Recenzja filmu

Kac Vegas w Bangkoku (2011)
Todd Phillips
Bradley Cooper
Ed Helms

Powtórka z rozrywki

Po spektakularnym sukcesie "Kac Vegas", sequel można było rozpatrywać jedynie w kategoriach "kiedy", a nie "czy". Jednak główną siłą, która tak bardzo przemawiała na korzyść filmu Todda
Po spektakularnym sukcesie "Kac Vegas", sequel można było rozpatrywać jedynie w kategoriach "kiedy", a nie "czy". Jednak główną siłą, która tak bardzo przemawiała na korzyść filmu Todda Phillipsa, była jego świeżość. I tu pojawia się kluczowe pytanie: czy można zrobić coś nowego i zaskakującego w komedii, która z zasady opowiada o konsekwencjach imprezy dnia wczorajszego? Chyba nie, a twórcy "Kac Vegas w Bangkoku" (kolejny raz brawa dla polskiego dystrybutora...) nawet nie próbują. I chwała im za to.

W swoim najnowszym filmie Phillips tworzy tak naprawdę kalkę hitu sprzed dwóch lat, a zmiany ograniczają się jedynie do niezbędnej kosmetyki. Tym razem grupa przyjaciół udaje się do Tajlandii na ślub Stu. Wszystko idzie zgodnie z planem, a wieczór kawalerski zostaje ograniczony do kulturalnej konsumpcji piwa przy ognisku. Jednak poranek okazuje się niezwykle zaskakujący. Od razu muszę uprzedzić, jeśli znasz pierwszy film na pamięć, nic cię nie zaskoczy. "Kac Vegas w Bangkoku" przypomina miejscami nie sequel, a remake poprzedniego obrazu. Na całe szczęście, reżyser podszedł do drugiej części w najlepszy z możliwych sposobów, nie ukrywając w żaden sposób tych słabości. Co więcej, Phillips przekuwa wtórność w zaletę. Skacowani bohaterowie od pierwszej sceny, z rozbrajająca szczerością, powtarzają, że "to zdarzyło się znowu". Zaprawiony w bojach widz czuje się jak w domu, przyjmując każde zbieżności z "jedynką" jako bezpretensjonalne nawiązania.
"Kac Vegas w Bangkoku" prezentuje dokładnie taki sam poziom humoru co poprzednik. Reżyser umiejętnie utrzymuje równowagę na granicy dobrego smaku, prezentując humor miejscami iście koszarowy. Nie ma tu żadnych świętości, a wszelkie granice są wielokrotnie naruszane. Jednak to film zrobiony z rozbrajającą wręcz szczerością. Jeśli kupujesz to, co widziałeś w "Kac Vegas", na "dwójce" będziesz bawił się przednio. Co ważne, nie wydaje się, że film został zrobiony jedynie po to, by zarobić kolejne, grube miliony dolarów. To obraz, który mimo oczywistego zmęczenia materiału wyjściowego, nadal sprawia wrażenie świeżego i szczerego.

Bohaterowie to wciąż ta sama banda świrów, którą pokochały miliony. Bałem się trochę, że nie należące do "watahy" postacie, takie jak niezapomniany Pan Chow, zostaną wplecione w fabułę trochę na siłę. Tak się jednak nie dzieje i nie ma nieprzyjemnego uczucia, że "coś zostało wymuszone". Jak zwykle cały film kradnie Alan w wykonaniu Zacha Galifianakisa. Tej postaci zwyczajnie nie da się nie kochać.

Najnowszy film Todda Phillipsa to produkcja zaskakująco dobra. Dobra reżyseria i aktorstwo sprawiły, że powtórzony żart nadal bawi tak samo. Jeśli więc chcesz spędzić przyjemne dwie godziny w kinie, a nadal masz w pokoju plakat "Kac Vegas", druga część to strzał w dziesiątkę.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Większość widzów zna ból nieznośnego kaca po imprezie.Podejście do niego jest zupełnie inne, gdy pojawia... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones