Ku zatraceniu (się w grze)

Piętnaście lat musieliśmy czekać, by seria "Cywilizacja" ponownie opuściła Ziemię. Jednak było warto. "Civilization: Beyond Earth" jest godnym następcą swoich poprzedników i zapewni graczom
Piętnaście lat musieliśmy czekać, by seria "Cywilizacja" ponownie opuściła Ziemię. Jednak było warto. "Civilization: Beyond Earth" jest godnym następcą swoich poprzedników i zapewni graczom dziesiątki, jeśli nie setki godzin satysfakcjonującej rozgrywki. To dzieło o niezwykle wysokim współczynniku uzależnienia, co sprawia, że trudno się od niego oderwać. Choć oczywiście dla każdego, kto zna gry sygnowane nazwiskiem Sida Meiera, nie będzie to żadne zaskoczenie.

"Civilization: Beyond Earth" nazywane jest duchowym spadkobiercą "Alpha Centauri", ale poza ogólnym pomysłem przeniesienia akcji gry na obcą planetę oba tytuły mają ze sobą niewiele wspólnego. Za to "Beyond Earth" bardzo wiele pożycza od swojego bezpośredniego poprzednika, czyli "Civilization V". W zasadzie można byłoby uznać grę za jej kontynuację, gdyby tylko piątka kończyła się upadkiem Ziemi. Akcja "Beyond Earth" zaczyna się bowiem w momencie kryzysowym dla ludzkości. Mamy drugą połowę XXVII stulecia. Ziemska cywilizacja znajduje się w stanie rozkładu w wyniku bliżej nieokreślonego zdarzenia. Jedyną nadzieją na ocalanie jest opuszczenie rodzinnej planety i znalezienie nowego domu, gdzie stworzymy cywilizację od nowa. W grze wcielamy się w przywódcę jednej z kilku misji wysłanych na odległą planetę. Od naszych decyzji zależy nie tylko to, czy uda nam się przetrwać, ale też to, jaki kształt będzie miała nowa ludzka cywilizacja... i czy w ogóle będzie nas można jeszcze nazywać ludźmi.



Pierwszy rzut oka na "Beyond Earth" może u fanów serii wywołać poczucie deja vu. Gra pod wieloma względami wygląda jak "Civilization V", jest tylko nieco podrasowana. Może nie ma tu znanych nam cywilizacji (zastąpionych sponsorami – ponadnarodowymi koncernami mającymi różne priorytety, ale jeden cel: wyznaczyć kierunek rozwoju całej ludzkości), ale miasta, jednostki, podstawy samej mechaniki gry są bliźniaczo podobne. Poprawiono trochę grafikę, dzięki czemu mapy (nowością jest satelitarna nakładka) oraz faunę i florę ogląda się z przyjemnością. Z pozoru zmiana jest niby bez znaczenia, w końcu to gra turowa, strategiczna, w której liczą się inne rzeczy. Kiedy jednak godzinami mamy się wpatrywać w wypełniający ekran świat, dobre wrażenia estetyczne zdecydowanie poprawiają komfort rozgrywki. W przypadku "Beyond Earth" jest on absolutnie na najwyższym poziomie.



Nie wszystko zostało jednak zachowane z poprzedniej gry. "Beyond Earth" postawiło na zupełnie nowy system rozwoju technologicznego. Jest to też jedna z najlepszych poprawek wprowadzonych w grze, choć pierwsze spojrzenie może być niezwykle deprymujące. W oknie technologii widzimy całe mnóstwo gałęzi nauki, a każda z pozycji ma jeszcze po dwa bardziej szczegółowe opracowania. Dobra wiadomość jest taka, że z czasem część z nich zniknie. Zła jest dokładnie taka sama: część rozwiązań technologicznych w wyniku wcześniej podejmowanych przez nas decyzji stanie się niedostępna. Nie istnieje możliwość opracowania wszystkich wynalazków podczas jednej rozgrywki. Nie można również handlować technologiami (choć dzięki szpiegom można próbować niektóre osiągnięcia wykraść). Dlatego też warto sporo czasu poświęcić na opracowanie planu, a nie działanie po omacku. Inaczej będziecie musieli zaakceptować nieprzyjemne konsekwencje. Dla tych, którzy mają problemy z ogarnięciem ogromu naukowych możliwości naszej cywilizacji, twórcy przygotowali całą masę filtrów. Pozwalają one wskazać te dziedziny, który wpływają na konkretne wskaźniki gry (jak zdrowie, nauka, energia, produkcja) lub też te, które pozwalają osiągać zwycięstwo lub budować ulepszenia. Zawsze też można skorzystać z wyszukiwarki, która pomoże zlokalizować dziedzinę związaną z konkretną budowlą czy ideą. Mimo skomplikowania nowy system rozwoju wydaje się o wiele ciekawszy i "naturalny", a konieczność poważnego rozważania każdej decyzji naukowej podnosi satysfakcję.



O tym, co jest w "Beyond Earth" możliwe do wykonania, decyduje doktryna. To ogólny światopogląd określający stosunek naszej nowej cywilizacji do Ziemi i planety, na której przyszło nam żyć. Możemy wybrać jedną z trzech: harmonia (doprowadzenie, by ludzkość stała się integralnym elementem nowego ekosystemu), czystość (utrzymanie czystości ludzkiego genotypu i stworzenie Nowej Ziemi) i supremacja (zatracenie granicy między ludzką a sztuczną inteligencją). Doktryna, którą wybieramy w wyniku działań (w tym w szczególności poprzez rozwój technologiczny, choć nie tylko), sprawi, że zyskamy możliwość budowy unikalnych ulepszeń miast, a nasze jednostki będą rozwijać się w wyjątkowy sposób. Tu również musimy działać "z głową". Podstawowy problem polega na zdecydowaniu, czy chcemy być doktrynalnymi radykałami i rozwijać tylko jedną z nich (co szybciej pozwoli nam zyskać atrakcyjne ulepszenia), czy może postawić na różnorodność (tempo ulepszeń jest mniejsze, ale mamy za to szansę na ich ciekawsze kombinacje). Dodanie doktryny jako zmiennej to kolejne bardzo trafne rozwiązanie przygotowane przez twórców.



Tak jak w poprzedniej grze, dyplomacja i handel są tu dość mocno ograniczone. Szczególnie decyzje handlowe są ubogie i w zasadzie ograniczają się do wyznaczenia miasta, z którym chcemy nawiązać wymianę towarową. "Beyond Earth" nastawione jest zdecydowanie na konflikt zbrojny (podboje są sporo warte) i rozwój miast. To ostatnie niezmiennie pozostaje najbardziej atrakcyjnym elementem całej gry. Początkowo rozwój miast (a później całej ich siatki) wydaje się zwodniczo prosty. Wraz z rozwojem zaawansowania cywilizacyjnego naszej kolonii, rzecz staje się coraz bardziej skomplikowana. Dopieszczanie miast, manipulowanie wskaźnikami, czuwanie nad wszystkimi aspektami rozrostu ma w sobie siłę tak potężną, że grozi całkowitym zatraceniem się w grze. To szczególnie spore "niebezpieczeństwo" w trybie maraton, kiedy wszystko tworzone jest bardzo powoli, tak że można celebrować każdą rzecz. Osobiście właśnie tę formę polecam wszystkim strategom. Choć można oczywiście wybrać też opcję gry błyskawicznej. 



Twórcy "Beyond Earth" na szczęście rzucili graczom skłonnym do zatracania się w turowej mechanice koło ratunkowe w postaci zadań. Dzięki nim całość ma bardziej narracyjny charakter. Czujemy, że nie stawiamy klocków na planszy, lecz decydujemy o kształcie naszej cywilizacji. Zadania wyraźnie akcentują bowiem kierunek rozwoju, dając nam niezbędny dystans, szerszą perspektywę. Istnienie zadań oczywiście do pewnego stopnia ogranicza wolność decyzyjną gracza. Ale odbywa się to w tak nieinwazyjny sposób, że szybko przychodzi się nam z taką formą rozgrywki pogodzić. Po pewnym czasie po prostu zaczniecie to rozwiązanie traktować jako coś kompletnie naturalnego.

"Civilization: Beyond Earth" spełnia niemal wszystkie oczekiwania fana turowych gier strategicznych. Nieco mniej usatysfakcjonowani mogą być jedynie fani fantastyki. Obce formy życia przez większość gry nie wychodzą poza poziom czysto zwierzęcy. Podobnie rozwój cywilizacyjny jest zbyt jednokierunkowy. Choć zatriumfować możemy na kilka sposobów, wszystkie je łączy mimo wszystko optymistyczna wizja przyszłości. W przypadku "Civilization" rozgrywających się na Ziemi, ta jednokierunkowość rozwoju nie raziła aż tak bardzo. Fani fantastyki przyzwyczajeni są jednak do mniej jednoznacznych wizji przyszłości i trochę szkoda, że ten specyficzny charakter gatunku nie został w grze uwzględniony. Jednak dla ogólnego wrażenia i oceny samej rozgrywki nie ma to większego znaczenia. "Beyond Earth" jest po prostu grą, którą należy mieć.
1 10
Moja ocena:
9
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones