Recenzja filmu

Topór (2006)
Adam Green
Joel David Moore
Amara Zaragoza

Mariaż gatunków

Dziś trudno znaleźć na Filmwebie film, w którego opisie widniałby tylko jeden gatunek. Nowości kinowe są nierzadko równocześnie komediami, dramatami, musicalami, sensacjami, kryminałami itd.
Dziś trudno znaleźć na Filmwebie film, w którego opisie widniałby tylko jeden gatunek. Nowości kinowe są nierzadko równocześnie komediami, dramatami, musicalami, sensacjami, kryminałami itd. Mariaż gatunków staje się powoli normą. O ile jednak połączenie dramatu z obyczajem czy kryminału z sensacją, wydaje się naturalne, o tyle miszmasz horroru i komedii w dalszym ciągu wydaje się nieco ryzykowny. W jaki sposób bowiem równocześnie bawić i straszyć? Autorzy "Hatchet" chcieli zapewne odpowiedzieć na to pytanie. Sama fabuła filmu nie istnieje. Mamy wprawdzie jakieś przebąkiwania o dramatycznej historii Victora, czy też motyw poszukiwania zaginionej rodziny, ale twórcy nie ukrywają, że fabuła schodzi na dalszy plan. Czy to wada? Niekoniecznie. "Topór" jest horrorem bezkompromisowym i trzyma się dosłownie każdej reguły, którą wytyczyli protoplaści tego gatunku. Mamy więc grupkę młodych i beznadziejnie głupich osób, a na dokładkę dodano starsze małżeństwo. Od samego początku wiemy, że ginąć będą w kolejności zgodnie ze stopniowo wzrastającym ilorazem inteligencji. Cała produkcja opiera się więc na prostym schemacie. Przeprawa przez bagno, głupi dialog, efektowna jatka, przeprawa przez bagno, dialog, jatka itd. Największą atrakcją filmu są oczywiście sceny morderstw. Zapewne jest to atrakcja mało interesująca, dla większości odbiorców, ale fani gore powinni czuć się usatysfakcjonowani. Efekty specjalne wykonane są naprawdę profesjonalnie. Ciała fruwają w powietrzu, są rozrywane, szatkowane, przebijane. Miłośnicy krwawych scen będą zadowoleni, pozostali raczej zniesmaczeni. Pozostaje jednak najważniejsze pytanie. Czy film bardziej straszy czy może bardziej śmieszy? Twórcy raczej postawili na to drugie. Komedii, raczej niskich lotów, jest tu zdecydowanie mniej niż horroru. Brak tu napięcia, grozy czy tym bardziej jakiegokolwiek klimatu. Jedynie krwawy sceny sugerują, że oglądamy coś co miało z założenia przypominać film grozy. Wszyscy jednak wiemy, że to nie krew i flaki wywołują największe przerażenie na ekranie. W warstwie komediowej jest bardzo różnie. Niektóre dialogi bawią, lecz zdecydowana większość z nich przypomina stylem tandetne komedie dla małolatów. Bekanie, puszczanie bąków i inne tanie chwyty, są główną osią niemal każdego gagu. Obsada to element, który przed ekran przyciągnie największych fanów amerykańskiego horroru. Englund, Hodder, Todd to aktorzy, którzy dla wielu na zawsze zostaną Freddym Kruegerem, Jasonem Voorheesem i Candymanem. W "Toporze" zagrali wprawdzie epizodyczne rólki, ale z całą pewnością trudno będzie je zapomnieć. Każdy z aktorów pokazał ogromny dystans, jaki posiada do kultowej postaci, którą wykreował przed laty. "Topór" to film tylko i wyłącznie dla ortodoksyjnych miłośników gatunku. Wszystkie idiotyzmy, jakie są charakterystyczne dla amerykańskiego horroru, zostały zebrane w jedną całość. Czy taki pastisz wart jest obejrzenia? Zaryzykuj!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones