Recenzja filmu

Jeziorak (2014)
Michał Otłowski
Jowita Budnik
Sebastian Fabijański

Pani z jeziora

Otłowski ma dar opowiadania w prosty, zrozumiały sposób i umiejętnego wplatania ekspozycji w sceny rodzajowe. W ciągu kilku pierwszych minut reżyser zawiązuje fabularny supeł, który będzie
Nie sposób powiedzieć choćby zdania o "Jezioraku" bez uciekania się do wygodnych skrótów myślowych. Uniwersalne hasło "skandynawski kryminał" albo bardziej konkretna wyliczanka tytułów (od "Fargo" po serialowe "Dochodzenie") same cisną się na usta. Tak, Jowita Budnik jest tu w ciąży jak Frances McDormand w filmie Coenów. Tak, w parze z Sebastianem Fabijańskim wyglądają jak detektywi Linden i Holder z kanału AMC. Tak, debiutant Michał Otłowski bierze na warsztat znajome gatunkowe tropy i przenosi je na rodzime podwórko. Trup młodej dziewczyny. Małomiasteczkowy klimat. Posępna pogoda. Niedobrana para policjantów na tropie. Wiadomo: znamy to skądinąd, z wersji wzorcowej, zagranicznej, lepszej. Ale łatka polskiego "The Killing" nie będzie miała w tym wypadku kąśliwego charakteru. "Jeziorak" bowiem wytrzymuje porównanie.



A wytrzymuje głównie dlatego, że siła gatunkowych konwencji zza wielkiej wody nie ginie tu w tłumaczeniu. Fabularne schematy zachowują pierwotną moc i – co więcej – zostają ładnie spolszczone. Okazuje się, że po zawiesisty, proszący się wręcz o trupa klimat nie trzeba udawać się aż do Fargo w Północnej Dakocie czy innego Twin Peaks. To, że nasze lasy i jeziora spowija aura tajemnicy, wiemy zresztą przynajmniej od czasów Mickiewicza. Otłowski tylko o tym przypomina. I gładko osadza swoją intrygę w posępnej przestrzeni rodzimej prowincji. Tu stary kościół, tam spalony szpital czy stojący odłogiem ośrodek wczasowy; wszystko w sąsiedztwie złowrogiej przyrody, pełnej snujących się po lasach i szuwarach sylwetek – nigdy nie wiesz – lokalnych rybaków czy miejscowych seryjnych morderców.   

Na takim fundamencie można budować solidną intrygę. I również w tym względzie "Jeziorak" nie zawodzi. Otłowski ma dar opowiadania w prosty, zrozumiały sposób i umiejętnego wplatania ekspozycji w sceny rodzajowe. W ciągu kilku pierwszych minut reżyser zawiązuje fabularny supeł, który będzie sukcesywnie plątać. Trzy niezależne wątki: tajemnicza śmierć ukraińskiej prostytutki, zaginięcie dwóch funkcjonariuszy oraz pościg za szemranym bimbrownikiem, z czasem zaczną się łączyć, a trop doprowadzi w nieoczywiste miejsca. Bez zbędnego gadania cały czas pozostanie jednak jasne, kto, co i jak – a w kryminale przejrzystość narracji to przecież kwestia kluczowa. Zagadką ma być sama, hmm, zagadka, a nie motywacje i zachowania bohaterów. Procentuje tu duża dbałość o szczegół. Kolejne etapy śledztwa oddane są bardzo wiarygodnie, bez uciekania się do konwencjonalnych skrótów. Niczym w najlepszych realizacjach gatunku Otłowski wynajduje narracyjne wyboje między innymi w proceduralnych, papierkowych problemach, z jakimi muszą zmagać się stróżowie prawa. Bardzo trafnie sportretowana jest też posterunkowa dynamika, uwikłanie w sieć zależności z majaczącym na horyzoncie surowym autorytetem wojewódzkiej centrali. To ona dzieli i rządzi, przyznając – albo nie – kolejne pozwolenia, nakazy i rozkazy.
  


W ten świat – gdzie kobiety najczęściej wkraczają zapięte pod szyję w workach na zwłoki, a dominującym kolorem jest genderowo jednoznaczny niebieski policyjnego uniformu – twórcy wrzucają bohaterkę płci żeńskiej. Podkomisarz Iza Dereń (Budnik) na pozór jest na pozycji wielokrotnie przegranej. Jedyna policjantka w zasięgu wzroku, zmuszona do puszczania mimo uszu seksistowskich dowcipów kolegów. Na dodatek – spodziewająca się dziecka. I co więcej: narzeczona innego funkcjonariusza – a "policyjne żony" ewidentnie grają w tym świecie drugie skrzypce. Koleżanka Izy desperacko przyznaje przecież, że "nic nie wie" o tym, co robi jej mąż-policjant poza domem. Pani podkomisarz sama zresztą nie wie – to jej partner jest bowiem jednym z zaginionych oficerów. Kobieta w świecie mężczyzn, kobieta ciężarna, kobieta samotna? Niby tak, ale Dereń nie jest ofiarą – stawia do pionu zarówno podejrzanych na sali przesłuchań, jak i przydzielonego jej młodego partnera (Fabijański). Budnik brawurowo równoważy tu fasadę nieustępliwości i chłodnego profesjonalizmu z wewnętrznym, skrywanym niepokojem. Aktorka nie gra kobiety w opałach, ale nie jest również stuprocentową twardzielką. Bierze "na klatę" kolejny dopust i z zaciętą, zmęczoną światem twarzą prze dalej przed siebie. Jej rola to ostatni element stanowiący o sukcesie tej kryminalnej układanki.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rzadko udaje się w Polsce nakręcić naprawdę dobry film sensacyjny. Najczęściej są to przepełnione... czytaj więcej
Zagadkowe zniknięcie dwójki policjantów, morderstwo ukraińskiej prostytutki oraz tajemnica skrywana przez... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones