Recenzja filmu

The Suicide Note (2016)
Jake Helgren
Kirby Bliss Blanton
Brant Daugherty

Samobój

"Suicide Note” jest produkcją Lifetime'u – stacji, która przeciętnemu odbiorcy kojarzy się z prozaicznością i automatyzmem. Nie oznacza to jednak, że Helgren zwolniony został z nakręcenia
Współlokatorka ambitnej studentki psychologii popełnia samobójstwo. Dziewczyna, która sama targnęła się niegdyś na swoje życie, nie chce wierzyć w suicidydalne zapędy koleżanki. Wszczyna śledztwo w sprawie jej śmierci i odkrywa przerażający sekret.

Właściwie odkrywa Molly to, czego nie widzą otaczający ją ślepcy. Scenariusz "Suicide Note" – najnowszego filmu Jake'a Helgrena – okazuje się banalny do bólu. Tytuł powinien zobowiązać młodego twórcę (zarazem reżysera i autora skryptu) do zabawy konwencją "murder mystery", do mieszania wątków i tropów, wodzenia oglądającego za nos. Omamieni, jeśli w ogóle, zostajemy negatywnie: rozwiązanie fabuły nijak nie emocjonuje, przez co przyglądamy się ostatnim scenom dreszczowca bardziej ze znużeniem niż z wypiekami na twarzy. Co gorsza, około trzydziestej minuty seansu niemal każdy widz zdoła przewidzieć, jaka "niebywała" tajemnica kryje się za śmiercią biednej bohaterki epizodycznej.

Kirby Bliss Blanton, znana z shockerów "The Green Inferno" oraz "Blizna 3D", ciężar roli głównej nosi z gracją godną topmodelki. Jako Molly White aktorka przechadza się po planie zdjęciowym, jakby na głowie kazano jej trzymać książkę. Wygląda głupio, bo i pracuje z durnym materiałem. Profesjonalizmu posiada wystarczająco, by nie manifestować tej konsternacji w każdej scenie. Towarzyszący Blanton koledzy po fachu także sprawiają wrażenie aktorów-modeli: ich ładne buźki kamuflować mają ubytki w predyspozycjach zawodowych.

"Suicide Note" jest produkcją Lifetime'u – stacji, która przeciętnemu odbiorcy kojarzy się z prozaicznością i automatyzmem. Nie oznacza to jednak, że Helgren zwolniony został z nakręcenia thrillera zajmującego, a nawet jakkolwiek wartościowego. Na niespełna 85-minutowy film składa się maksymalnie dziesięć minut nieprowokujących do ziewania. Biorąc pod uwagę, jak obiecującą karierę wróżył reżyserowi jego pierwszy autorski projekt – horror "Varsity Blood" – rozczarowanie jest nadto głębokie.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones