Recenzja filmu

Miłość od pierwszego ugryzienia (2014)
Thomas Cailley
Adèle Haenel
Kévin Azaïs

Serce pod ostrzałem

Cailley finezyjnie żongluje rzeczonymi konwencjami, zaś fakt, że każdą z nich udaje mu się koniec końców obronić, wynika w dużej mierze z chemii między ekranowym duetem Haenel-Azais. Aktorka,
Zanim posypią się iskry, mamy całkiem niewinne zapasy. Ona kładzie go na łopatki, on odpłaca pięknym za nadobne, zatapiając zęby w jej ciele. Niech Was nie zwiedzie polski tytuł i anglosasko brzmiące nazwisko reżysera. "Miłość od pierwszego wejrzenia" (czy w zgodzie z francuskim oryginałem "Les combattants") to film nicujący schematy rządzące komedią romantyczną i zaprzęgający wojenną metaforykę w służbę przewrotnej, miłosnej historii. Przewrotnej o tyle, że sprowadzającej liryczne frazy o "sercu jako polu bitwy" na zaskakująco dosłowny poziom.

Arnaud (Kevin Azais) jest spokojny, skryty i ostatnim miejscem, w którym go sobie wyobrażamy, jest wojskowy poligon. Madeleine (Adele Haenel) odwrotnie – przypomina posępną, nakręcaną zabawkę, wyrzucającą z siebie opryskliwe uwagi i sarkastyczne komentarze. Chłopak odziedziczył po ojcu tartak i zostaje zatrudniony do budowy szopy u rodziców Madeleine. Dziewczyna w tym czasie nieustannie hartuje swoje ciało, chce przeżyć resztę życia w mundurze. Oboje spotkają się na dwutygodniowym treningu przygotowującym do wojskowej służby. Słowem, frazes o pójściu za kimś w ogień staje się ekranowym ciałem.

Reżyser, Thomas Cailley, widzi w rozkwitającym między parą bohaterów uczuciu podskórną, ale w gruncie rzeczy bezpardonową, grę o dominację. Ustawia ich w sytuacjach, które pozwalają ten wątek wyeksponować: zabawnych i balansujących na granicy czarnego humoru sekwencjach szkolenia, ale również w chwilach, gdy Madeleine kruszy mury oddzielające ją od świata i otwiera się na Arnauda. Solidnie napisana i przeprowadzona ewolucja tych postaci ma zresztą odbicie w gatunkowej fakturze filmu: obraz zaczyna się jak przyprawiony sarkazmem dramat, by następnie przejść w rejony naszpikowanej tragikomicznymi miniaturami farsy (ze świetną rolą Nicolasa Wanczyckiego w roli absurdalnie cierpliwego porucznika Schlieffera), a następnie podążyć szlakiem konwencjonalnego melodramatu i zakończyć bieg w absolutnie nieprzewidywalnym stylu.

Cailley finezyjnie żongluje rzeczonymi konwencjami, zaś fakt, że każdą z nich udaje mu się koniec końców obronić, wynika w dużej mierze z chemii między ekranowym duetem Haenel-Azais. Aktorka, znana choćby ze świetnej "Suzanne" Katell Quillevere, z polotem i wdziękiem kreuje postać, dla której momenty słabości są zazwyczaj katalizatorem agresywnego kontrataku. Jej Madeleine jest paradoksalnie i zapalczywa, i zimna jak stal, wrażliwa i bezlitosna. Arnaud z kolei to w interpretacji Azaisa tyleż apatyczny introwertyk, co kompletna enigma. Jego osobowość – co ma swój ironiczny, feministyczny wymiar – kształtuje się dopiero w kontakcie z ukochaną.

Nieco zbyt rozmodlony, zafascynowany słonecznymi łunami i rzęsistym deszczem operator David Cailley, stawia kropkę nad i. "Miłość od pierwszego wejrzenia" sprawdza się zarówno jako wzorzec gatunku, jak i jego redefinicja. Make love like war? Można i tak.
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones