Recenzja serialu

Życie na fali (2003)
Daniel Attias
David Barrett
Peter Gallagher
Kelly Rowan

Pod słońcem Kalifornii

W latach dziewięćdziesiątych, kiedy ogromny sukces święciło "Beverly Hills, 90210", serial wyświetlany w kilkudziesięciu krajach, którego gwiazdy z dnia na dzień zyskały olbrzymią sławę i
W latach dziewięćdziesiątych, kiedy ogromny sukces święciło "Beverly Hills, 90210", serial wyświetlany w kilkudziesięciu krajach, którego gwiazdy z dnia na dzień zyskały olbrzymią sławę i pieniądze, wydawało się, że już nic nie przebije tego fenomenu. Do czasu jednak, kiedy na ekranach TV zagościło "Życie na fali".

Pomysłodawcą historii był Josh Schwartz, który w momencie rozpoczęcia prac nad projektem miał tylko dwadzieścia sześć lat. Warto wspomnieć, że wielu bohaterów wzorował na swoich znajomych. 

Akcja serialu rozgrywa się w słonecznej Kalifornii, konkretnie w hrabstwie Orange County, skąd wziął się oryginalny tytuł "The O.C.". Ryan Atwood (Ben McKenzie), chłopak z dysfunkcyjnej rodziny, zostaje złapany z bratem na próbie kradzieży samochodu. Grożą mu poważne konsekwencje, jednak przejęty jego losem adwokat z urzędu, Sandy Cohen (Peter Gallagher), postanawia zabrać go pod opiekę swojej rodziny. Początkowo ten pomysł nie podoba się jego żonie, Kirsten (Kelly Rowan), ale powoli i ona zaczyna się przekonywać do nowego domownika, tym bardziej że Ryanowi udaje się zaprzyjaźnić z synem Cohenów - Sethem (Adam Brody), który nie ma bliskich przyjaciół, a do tego wzdycha do charakternej Summer Roberts (Rachel Bilson). Atwood poznaje też piękną dziewczynę z sąsiedztwa - Marissę Cooper (Mischa Barton), która zaczyna go intrygować.

   

Produkcja od początku wzbudziła zainteresowanie. Widać, że pracował przy niej cały sztab profesjonalistów. Świetnym posunięciem było wybranie takiej obsady, która nie była specjalnie znana szerszemu gronu odbiorców, mam tu na myśli przede wszystkim młodych aktorów, na których skupia się największa uwaga. Fanom serialu na pewno trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś inny mógł wystąpić zamiast nich. A niewiele brakowało, aby Ryanem został Chad Michael Murray

Każdy, kto będzie miał okazję obejrzeć "Życie na fali", szybko znajdzie swoich ulubieńców. Nawet czarne charaktery na przestrzeni kolejnych odcinków potrafią wzbudzić sympatię, jak Julie Cooper, którą zagrała uwodzicielska Melinda Clarke

"Życie na fali" obfituje w przeróżne perypetie; nie brakuje romansów, przyjaźni, tajemnic, bójek, rozstań, powrotów, problemów, ale i radości. Wielkim atutem serialu jest umiejętne przeplatanie humoru z momentami dramatycznymi. Piękne zdjęcia współgrają z rewelacyjnie dobraną ścieżką dźwiękową. Takie utwory, jak: "California" Phantom Planet, "Hallelujah"Jeffa Buckleya, "Forever Young" w wykonaniu Youth Group, "Speeding Cars" Imogen Heap - już zawsze będą mi się kojarzyć z ekranowymi mieszkańcami Orange County.


Oczywiście - jak przypadku każdego serialu - zdarzają się lepsze i nieco gorsze odcinki czy wątki, ale biorąc pod uwagę całość, wszystko wypada naprawdę dobrze. Mimo że opowieść rozgrywa się w Kalifornii, wśród niebywale zamożnych ludzi, to ma w sobie jakąś prawdę, coś uniwersalnego.

Podobno w założeniu miało powstać siedem sezonów, ale ostatecznie skończyło się na czterech. Może, gdyby nie odeszła jedna z głównych aktorek, byłoby inaczej. Z drugiej strony - przeciąganie wszystkiego nie wyszłoby pewnie fabule na dobre.

"Życie na fali" jest takim serialem, do którego ma się ochotę wracać. Pewnie jeszcze długo nie powstanie produkcja młodzieżowa, która choć w pewnym stopniu dorówna temu dziełu. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Życie na fali" stał się jednym z najpopularniejszych serialów w Stanach Zjednoczonych. Zaraz po takich... czytaj więcej
Miłośnikiem wszelkiej maści seriali obyczajowych byłem jeszcze w latach 90-tych, kiedy w telewizji... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones