Recenzja filmu

Czarny łabędź (2010)
Darren Aronofsky
Natalie Portman
Mila Kunis

Piękno z czarnymi skrzydłami

Zabierając się za "Czarnego Łabędzia" w reżyserii Darrena Aronofsky'ego, liczyłam na film co najmniej dobry. Zarówno najbardziej znany "Requiem dla snu" tego reżysera, jak i jego niedawne dzieło
Zabierając się za "Czarnego Łabędzia" w reżyserii Darrena Aronofsky'ego, liczyłam na film co najmniej dobry. Zarówno najbardziej znany "Requiem dla snu" tego reżysera, jak i jego niedawne dzieło "Zapaśnik" są ikonami jego stylu i należą do moich ulubionych produkcji. Zanim skończył się seans "Łabędzia", wiedziałam, że podzieli on los swoich poprzedników, a zakończenie sprawiło, że uważam go za najlepszy film Aronofsky'ego i arcydzieło swojego gatunku.

I to jest chyba najbardziej szokujące. Ani temat poszukiwania siebie, ani osadzenie bohaterów w elitarnej szkole baletowej czy walka z własnymi demonami, nie jest niczym nowym ani świeżym w kinie. Rozdwojenie osobowości, dążenie do doskonałości za wszelką cenę, niewytrzymałość ludzkiej psychiki na presję otoczenia były wałkowane zarówno w drogim kinie mainstreamowym, jak i w niskobudżetowych filmach klasy B. We wspomnianych wcześniej obrazach wykorzystał te motywy sam Darren Aronofsky. Co więc sprawiło, że po obejrzeniu "Czarnego Łabędzia" przez kilka minut wpatrywałam się w napisy końcowe, myśląc o ciemnej stronie ludzkości, a w kilka dni po seansie wciąż wracały mi do głowy obrazy z filmu? Myślę, że odpowiedzi jest kilka, a najlepszą są dwa nazwiska: Aronofsky i Portman.

Reżyser sam w sobie jest marką. Robi filmy w charakterystyczny dla siebie sposób, skupia się na detalach, snuje swoją opowieść powoli, wciągając widza w odmęty ludzkiej psychiki. I zawsze wysuwa jednego lub kilku bohaterów na pierwszy plan, dając im zdominować ekran. W przypadku tego filmu wybór nie mógł być lepszy. Nina zagrana przez Natalie Portman to bardzo utalentowana balerina jednej z najbardziej prestiżowych szkół. Poza baletem właściwie nie ma życia. Nie jest z nikim w związku, wśród dziewczyn ze szkoły ma więcej wrogów niż przyjaciółek, a mieszkanie dzieli z przesadnie zatroskaną o jej los matką, która kiedyś tańczyła w balecie, ale zdecydowała się poświecić karierę dla córki. Ale Nina nie walczy o życie prywatne. Ten stan nawet jej odpowiada. Może w końcu całkowicie poświęcić się baletowi. Stres, wyczerpanie czy krwawiące od treningów stopy również nie staną jej na przeszkodzie. I udaje jej się - Thomas (Vincent Cassel) wybiera ją na królową łabędzi w słynnym balecie Czajkowskiego. Niestety, jest pewien problem - doskonały taniec nie wystarczy. Nina musi odegrać dwie role - białego łabędzia oraz jego alter ego po przemianie - czarnego łabędzia. Z tym pierwszym nie ma najmniejszego problemu - Nina aż emanuje łagodnością, opanowaniem i perfekcją. Nie potrafi jednak odnaleźć w sobie pasji, zatracenia w tańcu, buntu i zła uosabianego przez czarnego ptaka. I w tym momencie zaczyna się dramatyczna walka z samą sobą. Nina nie musi udawać tych cech, bowiem w każdym z nas tkwi ciemna strona próbująca zdominować dobro i łagodność. Nina musi w sobie tę czerń obudzić.

Dużym plusem filmu jest fakt, że nie jest ugrzecznioną opowiastką z łzawym happy endem. Nie brakuje scen brutalnych i erotycznych, co wpływa na przekaz i charakter filmu, na jego autentyczność i prawdziwość. Dużą zasługę mają w tworzeniu tła także aktorzy drugoplanowi - wspomniany wcześniej Cassel, Mila Kunis i Winona Ryder, która wprawdzie pojawiła się na krótko, ale w sposób zapadający w pamięć. Pokazują, że wytrwałość i ciężka praca nie zawsze kończą się sukcesem, a to, co dostajemy w zamian, to odosobnienie, ból i krwawiące rany. I niezależnie od tego, jak odpowiemy na pytanie: czy warto?, niewielu z nas zadowoli się niedoskonałością i marnością. Czarny łabędź fascynuje, nawet jeżeli wiemy, że pod skrzydłami kryje wszystko to, co możemy nazwać zepsuciem i amoralnością.

Portman jest rewelacyjną aktorką, ale w tym filmie przeszła samą siebie. Jej powolna przemiana, zgoda na bunt, bród i szaleństwo wchodzące do jej życia, sprzeciw wobec wszystkich wartości, które wyznawała dotychczas, fizyczny ból, jaki zadaje sama sobie w drodze do perfekcji, są oddane przez aktorkę fenomenalnie. Swoją grą bezceremonialnie burzy wizję pięknego świata ślicznych balerin, zamieniając ją w pole bezwzględnej, krwawej (dosłownie!) walki o tytuł najlepszej. Widz przechodzi przez stadia fascynacji, niesmaku, asymilacji z bohaterką, buntu, rozerwania wewnętrznego, żeby wraz z końcem filmu zaniemówić i walczyć z chęcią znalezienia swojego mrocznego 'ja', które doprowadzi go do wyzwolenia z sideł życia ograniczonego zasadami.

Nie twierdzę, że "Czarny łabędź" musi być arcydziełem dla każdego, a każda istniejąca instytucja powinna przyznać mu szereg nagród. Dla Ciebie, drogi Czytelniku, mógł to być podrzędny dramacik, opierający się na motywie skaczących na palcach dziewcząt, z sugestywnymi, aczkolwiek kiczowatymi efektami specjalnymi. A może po prostu dobry, ale nie rewelacyjny film, który nie wniósł do Twojego życia nic nowego, poza odpowiedzią na pytanie: "kim jest ta Kunis?!" i zajął Ci 108 minut życia. Jednak mnie film bardziej niż zafascynował. Treścią i formą. A Portman jak dla mnie swoja grą udowodniła, że należy jej się Oscar. I to, czy pod koniec lutego grupa wypływowych ludzi uhonoruje ją w Kodak Theatre złotą statuetką nagiego faceta z mieczem, nie ma dla mnie większego znaczenia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W jednym z nowojorskich teatrów reżyser Thomas Leroy właśnie przygotowuje nową wersję "Jeziora... czytaj więcej
Darren Aronofsky znajduje się obecnie w ścisłej czołówce Hollywood. Ów wysoki status osiągnął jakby... czytaj więcej
Intrygujący szum wokół "Czarnego łabędzia" okazuje się niebezpodstawny. Darren Aronofsky po świetnym,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones