Recenzja filmu

Martwe zło (2013)
Fede Álvarez
Jane Levy
Shiloh Fernandez

Nawet śmierć może umrzeć

Tegoroczne ''Martwe zło'' to nowa wersja kultowego filmu z 1981 roku Sama Raimiego. Zapowiadana szumnie produkcja, napawała nadzieją chyba wszystkich fanów serii. Tym razem za produkcję
Tegoroczne ''Martwe zło'' to nowa wersja kultowego filmu z 1981 roku Sama Raimiego. Zapowiadana szumnie produkcja, napawała nadzieją chyba wszystkich fanów serii. Tym razem za produkcję odpowiadał Fede Alvarez, urugwajski reżyser o bardzo ubogim dorobku. Jakie były szanse, że poradzi sobie i chociażby utrzyma poziom pierwszego ''Martwego zła''? Myślę, że niewielkie. Jednak przy współpracy m.in.: z ekscentryczną pisarką i scenarzystką Diablo Cody i w otoczeniu Sama Raimiego wraz z niezapomnianą gwiazdą pierwszej części Bruce'em Campbellem, moja ciekawość dotycząca unowocześnionej odsłony ciągle rosła. Do obsady najnowszego ''Martwego zła'' należą : Shiloh Fernandez, Jane Levy, Lou Taylor Pucci, Jessica Lucas i Elizabeth Blackmore.

Tegoroczne ''Martwe zło'' nie rozpoczyna się w miłych, spokojnych, wakacyjnych okolicznościach, kiedy to grupka przyjaciół postanawia spędzić ze sobą trochę czasu w pewnym leśnym domku. Tym razem czwórka znajomych wywozi jak najdalej od cywilizacji swoją przyjaciółkę Mie. Zamierzają zafundować dziewczynie detoks, obawiając się o jej życie. Postanawiają zamieszkać w nieco zapomnianej, drewnianej chatce w lesie. Po kilku smętnych rozmowach z obiektem kuracji, wreszcie coś zaczyna się dziać. Mia zaczyna wariować, czuje dziwne zapachy i ma przewidzenia. Wtedy jej przyjaciele uznają, że to wina odstawienia prochów. Po pewnym czasie, starając się udowodnić dziewczynie, że nie ma się czego obawiać, postanawiają sprawdzić piwnice, w której znajdują starą księgę. Jak to zwykle w grupie bywa – znajdzie się i jakaś mądrala. Było tak i tym razem. Wyglądem przypominający ekologa blondyn, zamiast aktywnie uczestniczyć w detoksykowaniu swojej koleżanki, zaczyna oddawać się lekturze. Nie byle jakiej. Sięga po pozycję prosto z piwnicy wypełnionej martwymi zwierzętami. Za nic ma sobie przestrogi i ostrzeżenia. Zagłębiając się w treści typu ''nie wymawiaj tego, nie słuchaj tego, nie zapisuj tego'', nie robi nic innego, jak tylko z fascynacją i obłędem w oczach wymawia na głos zaklęcie, przez które nie tylko na siebie, ale i całą resztę zsyła widmo śmierci. Grupa przyjaciół nie zdaje sobie sprawy, że to początek ich końca.

Najnowszego ''Martwego zła'' chyba nie może obronić ani reżyser, ani gwiazdorska obsada, ponieważ mało kto słyszał o Fede Alvarezie, a o sławach w obsadzie można zapomnieć. Nic nie szkodzi. Według mnie ten film obronił się sam. Idąc do kina na najnowsze ''Martwe zło'', obawiałam się, że Alvarez postawi na czysty horror, zapominając o całym szaleństwie i chaosie, które panowały w produkcji Raimiego. Z drugiej strony, mogła powstać karykatura filmu, stworzenie czegoś w rodzaju drugiego ''Domu w głębi lasu''. Całe szczęście, Alvarez nie wykorzystał żadnej z tych opcji. Stworzył świetny horror, wplatając elementy czarnej komedii, a przy tym nie hańbiąc oryginału. Stopniowo, w wizjonerski sposób budował w widzu napięcie. Co do scenariusza nie mam zastrzeżeń. Chyba, każdy tekst był przemyślany, a przynajmniej nie budził zażenowania i politowania dla scenarzystów. Sceny takie jak ta, w której Natelie odcina sobie rękę  nożem elektrycznym do mięsa, po czym radośnie stwierdza, że ''czuje się teraz dużo lepiej'', zaostrzały charakter produkcji i przybliżały ją w ten sposób do rewelacyjnego oryginału. Najjaśniejszymi punktem obsady są chyba początkujący Shiloh Fernandez i Jane Levy, którym przypadła rola filmowego rodzeństwa. Ich gra aktorska i wczuwanie się w rolę były bezbłędne.

Efekty specjalne, których nie było wprawdzie za wiele, wykonane były – jak na film za jedynie 17 milionów – bez zarzutu. Wszystko ukazane zostało niezwykle realistycznie – jak na zupełnie nierealistyczną historię. Przy tym – celowo – z pompą i przepychem, podkreślając w ten sposób ironiczny charakter produkcji. Jeśli chodzi o muzykę – idealnie budowała napięcie, często tylko po to, by zaraz po chwili zostało rozładowane jakimś ''ostrym tekstem''.

Pomimo wielu podobieństw do oryginału, Alvarez serwuje nam zupełnie inną wersję ''Martwego zła''. Czy lepszą? Myślę, że pod tym względem nie powinno porównywać się filmów, które dzieli ponad 30 lat. Według mnie tegoroczne ''Martwe zło'' to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat, przedstawiający nieco inną, odświeżoną historię, w której znalazło się chyba wszystko, czego odnowiony obraz Raimiego mógłby potrzebować. Moim zdaniem Alvarezowi udało się (pomimo wszelkich przeciwności) stworzyć wyjątkowy film grozy, wzbogacony odpowiednio dobraną dawką czarnego humoru.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie trzeba było długo czekać, aby w dobie remaków oraz rebootów starych klasyków przyszła pora na... czytaj więcej
Trzeba mieć naprawdę mocne nerwy i dużą wiarę w siebie, by zmierzyć się z klasyką kina grozy. Świat... czytaj więcej
Trzeba być naprawdę wrednym, aby wcisnąć ludziom nowatorski pomysł i nazwać go po latach kultowym. Do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones