Recenzja filmu

Rango (2011)
Bartosz Wierzbięta
Gore Verbinski
Johnny Depp
Isla Fisher

Pewnego razu na Dzikim Zachodzie

W dziedzinie animacji, od lat, niezmiennie, króluje jedno studio - Pixar. Widzowie zastanawiają się nawet, czy pracownicy tej firmy nie ma kontaktów z jakąś wysoce zaawansowaną rasą kosmitów,
W dziedzinie animacji, od lat, niezmiennie, króluje jedno studio - Pixar. Widzowie zastanawiają się nawet, czy pracownicy tej firmy nie ma kontaktów z jakąś wysoce zaawansowaną rasą kosmitów, ponieważ ich obrazy są za każdym razem genialne. Jednak, jak się okazuję, Gore Verbinski miał najprawdopodobniej kontakt z tą samą cywilizacją - jego "Rango" to istny majstersztyk i jeden z najlepszych filmów, jakie dane mi było zobaczyć w tym roku.

Film autora trylogii "Piratów z Karaibów" to historia kameleona, który gubi się na pustyni, a na dodatek przechodzi kryzys tożsamościowy. Podczas tułaczki po pustkowiu bohater trafia do miasta, które "opuścił Bóg". Mieszkańcy tego miejsca mają bardzo poważny kłopot z wodą, która powoli się kończy. Rango zostaje szeryfem, jednak zaprowadzenie porządku w tym mieście nie będzie należało do najłatwiejszych zadań. Na wstępie należy zaznaczyć, że animacja Verbinskiego nie jest bajką. To w zasadzie nie jest nawet film dla dzieci, które mogą być wręcz przerażone szpetnymi postaciami, np. rewolwerowcami nadużywającymi alkoholu z mocno zwichrowanymi rysami psychologicznymi. Reżyser stworzył film przede wszystkim dla wyrobionego widza, ponieważ "Rango" to, uwaga, jeden wielki hołd dla spaghetti westernu. Z każdego kadru bije uwielbienie dla Sergio Leone i kina, które wychowało pokolenia. Postacie, tak jak miało to miejsce u włoskiego reżysera, są dobre, złe i brzydkie.

Verbinski doskonale czuje poetykę takich opowieści i przenosi ją na grunt bezpretensjonalnego filmu animowanego. Bo "Rango" to głównie wyśmienite kino przygodowe, które z pewnością docenią również widzowie nie zaznajomieni z kinem twórcy "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie". Reżyser wykorzystuje to, co jest największym atutem animacji - kompletny brak ograniczeń. Jak wiadomo, od czasu premiery "Klątwy Czarnej Perły", twórca ma dryg do kręcenia scen nie tylko dowcipnych, ale także zapierających dech w piersiach sekwencji akcji. "Rango" momentami powala właśnie tym- kamera jest niczym nie skrępowana, a jedynym hamulcem jest wyobraźnia, której autorom nie brakuje. Z niektórych scen fachu mógłby się uczyć choćby Michael „Wybuchy” Bay. Ten obraz to prawie dwie godziny pierwszorzędnej zabawy i czystej magii kina, która przywodzi na myśl "Kino Nowej Przygody", które tworzył niegdyś Steven Spielberg m.in. za sprawą Indiany Jonesa.

Niestety, film oglądałem w wersji z polskim dubbingiem. Oczywiście, co jak co, ale dubbingi nasi rodacy robią znakomite, toteż ten jest również z najwyższej półki. Jednak "Rango" jest o tyle wyjątkowy, że oglądając animowanych bohaterów (swoją drogą, strona wizualna to czysta perfekcja) ma się do razu przed oczami gwiazdy wersji oryginalnej - Johnny’ego Deppa, Raya Winstona czy Billa Nighya. Jestem więc pewien, że w najbliższym czasie czeka mnie drugi seans.

Gore Verbinski stworzył wyśmienity film. Pełen nawiązań hołd dla włoskich westernów, sprawił, że przez cały seans siedziałem niczym czteroletni dzieciak, który od nowa zafascynował się kinem. Powiedziałbym wręcz, że zakręciła mi się w oku łza, ale na Dzikim Zachodzie nie ma miejsca na płacz.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Reżysera Gore'a Verbinskiego szersza publiczność może kojarzyć przede wszystkim dzięki horrorowi "Ring"... czytaj więcej
Bandyci strzeżcie się! Oto nadchodzi Rango, mały, pokraczny kameleon w koszuli w kwiaty, a z wyglądu... czytaj więcej
Pościgi, strzelaniny, wybuchy i nieogarnięty kameleon – tak w skrócie można by opisać animowany film... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones