Recenzja filmu

Niebo w gębie (2012)
Christian Vincent
Catherine Frot
Jean d'Ormesson

Kuchenne rewolucje

Łopatologiczne skontrastowanie rzeczywistości nie jest największym grzechem filmu. Nie do przyjęcia z dramaturgicznego punktu widzenia jest fakt, że twórcy nie kazali pokonać bohaterce żadnej
Co ramówka to religia. Jeszcze nie tak dawno podczas telewizyjnej mszy  śpiewaliśmy, potem tańczyliśmy, a dziś gotujemy. Podtrzymująca koniunkturę na kulinarne popisy komedia Christiana Vincenta nie mogła trafić do Polski w lepszym momencie. Niestety, nie jest to danie tak smakowite, jak zapowiada tytuł.  

Przepis był prosty. Historia Daniele Mazet-Delpeuch, osobistej kucharki prezydenta Francji, François Mitteranda, to w zasadzie gotowy komediodramat z elementami satyry na polityczną scenę. Zainspirowany jej perypetiami film sytuuje się jednak w nieokreślonych gatunkowych rejestrach – nie ma w nim ani dramatu, ani komedii, zaś obyczajowego materiału starczyłoby na krótki metraż. Jakby za wszystko miał wystarczyć inspirowany faktami, fabularny koncept: oto gwiazda kuchni regionalnej z Dordonii, Hortensja (Catherine Frot), dostaje szansę gotowania dla głowy państwa i szybko zamienia prezydencką kuchnię w ostatni bastion prowincjonalnej tradycji.  

Kuchenne rewolucje bohaterki podglądamy w dwóch planach czasowych. Raz jesteśmy w kuchniach Pałacu Elizejskiego, gdzie Hortensja stara się sprostać wymaganiom rozlicznych doradców, dietetyków i klakierów głowy państwa. Kiedy indziej przenosimy się do bazy na Antarktydzie, gdzie kobieta z uśmiechem na ustach pichci dla francuskich polarników. W tym pierwszym świecie czeka na nią rozczarowanie, w tym drugim – spokój i odnowa. Łopatologiczne skontrastowanie owych rzeczywistości nie jest jednak największym grzechem filmu. Nie do przyjęcia z dramaturgicznego punktu widzenia jest fakt, że twórcy nie kazali pokonać bohaterce żadnej drogi, przejść jakiejkolwiek przemiany, nie uwikłali jej w żaden ciekawy konflikt, w najmniejszym stopniu nie zrewidowali jej wiedzy o świecie. Od pierwszej do ostatniej minuty Hortensja jest rezolutną pańcią, która z manierą mamy-kwoki ustawia prezydenckich kucharzy i strofuje zainteresowanych nią australijskich dokumentalistów.

Wybrednym pozostają oczywiście filmowe potrawy. Każdy, kto posiada namiętnie gotujących znajomych oraz konto na Facebooku, wie, jak trudno jest sfotografować jedzenie. Zaś każdy operator ma świadomość, jak trudno je oświetlić i sfilmować. Laurent Dailland zna jednak filmową kuchnię na wylot i choć "Niebo w gębie" ma mdły smak, może zainspirować Was do odkurzenia książek kucharskich.
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones