Recenzja filmu

Koneser (2013)
Giuseppe Tornatore
Geoffrey Rush
Jim Sturgess

Pośród sztuki dzieł

Choć mamy ulice wielkich europejskich stolic, to, co najważniejsze, rozgrywa się we wnętrzach. I nie muszą być one ciasne, jak te z dusznych, klaustrofobicznych thrillerów, by zarysowującą się
Choć mamy ulice wielkich europejskich stolic, to, co najważniejsze, rozgrywa się we wnętrzach. I nie muszą być one ciasne, jak te z dusznych, klaustrofobicznych thrillerów, by zarysowującą się kolejnymi kadrami głębię smutku odrzeć z byle najcieńszego woalu promiennej radości.



Bo w "Koneserze" Giuseppe Tornatore owe wnętrza są iście królewskie – muzealnie przestronne i z antycznymi wykończeniami, jakby Włoch chciał zakomunikować, że nie wszystko, co skrzy się blichtrem i wysmakowaniem, z urzędu niejako jest złotym rogiem, obfitującym bezdennym szczęściem. Dolę codzienności może za sobą targać – zdaje się przekonywać – nawet szanowany aukcyjny konsjerż i antykwariusz zarazem, któremu nie zbywa chyba wyłącznie kątów na nowe, warte krocie artystyczne wytwory.

Najnowszy obraz twórcy "Baarìi" to zatrważające studium samotności, z której nie zawsze udaje się wyzwolić; studium przewrotności pokracznego, chimerycznego fatum, którego kaprysy mogą dosięgnąć każdego i bez wyjątku. Bo jakkolwiek nie tłumaczyłoby się zapieczętowanego misterium, niejednoznacznego rozwiązania utworu – jakże dla reżysera charakterystycznego – los głównego bohatera tak czy siak jest uciemiężony, a jego niemoc podkreśla tylko klimat chłodu i deszczu, spowijających starą opuszczoną rezydencję i bar z naprzeciwka z enigmatyczną karlicą, której nie umknie choćby jeden liczebnik z ulicy. Podszyta niepokojem i tajemnicą (wzmocnionymi audiowizualną ornamentyką Fabio Zamariona i Ennio Morricone), historia Virgila Oldmana (Geoffrey Rush) przypomina więc raczej "Czystą formalność" i "Nieznajomą" niż "Cinema Paradiso" czy "Malenę", daleko bardziej komediowe w swym narzuconym odgórnie dramatyzmie i nie tak pesymistyczne.



Bo koniec końców twórca tytułowego konesera składa przecież w ofierze ciągłej tułaczki w pojedynkę i egzystencjalnej beznadziei, z których sideł nie są w stanie wydźwignąć go nawet wybrzmiewające wokół echem historii dzieła sztuki. Nie daje mu szans na szczęście, którego ten podskórnie pragnie. Zbliża ku niemu, obiecuje je, kusi nim, lecz ostatecznie, jakby wszystko było wyłącznie zbyt pięknym snem, klaszcze donośnie, wybudzając bohatera z błogiej drzemki i pozbawiając tym samym choćby cienia złudzeń na zmianę. Konstatuje ten sentencjonalny wytrych, jakoby życie, istotnie, nie zawsze usłane było różami, a jego prawdziwie radosne oblicze przynależało tylko wybranym. I bynajmniej nie musi się ono uśmiechać do dystyngowanego dżentelmena z nienagannym, niczym krój noszonego przezeń garnituru, obejściem, którym ów błyszczy w najwykwintniejszych restauracjach Starego Kontynentu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Virgil Oldman zajmuje się wyceną antyków oraz dzieł sztuki. Jest najlepszy i najdroższy w swoim fachu.... czytaj więcej
O męskim poświęcaniu się w imię kobiet i zawieraniu różnorodnych z nimi relacji nakręcono już masę... czytaj więcej
Virgil Oldman spędził całe życie na doskonalenie się w swoim fachu. Jest dyrektorem domu aukcyjnego i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones