Recenzja filmu

Wzgórza mają oczy II (1984)
Wes Craven
Kevin Spirtas
Michael Berryman

Strach ma wielkie oczy, wzgórza nie

Kontynuacje horrorów nie muszą być fatalne, dowodzą tego drugie części "Hellraisera" czy "Phantasm". "Wzgórza mają oczy II" są natomiast doskonałym potwierdzeniem stereotypu dotyczącego
Kontynuacje horrorów nie muszą być fatalne, dowodzą tego drugie części "Hellraisera" czy "Phantasm". "Wzgórza mają oczy II" są natomiast doskonałym potwierdzeniem stereotypu dotyczącego sequeli - trzeba by było intensywnie się napracować, żeby nakręcić jeszcze gorszy film. Może dlatego, że pierwowzór także nie należał do wybitnych osiągnięć gatunku.

Mam świadomość, że istnieją zapaleńcy, dla których krótka seria z początku kariery Wesa Cravena nosi brzemię kultowej. Znam też argumentację obrońców drugiej części, jakoby był to doskonały przykład ekspresji klimatu lat 80. Jednak w moim odczuciu tandeta obrała tu niewłaściwą drogą, bo jeżeli horror nie jest ani straszny, ani śmieszny, to może być jedynie żenujący.

Zaczyna się całkiem solidnie. Młodzieńcza paplanina i wygłupy w autobusie brzmią wiarygodnie i gdyby po pół godzinie pojawiły się napisy, to dałbym cztery gwiazdki za nie najgorszą film obyczajowy. Później zaczyna się dramat (a przecież miał być horror...) - rodzinka psychopatów w ciuchach jak z powieści Philipa K. Dicka (coś między Conanem a Mad Maxem), pułapki niczym z "Kevin sam w domu", gra na poziomie polskiego serialu, walki jak z polskiego osiedla, a już szczytową zdobyczą scenariuszowego idiotyzmu jest końcowa scena z ognistym kręgiem. Jedyne niezłe momenty to retrospekcje do pierwszej części, których jest tu tak dużo, że w zasadzie osoby ceniące sobie czas mogą odpuścić zaznajamianie się z produkcją z roku 1977.

Jest jeszcze Pluto, czyli Michael Berryman (ostatnio znany przede wszystkim ze współpracy z Robem Zombie), który przez chorowanie na hipohydrotyczną dysplazję ektodermalną często odgrywa role mutantów, kosmitów i tym podobnych. To jedna z tych person związanych ze światkiem horroru, dla których sięga się po filmy z nawet najgorzej zapowiadającym je opisem. Nic nie szkodzi, że ewidentnie zginął w pierwszej części, a jego zmartwychwstanie to haczyk na fanów mojego pokroju. Szkodzi natomiast, że nawet on wypadł bezbarwnie i irytująco.

Trudno uwierzyć, że Craven po nakręceniu tego "dzieła" mógłby nie zapłakać (przyznał natomiast, że wyreżyserował je wyłącznie ze względów finansowych), ja miałem ochotę płakać bardziej niż po śmierci Mufasy. Brakuje tu akcji, humoru, strachu, brakuje absolutnie wszystkiego i nie istnieje żaden powód poza masochizmem, dla którego powinniście sięgnąć po tę lichą produkcję.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones