Recenzja filmu

Largo Winch (2008)
Jérôme Salle
Tomer Sisley
Kristin Scott Thomas

Tajny agent jej francuskiej gospodarki

Postać Largo Wincha przeszła pełną popkulturową drogę, by skończyć na srebrnym ekranie. Zaczęło się od słynnych powieści Jeana Van Hamma, który następnie wraz z rysownikiem Philippe Francq
Postać Largo Wincha przeszła pełną popkulturową drogę, by skończyć na srebrnym ekranie. Zaczęło się od słynnych powieści Jeana Van Hamma, który następnie wraz z rysownikiem Philippe Francq przeniósł historię na kartki komiksu. Tytuł odniósł wielki sukces na całym świecie i w 2001 roku Largo o twarzy Paolo Segantiego trafił do telewizji. W końcu Jérôme Salle (świetny "Anthony Zimmer" na koncie) wyreżyserował film kinowy. I wszystko wskazuje na to, że "Largo Winch" to początek serii, bo Francuzi nie gęsi, swojego Bonda mają. Tudzież chcieli by mieć.

Largo Winch (Tomer Sisley) to miliarder, dziedzic wielkiego finansowego imperium, playboy, awanturnik i facet o umiejętnościach Agenta 007. To w ogóle taki Bond, tylko że francuski i o bałkańskich korzeniach. No i z portfelem zasilanym przez wolny rynek, a nie brytyjskich podatników. Winchem prawdopodobnie będzie Richie Rich, jak już dorośnie. Film Salle’a restartuje opowieść, którą przedstawił już wcześniej serial "Largo" i tym samym powraca do korzeni tytułowego bohatera. Kluczową postacią staje się Nerio Winch (świetny Miki Manojlović), który adoptował Largo i wyznaczył na swego następcę. To człowiek który ucieleśnia mit "od pucybuta do milionera", założyciel wielkiej korporacji zwanej Grupą W, który jak przystało na wpływowego magnata finansowego, miał licznych wrogów - toteż już w pierwszej scenie filmu ginie z rąk anonimowego zamachowca.

Salle opowiada o przejęciu przez Largo schedy po ojcu i poszukiwaniu ludzi odpowiedzialnych za jego śmierć. W licznych scenach retrospektywnych reżyser przybliża nam traumatyczne życie bohatera i jego relacje z przybranym ojcem. Mimo sporych zawiłości obyczajowych, nie spodziewajcie się jednak wielkich dramatów – nie to jest przecież celem tego filmu. Główną osią fabularną jest sensacyjna intryga, w której pewna – pardon - zimna suka (w tej roli doskonała Kristin Scott Thomas) chce przejąć miliardy głównego bohatera. Largo będzie musiał więc przebyć pół świata, natłuc paru draniom i podrzeć koszulę za kilka tysięcy, by pokonać zło i zgodnie z wolą ojca zasiąść w fotelu prezesa. Norma.

Lecz w tej blisko dwugodzinnej zabawie, na szczęście brak większych pretensji. Tak, Francuzi chcieliby dorównać bonzowskiej serii – jej ducha czuć tu niemal wszędzie. Ale obok tej fascynacji całkiem udanie egzystuje zupełnie inna jakość. Mamy świetny montaż, bardzo udaną muzykę Desplata i przede wszystkim charyzmatycznego bohatera. Sisley jest dokładnie taki, jaki być powinien. Czarujący, niepokonany, ale i wiarygodny. Prawda, jego bohater wychodzi z wszelkich opresji bez szwanku (a przynajmniej takiego, który mógłby dłużej się odbić na jego zdrowiu), bawi się klawymi gadżetami i łamie kobiece serca, ale bliżej mu do szarego kowalskiego, niż Supermana. A przecież jakby nie było, facet ma superbohaterski, komiksowy rodowód.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie wiem dlaczego dystrybutorzy tegoż filmu na plakacie napisali, że Largo jest godnym rywalem dla Bonda... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones