Recenzja filmu

Człowiek pies (2005)
Louis Leterrier
Jet Li
Morgan Freeman

Powtórka z Leona?

Trailer – krótki filmik mający na celu (głównie dzięki sprawnej sztuce montażu) zachęcenie nas do obejrzenia danej produkcji. Przeważnie jest to namiastka najbardziej widowiskowych i
Trailer – krótki filmik mający na celu (głównie dzięki sprawnej sztuce montażu) zachęcenie nas do obejrzenia danej produkcji. Przeważnie jest to namiastka najbardziej widowiskowych i najlepszych scen, które będzie nam dane zobaczyć w kinie. Jego prawdziwym zadaniem jest jednak ukrycie wszelkich słabości i niedoskonałości, tak aby cały film przedstawić w jak najlepszym dla widza świetle. Najnowsze dzieło Louisa Leterriera posiada zwiastun światowej klasy, spełniający wszystkie powyższe kryteria. Fabuła "Człowieka psa" dawała reżyserowi wielkie pole do popisu. Bart (Bob Hoskins) jest egzekutorem długów. Do ich egzekwowania "używa" Dannego (Jet Li), człowieka, którego od dzieciństwa szkolił na psa obronnego. Jego umysł wykonuje tylko proste czynności, bezwzględnie zależne od swojego pana. Po zdjęciu obroży poprzedzonej rozkazem, Danny zamienia się w bestię, atakując wskazany cel. Wszystko zmienia się od spotkania z niewidomym stroicielem pianin, Samem (Morgan Freeman), który rozbudza w bohaterze miłość do muzyki i inne, nieznane dotąd uczucia… Jak już wspomniałem, potencjał historii jest spory. Mogło z tego powstać inteligentne kino akcji sugestywnie ukazujące dramat człowieka, któremu odebrano tożsamość, którego zniewolono i upodlono. Louis Leterrier mógł i powinien złamać reguły gatunkowe. Luc Besson po tak tragicznej passie producenckiej ("13 Dzielnica"; "Transporter") otrzymał wreszcie szansę na wyrwanie się z kiczu dla mas. Powrót do filmowych źródeł "Leona" wydawał się wręcz namacalny, bo przecież podobnie jak "zawodowca" uratowała miłość do Matyldy, tak Dannego ze szponów przemocy uratowała miłość do muzyki. Niestety Luc Besson odbił się od dna w sposób niewystarczający, sięgający zaledwie poziomu poprawności. Największym jednak jego błędem było powierzenie reżyserii Leterrierowi, który po prostu nie wiedział, jaki film chciałby zrobić. Czy ma powstać produkt artystyczny, stawiający środek ciężkości na psychologicznej przemianie, czy też efektowna zabawa w kino, opierająca się głównie na sprawności fizycznej Jeta Li? Owe rozdarcie jest aż nadto widoczne. Obok naprawdę ciekawych scen kameralnych (próby odnalezienia się głównego bohatera w świecie nowych dla niego wartości), otrzymujemy, więc zwykłą, niepotrzebną i pustą "nawalankę". Problemem jest tu nie jakość, a ilość, gdyż do Yuen Wo Pinga nie sposób się przyczepić. Wszystkie starcia są bardzo efektowne, ale przede wszystkim, po prostu wściekłe. Patrząc na nie, ma się rzeczywiste wrażenie ataku rozwścieczonego psa obronnego. Jednak skutkiem nadmiaru walk, jest brak czasu na głębszą analizę bohatera. W ten sposób fani akrobacji Chińczyka będą nudzili się na podczas jego rozmów z Samem, natomiast reakcja ludzi szukających w kinie czegoś więcej niż tylko rozrywki będzie odwrotna. Prawdziwą wartością aktora jest dla mnie znakomita gra w średnim bądź nawet zły filmie (za wzór stawiam Nicka Nolte w "Hulku"). Morgan Freeman jest klasą samą dla siebie, więc jakiekolwiek słowa są tu zbyteczne. Bob Hoskins jest urodzonym czarnym charakterem, tu rolę Barta odegrał koncertowo. Po kilku niezbyt popularnych produkcjach chyba "wyczuł" szansę na powrót do pierwszej ligi. Jego postać jest władcza, niesłychanie zaborcza, roszcząca sobie całkowite prawo do kontroli nad życiem swojego "psa". Największą zagadką pozostawał Jet Li. Czy aktor posługujący się głównie "językiem ciała" sprawdzi się w roli dramatycznej? Jak najbardziej. Jet ukazał wreszcie swoją wrażliwość, a nawet słabość, bowiem pierwszy raz w swojej karierze uronił łzę. Zagrał spokojnie, z wyczuciem, nie szarżował i zapewne dużo nauczył się laureata Oscara. Być może będzie to dla niego wyrwanie się z "aktorskiej szuflady" etatowego "one man army"? Stracona szansa, niewykorzystana okazja, długo by można wymieniać określenia dla tego filmu. Chyba rzeczywiście nadzieja jest matką głupich, skoro wierzyłem, że "Człowiekiem psem" pan Besson powróci do formy. Schematy, banały i konwencje pochwyciły jego talent w bezmiar bezproduktywnej komercji. Sebastian Pytel
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Boże mój, Boże, można byłoby pomyśleć, że współczesne kino niczym już nas nie zaskoczy... A jednak. Kilka... czytaj więcej
Z początku nastawiałam się na film typu "zabij, bo jak nie, to sam cię zabiję". Niby trochę jest w tym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones