Recenzja filmu

Pompeja (2010)
Tamae Garateguy
José Luciano González
Joel Drut

Między fikcją a lufą pistoletu

Na szczęście w filmie pozostało wystarczająco dużo dobrych pomysłów, by seans nie był całkowitą stratą czasu. Lepiej jednak nie zagłębiać się za bardzo w kwestie tego, co mogło być, bo na pewno
"Pompeja" to film kaleki. Jest rezultatem częstej wśród filmowców przypadłości przeliczenia się z siłami. Reżyserka Tamae Garateguy i spółka mieli pierwszorzędny pomysł, niestety nie poradzili sobie z jego wykonaniem.

Całość miała być metaopowieścią o przenikaniu się świata fikcji i rzeczywistości. Z jednej strony jest troje filmowców pracujących właśnie nad scenariuszem filmu gangsterskiego. Dyskutują o bohaterach, fabule, co raz coś zmieniając, dodając nowe postaci, komplikując wątki, a przy okazji prowadząc ze sobą podjazdową wojnę o kontrolę nad ostatecznym kształtem obrazu. Z drugiej strony jest bohater filmu – Dylan. Przyglądamy się jego perypetiom z mafią rosyjską i koreańskim gangiem. Widzimy, jak na rozkaz scenarzystów jego życie zmienia się w szambo. Obie rzeczywistości, choć pozornie niezależne, w rzeczywistości nachodzą na siebie, co doprowadzi do zaskakującego finału.

W odpowiednich rękach powyższa fabuła mogła się zmienić w dynamiczny, pasjonujący film, który oglądałoby się z zapartym tchem. Potencjał tkwiący w pomyśle jest naprawdę niesamowity. Niestety Garateguy nie miała ani środków, ani umiejętności, by przekuć ideę w rzeczywistość. To, co zostało nam zaprezentowane, jest kiczowate, mdłe i sprawia wrażenie bardzo, ale to naprawdę bardzo taniego. Reżyserka kompletnie nie panuje nad formą. W narrację wkrada się chaos, brakuje racjonalnego wykorzystania poszczególnych planów fabularnych. Podczas oglądania "Pompei" ma się wrażenie, że przy decyzjach montażowych najważniejszą rolę odgrywał przypadek.

Na szczęście w filmie pozostało wystarczająco dużo dobrych pomysłów, by seans nie był całkowitą stratą czasu. Lepiej jednak nie zagłębiać się za bardzo w kwestie tego, co mogło być, bo na pewno popadniecie w depresję. Pozostaje więc cieszyć się drobnostkami, jak choćby ciekawym kostiumem kąpielowym Sharon. Mała rzecz, a cieszy.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?