Recenzja filmu

Futuro Beach (2014)
Karim Aïnouz
Wagner Moura
Clemens Schick

Plaża przyszłości

Film Aïnouza zachęca, by mimo zawodów, poszukiwać miejsca, gdzie "nie trzeba nurkować, by czuć się wolnym". W tym sensie staje się peanem na cześć wypatrujących lepszego jutra emigrantów. Każe
Kamir Aïnouz, autor pokazywanej i w Polsce "Madame Sata", jest nie tylko reżyserem, ale i artystą wizualnym. Znać to wyraźnie w "Praia do futuro" – filmie od strony plastycznej oszałamiającym. Już w pierwszej scenie, kiedy dane nam jest napawać się surrealnym pięknem tytułowej plaży w brazylijskiej Fortalezzy, dostrzegamy jednocześnie jej złowrogość. Zza wirujących elektrowni wiatrowych wyłania się nieziemsko błękitna woda, a w niej szamoczą się męskie ciała. Atlantyk pochłania właśnie niemieckiego turystę.

Ratownikowi Donato (Wagner Moura widziany niedawno w "Elizjum") nie udało się go uratować i o śmierci kolegi powiadomić musi podróżującego z nim Konrada (Clemens Schick), byłego żołnierza z Afganistanu. Chwilę później dochodzi między nimi do zbliżenia. Świetnie skomponowane kadry Alego Olcaya Gozcaya konsekwentnie oddalają opowieść od jednoznaczności, choć akurat sceny seksu są tu dość dosłowne. Czy to one powodowały, że  podczas projekcji na Berlinale 2014, gdzie film startował w sekcji konkursowej, niektórzy wychodzili z kina? Tak czy inaczej, uciekinierzy sporo stracili.

Aïnouz podzielił swój film na rozdziały. W pierwszym, podpisany jako "Uścisk topielca", bohaterowie fundują swoją znajomość na jego zniknięciu. W kolejnej części, nazwanej "Rozdwojony bohater", przenosimy się do Berlina, gdzie ich miłość kwitnie: mieszkają razem, imprezują na Kreuzbergu, cieszą się swoimi ciałami. Konrad pracuje w warsztacie motocyklowym, Donato próbuje odnaleźć się w obcym mieście – choć tęskni za domem, postanawia nie wracać do Brazylii. Ta odnajdzie go w rozdziale trzecim zatytułowanym "Duch mówiący po niemiecku", kiedy nawiedzi go jego młodszy brat, a wraz z nim duchy przeszłości.

W tym momencie "Praia do futuro" skręca mocniej w stronę mistyki, kontemplując przeciągnięte jazdy motocyklowe czy budując metaforę zanikającego morza. Niektóre tego rodzaju sceny są nieco pretensjonalne, inne jednak zapadają głęboko w pamięć. Jak ta – wyjęta jakby z Fassbindera – w której Konrad koncertuje w zgrzebnym domu przed swoim kochankiem. Schick jest tak magnetyczny, że występ Moury schodzi na dalszy plan, choć to przecież grany przez niego Donato jest głównym bohaterem filmu. W perspektywie zapatrzonego w niego brata, początkowo nazywającego go Aquamenem, jest wręcz superbohaterem. Dawny idol kończy jednak, czyszcząc akwaria w berlińskim biurowcu. Wybrzmiewające w filmie "Heroes" Davida Bowiego ma wydźwięk ironiczny – "Praia do futuro" jest opowieścią o nieuchronności rozczarowania, tak herosami, jak kochankami.

Film Aïnouza zachęca, by mimo zawodów, poszukiwać miejsca, gdzie "nie trzeba nurkować, by czuć się wolnym". W tym sensie staje się peanem na cześć wypatrujących lepszego jutra emigrantów. Każe pamiętać, że każdy z nich ma swoją historię, nie wyjeżdża bez powodu. Tym bywa przygoda, którą podczas swych podróży ściga Konrad, miłość, na którą stawia Donato czy tęsknota, będąca motorem działań jego brata. Trzeba wiele odwagi – mówi reżyser – by zawalczyć o swoje szczęście na plaży przyszłości.
1 10
Moja ocena:
8
Filmoznawca, dziennikarz, krytyk filmowy. Publikuje m.in. w "Filmie", "Ekranach", "Kwartalniku Filmowym". Redaktor programu "Flaneur kulturalny" dla Dwutygodnik.com, współautor tomów "Cóż wiesz o... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones