Recenzja filmu

Piętno (1997)
Sean Mathias
Clive Owen
Lothaire Bluteau

Różowy akcent w obozowej rzeczywistości

Powstało już wiele filmów o II Wojnie Światowej. "Lista Schindlera" traktująca o Holocauście, "Pianista" ukazujący tragiczne oblicze wojny, czy choćby nawet polska komedia "Jak rozpętałem Drugą
Powstało już wiele filmów o II Wojnie Światowej. "Lista Schindlera" traktująca o Holocauście, "Pianista" ukazujący tragiczne oblicze wojny, czy choćby nawet polska komedia "Jak rozpętałem Drugą Wojnę Światową". Wydaje się, że wszystko w tym temacie zostało już powiedziane, że dzięki tym filmom mogliśmy poznać bolesną historię prześladowań Żydów, Polaków i wszystkich wrogów III Rzeszy. Jednak temat eksterminacji homoseksualistów zawsze był szeroko omijany w tego typu produkcjach. W kinowym obrazie obozów koncentracyjnych nigdy nie brakowało żółtych trójkątów noszonych przez Żydów, czy też czerwonych, które były przypisane więźniom politycznym, za to nigdy nie widziałam na ekranie trójkąta różowego oznaczającego homoseksualistów. Aż do czasu, gdy obejrzałam "Bent".

Akcja filmu rozgrywa się w czasie II Wojny Światowej. Max (Clive Owen) jest gejem, który nie stroni od dobrej zabawy, pijaństwa i przygodnych romansów. Swoich partnerów traktuje przedmiotowo, dba tylko o swoje przyjemności. Pewnego dnia zostaje on aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tam poznaje Horsta (Lothaire Bluteau), z którym pracuje przy przenoszeniu kamieni. Z czasem między mężczyznami rodzi się uczucie, które mimo ciężkich warunków przeradza się w miłość, ale miłość trudną i nieszczęśliwą, która nauczy Maxa, co to znaczy naprawdę kochać i troszczyć się o drugiego człowieka.

Historia opowiedziana w filmie jest niezwykle poruszająca, pełna wyrazistych emocji i smutku. Szkoda tylko, że sam obraz nie jest już tak zachwycający. Sean Mathias, reżyser "Bent" nie wykorzystał niestety ogromnych możliwości, jakie dawał mu scenariusz i w efekcie powstał film mierny, który choć wzrusza, nie zachwyca. Bo jak oddać się w pełni współprzeżywaniu tragedii bohaterów, kiedy wokół nich zauważamy tyle niedorzeczności, które nie pozwalają zapomnieć, że to wciąż tylko film? Zdecydowanie za mało przekonujący jest obóz koncentracyjny ukazany w "Bent". Osobne prycze dla każdego z więźniów, przestronne baraki i długie przerwy w pracy – to nie jest miejsce kaźni, które znamy z takich filmów, jak chociażby "Życie jest piękne". Gdyby Mathias bardziej skupił się na należytym ukazaniu obozu w Dachau obraz zyskałby dużo na realizmie, a przez to i na sile przekazu. "Bent" powstał na podstawie sztuki Martina Shermana o tym samym tytule i być może właśnie dlatego tak fatalnie ogląda się go na ekranie. To, co dobrze wygląda w teatrze. wydaje się blade i wybrakowane, jeśli zostanie nieumiejętnie przetłumaczone na język filmu. Na scenie to emocje są najważniejsze, natomiast w kinie ważny jest też obraz całości, o czym chyba zapomniał reżyser.

Bardziej poszczęściło się Mathiasowi przy doborze aktorów. Clive Owen bardzo dobrze pokazał nam stopniową przemianę Maxa z niezdolnego do miłości egocentryka we wrażliwego i troskliwego człowieka. Lothaire’mu Bluteau też nie najgorzej udało się wykreować postać Horsta, chociaż czasami miałam wrażenie, że jego gra jest wymuszona i nienaturalna.

Sama tematyka filmu jest bardzo poważna. "Bent" stanowi swego rodzaju hołd, dla tych, o których zwykle się zapomina wymieniając największe ofiary nazizmu – o homoseksualistach. Mathias podjął również próbę ukazania żołnierzy SS nie jako bezwzględnych oprawców, ale jako kolejne ofiary reżimu III Rzeszy. Ich ocierane po kryjomu łzy mają nam przypomnieć, że oni również cierpią, będąc zmuszanymi do znęcania się nad więźniami. W dodatku film ukazuje bezsens chorej nienawiści do homoseksualistów i to nie tylko tej żywionej przez nazistów, ale przez ludzi w ogóle. Ostanie zdanie Maxa zdaje się skierowane nie tyle do Horsta, co do wszystkich, którzy nie tolerują miłości między dwoma mężczyznami: "Kocham cię. Co w tym złego?!".

"Bent" jest filmem ważnym w kinematografii wojennej, jednak nie wybitnym. Myślę, że warto go obejrzeć chociażby ze względu na trudny i ważny temat eksterminacji homoseksualistów podczas II Wojny Światowej. Chociaż pewnie nikt się nie zachwyci nad tym obrazem, to jednak myślę, że każdy się zamyśli. Choćby na chwilę.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones