Recenzja filmu

Toni Erdmann (2016)
Maren Ade
Sandra Hüller
Peter Simonischek

Toni Erdmann kontra świat

I jeśli całość robi wrażenie, to głównie dzięki doskonale napisanym i koncertowo zagranym rolom. Zwalisty, brodaty Simonischek wtłacza do filmu taką ilość kinetycznej energii, że bez trudu
Toni Erdmann nie istnieje. Trzeba go było jednak wymyślić w słusznej sprawie. To samozwańczy trener personalny, biznesmen i bon vivant, alter ego rozwiedzionego, 69-letniego nauczyciela Winfrieda (Peter Simonischek). Bohater montuje sztuczną szczękę, zakłada perukę, za duży o kilka rozmiarów garnitur i stara się wyciągnąć z bagna umęczoną korporacyjnym drylem córkę Ines (Sandra Huller). Dla tej ostatniej będzie to terapia szokowa - nadpobudliwy ojciec sabotuje jej pracę, wzbudza żywe zainteresowanie biznesowych partnerów i błyskawicznie staje się elementem scenografii jej biura. Oczywiście, w tym szaleństwie jest metoda.

Film o Tonim jest zabawny - bohater sypie dowcipami, przebiera się, maluje, z kamienną twarzą stroi sobie żarty ze znajomych i nieznajomych, łączy rubaszne poczucie humoru z chaplinowską naiwnością. Film o Ines to z kolei eksperymentalna kuracja bezsenności: po służbowych zebraniach przychodzi pora na biznesowe narady, a następnie na brunch, lunch i prezentację. Światy są skontrastowane bezbłędnie, lecz nie przenikają się w tak ciekawy sposób, jak mogłoby się wydawać. Zawodzą przede wszystkim dramaturgia i konstrukcja fabuły. Tę historię można opowiedzieć zarówno w trzy kwadranse, jak i w dwie godziny. Albo - jak ma to miejsce w "Tonim Erdmannie" - w prawie trzy. Sporo tu tautologii, dłużyzn, scen, które nie wnoszą nic do charakterystyki postaci, a jedynie nakręcają sprężynę komedii.

Niemiecka reżyserka Maren Ade zrealizowała kiedyś "Wszystkich innych", inteligentny dramat o tym, że wchodzenie z butami w cudze życie może przynieść więcej szkody niż pożytku. W nowym filmie odwraca fabularny wektor, a na poparcie ma mocną i wyrazistą tezę: Toni i Ines są w końcu równie samotni, tyle że mężczyzna niemal kompulsywnie odwraca od tego uwagę. Są chwile, gdy jego kolejne żarty i wkrętki są równie frustrujące dla córki, co dla widza. Są również takie, w których po prostu widzimy faceta, próbującego odgrodzić się od innych wysokim murem. W obydwu przypadkach autorka patrzy na bohaterów jednocześnie z czułością oraz otrzeźwiającą ironią.

I jeśli całość robi wrażenie, to głównie dzięki doskonale napisanym i koncertowo zagranym rolom. Zwalisty, brodaty Simonischek wtłacza do filmu taką ilość kinetycznej energii, że bez trudu wierzymy w sens jego absurdalnej misji ratunkowej. Zapięta pod szyję i dusząca wszelkie emocje w zarodku Hueller - z całym bagażem zgrzebnych garsonek oraz zaskakujących, seksualnych perwersji - to przeciwieństwo niemal biblijnych rozmiarów. Uszlachetniają oni nonszalanckiego "Toniego Erdmanna" na tyle, by nie wyparował z naszych głów tuż po seansie.
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl po obejrzeniu "Toniego Erdmanna"Maren Ade, to porównanie... czytaj więcej
'Toni Erdmann' to produkcja, którą najlepiej oddaje porównanie do gotującego się sosu pomidorowego. Przez... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones