Recenzja filmu

Lincoln (2012)
Steven Spielberg
Daniel Day-Lewis
Sally Field

Oscary! Oscary! Oscary!

"Lincoln" to kino monumentalne. Wszystko w tym filmie aż krzyczy "Oscary! Oscary! Oscary!". Począwszy od perfekcyjnych zdjęć Janusza Kamińskiego, przez dopracowane w każdym szczególe kostiumy i
Gdyby ktoś kiedyś pokusił się o przygotowanie definicji "filmu oscarowego", dzięki "Lincolnowi" miałby zadanie bardzo ułatwione. Mógłby go po prostu wyświetlić, a każdy natychmiast zrozumiałby, o co chodzi. Steven Spielberg nie bawi się w półśrodki. Zrobił film w jednym celu: by oszołomić i oczarować członków Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. I patrząc na liczbę nominacji, osiągnął pełen sukces. Tylko, czy na pewno właśnie tego oczekują widzowie, szczególnie ci, którzy nie są obeznani z historią Stanów Zjednoczonych?

"Lincoln"
to kino monumentalne. Tym razem Spielberg poszedł na całość, tworząc obraz, na widok którego każdy spec od propagandy patriotyzmu będzie kwiczał z radości. Nie mam wątpliwości, że stanie się punktem odniesienia dla wszystkich powstających biografii mężów stanu. Obawiam się, że ktoś w Polsce może zainspirować się "Lincolnem", by w podobnym tonie nakręcić film o Piłsudskim. To nie może się udać. Sam Spielberg doprowadził bowiem konwencję fresku historycznego do granic wytrzymałości i fakt, że nie padł pod jego ciężarem, można przypisać wyłącznie mistrzowskim umiejętnościom reżyserskim.

Wszystko w tym filmie aż krzyczy "Oscary! Oscary! Oscary!". Począwszy od perfekcyjnych zdjęć Janusza Kamińskiego, przez dopracowane w każdym szczególe kostiumy i scenografię, po pieczołowitą rekonstrukcję zdarzeń historycznych, które po raz pierwszy od 150 lat nabierają życia. Ale kluczem do sukcesu "Lincolna" są trzy popisowe kreacje aktorskie. Daniel Day-Lewis nie gra prezydenta Stanów Zjednoczonych. On nim po prostu jest. Dowcipy na temat jego umiejętności aktorskich w ogóle nie oddają skali jego talentu. To żywioł, który zmiata wszystko na swej drodze. No, prawie wszystko, ponieważ odważnie stawia mu czoło Sally Field. Dzięki temu film ma imponującą scenę konfrontacji Lincolna ze swoją żoną, która przejdzie do historii kina, tak jak choćby słynne wymiany zdań między Elizabeth Taylor i Richardem Burtonem w "Kto się boi Virginii Woolf". Genialną kreację, stworzył też Tommy Lee Jones. To on jest bohaterem drugiej najlepszej sceny w filmie, kiedy miażdży demokratycznego członka Izby Reprezentantów.

Niestety, tworząc perfekcyjny film oscarowy, Spielberg zrobił spory krok w tył w stosunku do tego, co obecnie tworzy się na świecie. Trudno się nie rozczarować tym, jak zachowawczo zrealizował swój film i z jakim wyrachowaniem cyzelował każdy element. Ogień życia i pasji zastąpił chłodny geniusz rzemieślnika. Ale może właśnie tego oczekuje świat? W końcu Spielberg nie raz i nie dwa razy doskonale odczytał nastroje kinowej publiczności.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Abraham Lincoln, szesnasty prezydent Stanów Zjednoczonych, fascynuje nie od dziś. Urodził się w biednej,... czytaj więcej
Steven Spielberg do filmu o szesnastym prezydencie USA Abrahamie Lincolnie zbierał materiały dwanaście... czytaj więcej
W zamierzonym na Nagrodę Akademii filmie Spielberga, Abraham Lincoln jest chodzącym monumentem. Zadumany,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones