historia wydaje się dość prosta, a nawet infantylna, ale w rzeczywistości nie stanowi najsłabszej strony filmu. Zarzucić coś można tylko pojedynczym scenom. Spielberg zrobił się bardzo sentymentalny, o czym świadczą przerysowane ujęcia i przesłodzone fragmenty. Jakby tego było mało, reżyser dużą uwagę skupił na detalach, czego efektem jest oczywiście wspaniała scenografia i niesamowite zdjęcia (zresztą stałego współpracownika twórcy - Janusza Kamińskiego), ale także zaniedbanie wątków historycznych. O ile takie posunięcie sprawdziło się w "E.T." czy "A.I.", o tyle w "Czasie wojny" dało negatywny efekt.

Twórcy chcieli do swojej historii przyciągnąć widzów jedynie nazwiskiem reżysera. Postawili na nieznaną obsadę z Jeremy Irvinem (solidna rola, ale bez błysku) na czele. Drugoplanowe role zagrali jednak bardziej doświadczeni aktorzy (Tom Hiddleston czy Emily Watson), jednakże ich partie były za krótkie, by wnieśli więcej do tego filmu. Także najmocniejszą stroną aktorstwa w tej produkcji jest... koń, którego specjalna tresura przyniosła pożądane efekty. Zwierzę momentami zachowuje się jak rasowy aktor, a jego uroda przyćmiewa nawet rewelacyjną scenografię.

Trudno nie nadmienić tu także o muzyce weterana Johna Williamsa, którą zauważono w każdej szanującej się gali z nagrodami filmowymi. Nie przyćmiewa filmu, ale doskonale komponuje się z ujęciami zza kamery, będąc dodatkiem, a nie osobnym produktem.

Po rozłożeniu filmu na czynniki pierwsze wyraźnie widać niedopieszczone niuanse oraz dość wyraźny błąd w postaci przesłodzenia niektórych scen. Jednak jako całość, jako opowieść o koniu i jego chłopcu, "Czas wojny" prezentuje się solidnie, przypominając momentami baśń, wojenną opowieść z wielkimi wartościami, podnoszącą na duszy. Brak tu klimatu, jaki towarzyszył innym wojennym dokonaniom reżysera, ale nie jest to słaba pozycja. Wypadek przy pracy? Z całą pewnością nie! Gdy przymkniemy jedno oko na drobne niedopatrzenia, to drugim okiem pozostaje nam podziwiać dobrze wykreowaną, solidną i wciągającą historię o mocy przyjaźni nawet w czasach kryzysu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Konie mają w sobie magię. To piękne, silne, majestatyczne zwierzęta, których urodę podziwia nie tylko... czytaj więcej
Steven Spielberg znany jest głównie, jako wybitny twórca filmów sci-fi, przygodowych i dramatów... czytaj więcej
Dramat wojenny - prawda, że to brzmi dumnie i podniośle? Na pewno dużo lepiej niż jakieś tam dziecinne i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones