Recenzja serialu

Wiktoria (2016)
Tom Vaughan
Geoffrey Sax
Jenna Coleman
Tom Hughes

Osiemnastolatka na tronie

Epoka wiktoriańska aż się prosi o dobre aktorstwo, intrygującą fabułę, a także piękne wnętrza i kostiumy. I śmiało można powiedzieć, że w najnowszej produkcji Toma Vaughana tego nie zabrakło.
Królowa Wiktoria to nie byle jaka postać historyczna. Była jedną z najdłużej panujących zarówno wśród monarchów, jak i monarchiń w historii. Nic więc dziwnego, że stała się wdzięcznym obiektem dla filmowców. Prawie oczywiste jest, że najnowsza produkcja opowiadająca o życiu królowej jest serialem brytyjskim. Czy stanie się on kolejnym sukcesem na miarę "Dynastii Tudorów"?



Anglia, XIX wiek. Umiera król Wilhelm IV, a na tron angielski wstępuje jego bratanica – osiemnastoletnia Alexandrina Victoria (Jenna Coleman). Początkowo wydaje się, że niedoświadczona dziewczyna będzie podatna na podszepty swoich doradców, tymczasem szybko okazuje się, że młoda królowa nie zamierza iść za radami wpływowych krewnych. Odsuwa się od autokratycznej matki księżnej Kentu (Catherine H. Flemming) i jej zaufanego przyjaciela sir Johna Conroya (Paul Rhys), za swojego powiernika obierając ówczesnego premiera Lorda Melbourne’a (Rufus Sewell), którego darzy prawdziwym zaufaniem, i nie tylko tym uczuciem.



Epoka wiktoriańska aż się prosi o dobre aktorstwo, intrygującą fabułę, a także piękne wnętrza i kostiumy. I śmiało można powiedzieć, że w najnowszej produkcji Toma Vaughana tego nie zabrakło. Akcja serialu toczy się wartko, z zainteresowaniem obserwujemy, jak młoda królowa z nieśmiałej, infantylnej i niedoświadczonej panny przeistacza się we władczą kobietę, która z impetem wkracza w świat wielkiej polityki. Jenna Coleman poradziła sobie z tym przeobrażeniem doskonale. Oczywiście nie dokonałaby tego sama. Na nic by się zdały nawet największe chęci królowej, gdyby nie prawdziwe oparcie w silnym ramieniu premiera Lorda Melbourne'a (Sewell), który z ojcowską troską dbał o Wiktorię, oferując jej swoją wiedzę i doświadczenie. Jak to w brytyjskiej produkcji, nie mogło obyć się bez akcentów delikatnego romansu, nic więc dziwnego, że młoda dziewczyna podkochuje się w starszym mężczyźnie, na którym zawsze może polegać. Szczęśliwie jednak na horyzoncie pojawia się książę Albert (Tom Hughes), który pomimo że w niczym nie przypomina Melbourne’a, to jednak z miejsca skradnie serce młodej królowej. Hughes w swojej roli wypadł fantastycznie, szczególnie w zestawieniu ze swoim bratem księciem Ernestem (David Oakes). Obie postacie są diametralnie różne i stanowią dla siebie doskonały kontrast, który uwypukla cechy charakterystyczne dla obojga – Albert jest sztywny, nietaktowny i arogancki, a Ernest towarzyski, wygadany i zabawny. A co się dzieje, kiedy książę Albert spotyka się wreszcie z królową Wiktorią? Trzeba się przekonać samemu.



"Wiktoria" jest produkcją lekką  i przyjemną w odbiorze. Fabuła jest dość prosta w odbiorze, ale to właśnie ta prostota dodaje jej wartości. Twórcy serialu dali także popis w dopracowaniu scenografii i kostiumów. Wszystko aż lśni. Widać, że zadbano o każdy nawet najmniejszy szczegół. Całość wypada całkiem dobrze, a czas poświęcony na obejrzeniu 8 odcinków z całą pewnością nie będzie stracony.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones