Recenzja wyd. DVD filmu

Smaczny kąsek

Szanowna Redakcjo, Panie i Panowie Maniacy, w filmie "Julie&Julia" przyjemność gotowania w pełni przekłada się na przyjemność oglądania. Dlatego też śmiem bronić produkcji Nory Ephron przed
Szanowna Redakcjo, Panie i Panowie Maniacy, w filmie "Julie&Julia" przyjemność gotowania w pełni przekłada się na przyjemność oglądania. Dlatego też śmiem bronić produkcji Nory Ephron przed zarzutami szanowanego redaktora Marcina Pietrzyka. Uznam jego zarzuty tylko, jeśli sam jest zapalonym kucharzem. Jeśli nie – niech zamilknie na wieki. 

Film Nory Ephron to połączenie historii dwóch kobiet: Julii Child (Meryl Streep), która w 1949 roku z nudów zaczęła swoją przygodę z gotowaniem i Julie Powell (Amy Adams), która pięćdziesiąt lat później postanawia wreszcie zrobić coś od początku do końca i również z nudów przez 365 dni przygotowuje 524 potrawy z książki kucharskiej Child. 

Panie i Panowie Maniacy, wiem powiało nudą. Jako obrońca, z ciężkim sercem, przyznaję słuszność zarzutu co do przeciętnego poziomu całej fabuły. Nie ma tu Historii i to w przypadku obu bohaterek. Wszystko poza gotowaniem jest jakby na siłę dołożone do scenariusza. Perypetie związane z miejscem pobytu Childów stają się w końcu nużące, a życie prywatne pani Powell powiewa nudą. Postaci kobiece w ogóle nie są tu trafione. Ich analiza prowadzi do niekorzystnych wniosków, do jakich doszło oskarżenie. 

Pozwolę sobie zacytować: „myślą przewodnią tej komedii jest to, że prawdziwe spełnienie kobiety możliwe jest tylko przy garach.” oraz „Można wręcz uznać komedię za obraz profeministyczny”. Krzywdzące dla kobiet. Jednak niezaznajomionym ze sztuką gotowania takie mylne wnioski mogą przejść przez myśl w trakcie obserwowania życia znudzonej żony dyplomaty, która w latach pięćdziesiątych nie miała jeszcze zbyt wielkiej dowolności wyboru drogi życiowej czy też niespełnionej pisarki z brakiem perspektyw zawodowych i mieszkaniowych. 

"Julie&Julia" nie jest jednak banalną, szablonową komedyjką romantyczną. Obyło się bez wyświechtanych wątków miłosnych, przyprawiających już o mdłości. Zamiast tego mamy miłość do sztuki kulinarnej, więc coś jakby powiew świeżości. Są i rozczarowania (galaretka z nóżek) i rękoczyny (kurczak z nadzieniem), płacz i rozpacz (homary) i spełnienie (kaczka). A wszystko to pokazane tak apetycznie, że nie radzę oglądać z pustym żołądkiem. 

Panie i Panowie Maniacy, nie jestem obrońcą obiektywnym, uwielbiam gotować i przyznaję się do tego. Nie jestem feministką ani kobietą spełniająca się tylko w kuchni. Za to kocham sprawiać przyjemność innym, gotując. A "Julie&Julia" to obrazek tak apetyczny, że radzę odrzucić wszelkie ideologiczne interpretacje i przez dwie godziny po prostu podziwiać to, co można wyczarować w kuchni. I nie ważne, czy to będzie francuskie, włoskie czy polskie. Co kto lubi i co kto umie. Oskarżycielowi zaś, nieczułemu na projekcję wizualną, proponuję doświadczyć smaku na żywo. W razie czego oferuję własną kuchnię.

Bon appetit! Jak mawiała Julia Child.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czym jest życie bez pasji? Wszak to ona popycha nas naprzód, daje siłę, by stawiać czoła codziennym... czytaj więcej
Co mogę zacząć robić? Co lubię robić? Jak zmienić coś w życiu? Mniej więcej takie pytania zadaje sobie... czytaj więcej
Jedzenie jest jedną z największych przyjemności w życiu. Przyjemnością może być też przyrządzanie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones