Recenzja filmu

Utonięcie (2016)
Bette Gordon
Julia Stiles
Avan Jogia

Otchłań patrzy

Gordon wzięła sobie do serca cytat z Nietzschego o patrzeniu w otchłań, która patrzy również na ciebie. Zrobiła nawet więcej: skomplikowała relację patrzący-otchłań, sugerując, że zło może już w
"Utonięcie" zaczyna się jak opowieść o dobrym Samarytaninie, następnie przechodzi w dramat psychologiczny i flirtuje z formą dreszczowca, by w końcu utopić wszystko w ciężkiej metaforze. To śmiertelnie poważne kino, które ugina się pod ciężarem własnych ambicji. Chce zgłębiać ciemną stronę ludzkiej natury, a jedynie ślizga się po powierzchni. Mimo sznytu robionej z potrzeby serca niezależnej produkcji bliżej tu do filmideł, jakie grali kiedyś w telewizji we środowe wieczory. 


Fabularne klocki, jakie układa reżyserka Bette Gordon, zaczerpnięte są zresztą prosto z imaginarium pamiętnych "Okruchów życia". Małżeńskie problemy, nieudana próba samobójcza, podejrzany chłopak z poprawczaka, tajemnica zbrodni z przeszłości. Podczas niewinnego spaceru z żoną psycholog Tom (Josh Charles) rzuca się na pomoc samobójcy. Okazuje się, że desperat, którego wyławia z wody mężczyzna, to niejaki Danny (Avan Jogia), jego były pacjent. Przed laty opinia specjalisty zaważyła na tym, że chłopak został uznany za winnego morderstwa i trafił do więzienia. Teraz Danny będzie chciał wykorzystać zrządzenie losu, dzięki któremu ponownie spotkał Toma. Pytanie tylko, w jakim celu.

Reżyserka robi ten błąd, że atmosferę moralnego niepokoju wprowadza środkami rodem z kina grozy. Sceny małżeńskiej rutyny przetykane są więc niemalże horrorowymi akcentami. Ani to, ani to jednak nie działa. Po jednej stronie równania Gordon proponuje drętwe dialogi między Tomem a jego żoną (Julia Stiles), omawiającymi w kółko te same małżeńskie tematy. Po drugiej: kolejne wejścia Danny'ego, który dramatycznie gasi zapałkę gołymi palcami albo eksponuje sznyty przy niepokojącym muzycznym akompaniamencie. Brak tu zarówno wiarygodnej prawdy ekranu, jak i ekscytującej traumy gatunku. Pozostaje zwyczajowy spleen kina indie: szarobura paleta barwna i kamera z ręki. Josh Charles ćwiczy wciąż jeden grymas twarzy, Avan Jogia sprawia wrażenie, jakby grał młodego Johnny'ego Deppa, Julia Stiles jest tak rzeczowa, że aż drętwa. Ich postacie ulepione są z filmowych oczywistości, a intryga stoi w miejscu. Tom bada przeszłość Danny'ego, przerzuca się odpowiedzialnością z jego urzędową nadzorczynią, kręci się w kółko – i nic z tego nie wynika. Film mami nas perspektywą jakiejś rewelacji, która niby czai się za rogiem, a jednak nigdy nie nadchodzi. 

 
"Utonięcie" ma być opowieścią o tym, że nawet najbardziej niepozorne jednostki mogą skrywać pokłady mroku. Tom obserwuje na sali sądowej małą dziewczynkę, która rzuca na lewo i prawo wulgaryzmami, a potem przyznaje: "matka zabiła mi psa, więc ją pocięłam". Sam jednak wydaje się ułożonym gościem, który poświęcił swoje życie pomaganiu potrzebującym i kiedy trzeba, skoczy za tobą w toń. Ale on też ma ciemną stronę. Zdarza mu się w przypływie zazdrości stalkować swoją żonę na Facebooku, a potem mimo to cierpieć mękę, gdy musi iść z nią do łóżka. Nie pogardzi jednak szybkim numerkiem w aucie z nieznajomą; skrywa też wstydliwy sekret z dawnych lat. Danny tymczasem – choć wciąż złowieszczo snuje się pod domem Toma, a były wychowawca przyrównuje go do "czarnej dziury" – usypia czujność niewinną twarzą sympatycznego chłopaka. Uwaga, pozory mylą!

Gordon wzięła sobie do serca cytat z Nietzschego o patrzeniu w otchłań, która patrzy również na ciebie. Zrobiła nawet więcej: skomplikowała relację patrzący-otchłań, sugerując, że zło może już w nas siedzieć, po prostu czekając na pretekst do wyjścia na świat. Szkoda tylko, że przeprowadziła tę myśl w tak nieprzekonujący sposób. Za dużo tu łatwych diagnoz i wygodnych symetrii; niby sprytnych metafor, które wcale sprytne nie są. Samo tytułowe "utonięcie" nabiera w toku akcji kolejnych znaczeń, coraz bardziej nachalnych, coraz bardziej absurdalnych. A i tak sprawdza się najlepiej jako podsumowanie całego filmu.
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones