Recenzja filmu

Rudobrody (1965)
Akira Kurosawa
Toshirô Mifune
Yûzô Kayama

Mroczne historie szpitala dla ubogich

W filmie "Rudobrody" Kurosawa przenosi widza do szpitala przeznaczonego dla ubogich. Jest to miejsce nad wyraz ponure i ubogie, pachnące brudem i śmiercią, na każdym kroku można tam spotkać
W filmie "Rudobrody" Kurosawa przenosi widza do szpitala przeznaczonego dla ubogich. Jest to miejsce nad wyraz ponure i ubogie, pachnące brudem i śmiercią, na każdym kroku można tam spotkać konającą w agonii istotę. Trafia tam Yasumoto, poszukujący pracy absolwent medycyny. Jego odwiedziny mają bardziej podłoże krajoznawcze, niż wyrażają chęć zatrudnienia, jednak sprawujący tam pieczę Rudobrody zmusza go do pozostania w klinice w charakterze pracownika. Główny bohater jest początkowo wrogo nastawiony, później jednak osoba doktora zaczyna go inspirować, z czasem stając się autorytetem.

Brzmi banalnie i nierealnie, prawda? Podczas seansu nie miałem jednak podobnych rozterek i pozwoliłem prowadzić się Kurosawie przez wykreowany przez niego smutny i przygnębiający światek. Już wiecie, jaka jest fabuła filmu. Lecz o czym on opowiada? O niesieniu pomocy, medycynie, ludzkich problemach, przyjaźni, miłości…? Zapewne o wszystkim po trochu, lecz chcąc udzielić bardziej trafnej (choć ogólnikowej) odpowiedzi: o życiu. Nie jest to wyłącznie opowieść o tajnikach leczenia i stosunkach pomiędzy lekarzami; w produkcji urzekła mnie przede wszystkim wielowarstwowość. Reżyser zapoznaje nas także z losami odchodzących ludzi. Zatem fabuły nie stanowi wyłącznie relacja pomiędzy Yasumoto i Rudobrodym, lecz także historia kobiety-modliszki, chory związek pomiędzy mężczyzną, kochanką i jej córką, czy skomplikowane dzieje Onaki.

Produkcja ma wyłącznie dramatyczny wydźwięk. Kurosawa nie pozostawia wątpliwości co do tego, że nawet gdyby film został nakręcony na kolorowej taśmie, życie w szpitalu wciąż byłoby czarno-białe – w przedstawionych wydarzeniach nie ma miejsca na kolory. Każdy dzień jest równie szary, jak poprzedni, każdy pełen bólu i cierpienia, by w ostateczności – śmierci.

W filmach Kurosawy musi zagrać wszystko, a "Rudobrody" nie jest wyjątkiem od tej reguły. Przez trzygodzinną projekcję możemy zaobserwować świetną scenografię, pomimo że pole akcji jest ograniczone. Muzyka pojawia się w najbardziej kluczowych momentach (nie zarejestrowałem wiele takich fragmentów), mocno podkreślając ich dramatyzm. Jesteśmy również świadkami niezapomnianej kreacji Toshirô Mifune – tym filmem zakończył wieloletnią współpracę z Kurosawą, lecz naprawdę w wielkim stylu. Mógłbym wymienić jeszcze kilka nazwisk, ale wydaje mi się to zbędne; na uwagę zasługuje cała obsada, począwszy od Kayamy (odgrywającego głównego bohatera) czy epizodycznie pojawiających się dzieci.

"Rudobrody", choć zyskał dużo mniejszy rozgłos niż inne filmy Kurosawy, jest przeze mnie wliczany do klasyków tego reżysera. Ci, którzy zetknęli się z jego twórczością, powinni przyznać mi rację, że jest to równoznaczne z pozycją obowiązkową dla fanów kina azjatyckiego. Niestety – często pomijaną.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones