Recenzja filmu

Kołysanka (2010)
Juliusz Machulski
Robert Więckiewicz
Małgorzata Buczkowska

Pierwsze polskie wampiry

Panie i panowie, stało się. Mamy, pierwszy raz w historii polskiego kina, prawdziwe wampiry z krwi i kości. A do życia powołał je jeden z lepszych reżyserów, czyli Juliusz Machulski. Jest to
Panie i panowie, stało się. Mamy, pierwszy raz w historii polskiego kina, prawdziwe wampiry z krwi i kości. A do życia powołał je jeden z lepszych reżyserów, czyli Juliusz Machulski. Jest to twórca, który ma swoim koncie takie niezapomniane komedie, jak: "Vabank", "Seksmisja", "Kingsajz", "Kiler" czy "Vinci". Któż z nas nie zna tych znakomitych obrazów, które bawiły i bawią nadal do łez. Śmieszne dialogi, świetni aktorzy, interesująca fabuła, dobrze napisany scenariusz i wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa sprawiły, że wszystkie zyskały miano kultowych.

A jak jest z najnowszym filmem tego uznanego reżysera? "Kołysanka" określana jest jako czarna komedia i pierwsza polska opowieść o wampirach. Akcja tego filmu dzieje się w małej wiosce w województwie mazurskim. Przeprowadza się tu siedmioosobowa, dziwnie wyglądająca rodzina Makarewiczów: rodzice z trojgiem dzieci i dziadek, senior rodu. Tym czasem w okolicy zaczynają znikać ludzie, a miejscowy komendant rozpoczyna śledztwo, aby to wyjaśnić.

Kino światowe bogate jest w opowieści o wampirach. Najbardziej znanym z nich jest Dracula, o którym powstało wiele rożnych wersji, jedne lepsze, inne gorsze. W filmie Machulskiego jest wszystko, co musi być w dobrej czarnej komedii o smakoszach krwi. Mamy więc tu galerie barwnych postaci z księdzem na czele, a w kilku scenach mroczny klimat, ale mimo to czegoś zabrakło, aby nazwać go kultowym. Powstał średni obraz, który jednym się spodoba bardziej, innym zdecydowanie mniej. Może wina leży po stronie scenariusza, może reżyser był w słabszej formie. "Kołysanka" to film, który zamiast na każdym kroku zaskakiwać, śmieszyć lub trochę straszyć, po prostu nudzi. Robimy się senni, mimo że historia jest dosyć ciekawa. Sam pomysł na film był bardzo dobry, lecz niestety nie do końca dobrze wykorzystany. Oczywiście obraz ma kilka plusów, dzięki którym może się podobać. Głównie mam na myśli świetną muzykę Michała Lorenca, który zresztą nigdy nie zawiódł. Dodatkowe zalety to kilka śmiesznych tekstów, dobra charakteryzacja, szczególnie głównego bohatera oraz ciekawie zrobiony efekt znikania. To wszystko jednak za mało, aby ta produkcja wpisała się do kanonu komediowego kina grozy. Niektórzy porównują ten film do amerykańskiej "Rodziny Addamsów" Barry'ego Sonnenfelda. Niestety oba obrazy dzieli przepaść w umiejętności budowania napięcia i rozbawienia widzów do łez. Na koniec należy jeszcze wspomnieć o roli Roberta Więckiewicza, który po raz kolejny udowodnił, że jest dobrym i charakterystycznym aktorem.

Podsumowując, debiut polskich wampirów w kinie nie należy do bardzo udanych. Trzeba mieć nadzieję, że kiedyś powstanie o nich lepiej opowiedziana historia. Jeśli mimo tego chcecie poznać rodzinę Makarewiczów i moja recenzja was nie zraziła, to śmiało siądźcie przed ekranem, gdyż możecie ich polubić. Tym bardziej, że coś ich różni od innych wampirów. A co to takiego, zobaczycie sami.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ostatnimi czasy wampiry w popkulturze mają się naprawdę nieźle. Piją krew na kartach książek (m.in. saga... czytaj więcej
Nie ma co. Świat ogarnęła wampiromania. Bynajmniej nie jest to zasługa najnowszej produkcji Juliusza... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones