Recenzja filmu

Jak ojciec i syn (2013)
Hirokazu Koreeda
Masaharu Fukuyama
Machiko Ono

Syn, czyli kto?

Zaletą filmu jest to, że Koreeda oparł się pokusie tabloidyzacji historii. Nie ma tu nawet jednego momentu, w którym można by posądzić reżysera o szukanie taniej sensacji. Koreeda unika również
Porodówki nie mają ostatnio dobrej passy w kinie. W Polsce możemy oglądać "Oszukane", zaś w Japonii powstał dramat "Jak ojciec i syn" ("Soshite chichi ni naru"). Oba poruszają ten sam temat zamiany noworodków.

W filmie Hirokazu Koreedy bohaterami są dwie pary: Nonomiya i Saiki. Sześć lat temu w obu tych rodzinach na świat przyszedł syn. Teraz dowiadują się, że synowie powędrowali nie do tych rąk, co potrzeba. Obie rodziny muszą zdecydować, co zrobić ze świadomością, że przez lata obdarzali miłością nie swoje dziecko. Wspólnie próbują się poznać, zrozumieć zaistniałą sytuację i nadać jej sens. Od czasu do czasu pojawiają się tarcia wywołane kompleksami, strachem lub po prostu egoizmem.

Zaletą filmu jest to, że Koreeda oparł się pokusie tabloidyzacji historii. Nie ma tu nawet jednego momentu, w którym można by posądzić reżysera o szukanie taniej sensacji. Koreeda unika również ckliwości. Nie zamienił fabuły w tani wyciskacz łez, choć przecież temat sam się o to prosił. Zamiast tego postanowił na poważnie zająć się odpowiedzią na pytanie, jak też ludzie mogą zachowywać się w tak przykrej dla wszystkich sytuacji. Musi być cierpliwym i bacznym obserwatorem ludzkiej egzystencji, ponieważ stworzył naprawdę bardzo prawdziwe postaci. Widz nie będzie miał większych kłopotów z utożsamieniem się z nimi, a co za tym idzie z doświadczeniem na własnej skórze niemożliwego dylematu, przed jakim stanęli bohaterowie.

Jednak to, co jest siłą filmu, jest zarazem i jego słabością. Wydaje się bowiem, że Koreeda tak bardzo nie chciał ulec pokusie skandali i ckliwości, że działał zbyt asekurancko. Jego artystyczne wybory są bezpieczne, a przez to mało ciekawe. "Jak ojciec i syn" jest niestety przykładem na to, jak temat obrazu zdominował samą fabułę. I co z tego, że aktorzy całkiem zgrabnie poradzili sobie z przypisanymi rolami? Całość przecież i tak opiera się wyłącznie na pomyśle z podmienionymi dziećmi. Już to wystarczy, by wzburzyć widownię. A tymczasem w kinie to nie temat, a jego prezentacja powinna być najważniejsza. W innym wypadku można byłoby sobie darować kręcenie filmów i zatrzymać się na etapie pisania do nich opisów.

Może jestem nieco zbyt surowy dla reżysera. Jednak Koreeda jest sam sobie winny. Nikt przecież nie kazał mu tego filmu kręcić. Był to od początku jego pomysł, powinien był więc się wcześniej dobrze zastanowić, czy starczy mu siły, by całość udźwignąć. Z drugiej strony, nie mogę wykluczyć, że decyzje reżysera były świadomym wyborem. W końcu nie mam żadnych wątpliwości, że dla wielu "Jak ojciec i syn" będzie filmem bardzo dobrym przede wszystkim dlatego, że zostaną poruszeni przez samą ideę zamiany dzieci w szpitalu.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Podejście kameralne i emocjonalna powściągliwość mogą być kontrowersyjne w kontekście tematu, jaki podjął... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones