Recenzja filmu

Beasts of No Nation (2015)
Cary Joji Fukunaga
Idris Elba
Abraham Attah

Magia wojny

Choć Fukunaga opowiada o Afryce, film może być ważny także dla ogarniętej kryzysem migracyjnym Europy. Pozwala bowiem uzmysłowić powody, dla których uchodźcy zmuszeni są opuszczać swe
O "Beasts of no Nation" zrobiło się głośno jeszcze przed premierą na 72. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, kiedy prawa do jego dystrybucji kupił Netflix. Firma, bacznie obserwowana jako inkubator nowych rozwiązań w przemyśle filmowym, postanowiła, że film pokaże 16 października równocześnie w amerykańskich kinach i w swoim serwisie VOD. To ryzykowny krok. Największe sieci kin w Stanach już zapowiedziały bojkot w związku z naruszeniem zwyczajowej 90-dniowej karencji, podczas której film powinien sprawdzić się w salach kinowych. Netflix jednak wie, co robi. Choć nie ma tu wielkich gwiazd, dzięki temu o "Beasts of no Nation" usłyszał cały świat.

Nie tylko tytułem film przypomina nieco "Bestie z południowych krain" Benha Zeitlina. Podobnie jak tam kamera przyjmuje tu perspektywę dziecka, które brutalną rzeczywistość przepuszcza przez swoją niewinność. Film zaczyna się świetną sceną, w której rozbrykane dzieciaki z afrykańskiej wioski kadrują lokalny świat przy pomocy telewizora, z którego wyjęto ekran. Obudowa służy za "telewizję wyobraźni" – chłopcy skaczą przed nim, tańczą, pozorują kung-fu. Ich energia rozsadza nie tylko mały wyobrażony ekran, ale także ten wielki, na który spogląda widz. Zabawa ta służyć może za metaforę ich życia – nie mają wiele dóbr materialnych, ale ich braki uzupełniają wyobraźnią i entuzjazmem.

Po tej nienazwanej krainie (większość zdjęć powstało w Ghanie, ale nie jest to portret konkretnego kraju) oprowadza nas kilkuletni Agu, odsłaniając obyczajowość afrykańskiej wioski, jej zwyczaje, rytuały i hierarchie. Przedstawia rodziców, zniedołężniałego dziadka, któremu lubi dokuczać i starszego brata, ćwiczącego mięśnie, by rozkochać w nich jakąś dziewczynę – i zaciągnąć do łóżka, zanim nadejdzie wojna, której wszyscy się obawiają. Rodzina żyje w strefie buforowej, która przestaje być gwarancją bezpieczeństwa – wojna zakrada się i tu, nie oszczędzając żadnego z jej członków.

W jej wyniku Agu zostaje zaciągnięty do armii rebeliantów i zamiast ćwiczyć wyobraźnię, zostaje poddany przemyślnemu praniu mózgu. Zamiast chodzić do szkoły, uczy się strzelać do ludzi albo rozprawiać się z nimi za pomocą maczety. Indoktrynację osobiście nadzoruje komendant (w tej roli Idris Elba), wcielający w życie nieśmiertelne praktyki uwodzenia mas, które przynoszą na myśl najgorszych dyktatorów, także tych filmowych, z pułkownikiem Kurtzem na czele. Agu staje się jego wyznawcą. I mięsem armatnim w wojnie, której nie rozumie. Czasami wygląda zupełnie jak nasz Mały Powstańczyk, ale pomnika nikt mu nie postawi. Co najwyżej rozliczy ze zbrodni wojennych.

Powstanie "Beasts of no Nation" było obsesją odpowiedzialnego za sukces pierwszego sezonu "Detektywa" Cary'ego Fukunagi. Napisanie scenariusza na podstawie głośnej książki nigeryjsko-amerykańskiego pisarza Uzodinma Iweala zajęło mu podobno siedem lat; film nie tylko wyreżyserował, ale i odpowiadał za zdjęcia. Te są niesamowicie kolorowe – tchną życiem, mimo że odsłaniają okropieństwa wojny jak z obrazów Goi. W głowie wrażliwego dziecka korowody karnawałowych żołnierzy (świetne kostiumy rebeliantów) i rzeki krwi łączą się z odkrywaniem świata i zachwytem nad naturą. To film dla ludzi rozmiłowanych w onirycznych obrazach i jednocześnie tych o mocnych nerwach. Przedziwne połączenie estetyzacji wojny z mocnym antywojennym przesłaniem.

Choć Fukunaga opowiada o Afryce, film może być ważny także dla ogarniętej kryzysem migracyjnym Europy. Pozwala bowiem uzmysłowić powody, dla których uchodźcy zmuszeni są opuszczać swe ojczyzny. Powody, które większość Europejczyków zna dziś jedynie z opowieści dziadów lub koszmarów sennych. W "Beasts of no Nation" tytułową bestią jest tak naprawdę wojna, która nie umiera nigdy – wiecznie gdzieś hula po świecie, nawet jeśli mamy akurat komfort o tym nie myśleć.
1 10
Moja ocena:
7
Filmoznawca, dziennikarz, krytyk filmowy. Publikuje m.in. w "Filmie", "Ekranach", "Kwartalniku Filmowym". Redaktor programu "Flaneur kulturalny" dla Dwutygodnik.com, współautor tomów "Cóż wiesz o... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wojna to temat, którego wielu twórców filmowych używa jako efektownego dostarczyciela skrajnych emocji i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones