Recenzja filmu

Sonia (2016)
Catti Edfeldt
Lena Hanno

Sonia w krainie czarów

"Sonia" odstaje od kinowo-młodzieżowej normy niespiesznym rytmem narracji. To film, w którym pełno pustych miejsc, narracyjnego "powietrza". Potęguje to efekt dziwności, niezręczności kolejnych
Siedmioletnia dziewczynka bawi się na śniegu, bierze do ręki sopel lodu, przykłada do oka niczym soczewkę i obserwuje przezeń świat, nagle zniekształcony i odrealniony. Oto "Sonia" w pigułce. Film dla dzieci, który przyjmuje dziecięcą perspektywę, który pokazuje rzeczywistość w całym jej potencjale bycia dziwną, straszną, fascynującą. Opowieść o dziecięcej wyobraźni i jej mocy przekształcania doświadczeń - na dobre i na złe. W czasach, gdy kinowa magia jest w stanie wykreować na ekranie w zasadzie wszystko, holendersko-szwedzka produkcja nie idzie na całego, nie podpowiada młodym widzom, co mają sobie wyobrażać. Wręcz przeciwnie, robi krok wstecz. Zarazem opiewa potęgę dziecięcej kreatywności, jak i przed nią przestrzega.     


W jednej ze scen ojciec tytułowej Sonii pokazuje jej rozświetlającą niebo za oknem zorzę polarną. Dla siedmiolatki rozróżnienie między zwyczajnym a magicznym nie jest jednak jeszcze tak precyzyjne jak dla dorosłego. Rodzic liczy na zachwyt dziewczynki nad niesamowitością świata. Dla Sonii jednak równie osobliwa co zorza polarna może być zwykła wizyta w domu koleżanki. Granicami świata przedszkolaków czy pierwszoklasistów są wciąż jeszcze granice rodzinnego domu: style życia i zwyczaje narzucone im przez rodziców. "Innego" nauczą się dopiero od kolegów, na podwórku, na szkolnym korytarzu, odwiedzając pierwszych przyjaciół. O tym właśnie opowiada film Catti Edfeldt i Leny Hanno.

Do klasy Sonii dołącza nowa dziewczynka: przebojowa i apodyktyczna Celestyna. Rudowłosa cwaniara, która jak gdyby nigdy nic wdaje się w dyskusje z nauczycielką, jest przeciwieństwem nieśmiałej, grzecznej Sonii. Kiedy Celestyna zaprosi ją do siebie na wspólne nocowanie, będzie to wydarzenie na miarę wizyty w magicznym królestwie. Alicja trafiała do Krainy Czarów przeszedłszy przez króliczą norę, Sonia doświadcza czegoś podobnego - tyle że w gościnie u nowo poznanej koleżanki. Wyłożony liściastą tapetą korytarz, pies z dziwnym guzem na czole, zbuntowany starszy brat Celestyny, jej rodzice albo mówiąca w innym języku babcia - wszystko, czego doświadczy dziewczynka w obcym domu za dnia, wróci do niej w nocy podczas sennej wędrówki przez labiryntowe korytarze cudzego mieszkania.   


"Sonia" zarazem wykorzystuje familijny schemat podróży przez magiczną krainę, jak i frapująco wywraca stereotypy opowieści dla najmłodszych. To nie kolorowa Celestyna jest tu główną bohaterką, choć zazwyczaj właśnie podobnie "charyzmatycznym" i "większym niż życie" postaciom przysługuje rola protagonistów. Wycofana Sonia może nie przyciąga tak bardzo uwagi, ale jest doskonałym awatarem dla młodego widza. Kimś, z kim łatwo się utożsamić i komu łatwo kibicować - także w zdziwieniu i irytacji rozbuchanym zachowaniem Celestyny. "Sonia" odstaje też od kinowo-młodzieżowej normy niespiesznym rytmem narracji. To film, w którym pełno pustych miejsc, narracyjnego "powietrza". Potęguje to efekt dziwności, niezręczności kolejnych doświadczanych przez bohaterkę sytuacji. Dorosłemu przygoda Sonii może się dłużyć, ale rówieśnicy bohaterki powinni odnaleźć się w tej historii jak - nie przymierzając - we własnych domach. Kto szuka filmu dla dzieci, który zgrabnie tematyzuje i przepracowuje doświadczenia małego widza, ten nie musi już dalej szukać.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones