Recenzja filmu

Czarna magia (1988)
Fabrizio Laurenti
David Hasselhoff
Linda Blair

Uwiedzione dusze

Laurenti poległ w manewrowaniu gatunkowymi schematami, sporządzając kolejne mdłe filmidło, o którego walorach decyduje jedynie ilość sztucznej krwi zużytej na planie – a i tej mogło być więcej.
"Martwe zło"Sama Raimiego we Włoszech zostało wypuszczone pod niezbyt wyszukanym tytułem:"La Casa", czyli po prostu "dom", pasuje do każdego horroru, którego akcja chociażby częściowo rozgrywa się w złowrogich czterech ścianach, a wiadomo, że świat nie cierpi na niedobór takich filmów. Ogólnikowość jednak, jakkolwiek nieoryginalna, pozostawia nieograniczone pole do interpretacji,Umberto Lenzi zatem bez większych wyrzutów sumienia nazwał swoje nijak niezwiązane z popularnym amerykańskim horrorem dzieło (powstałe cztery lata przed "Armią ciemności") "La Casa 3". Producent –Joe D'Amato– postanowił pójść za tym lukratywnym, acz nieuczciwym ciosem; wytwórnia Filmirage jeszcze tego samego roku wydała kolejny, tym razem wyreżyserowany przezFabrizia Laurentiego, pseudosequel. "La Casa 4"oczywiście nie ma nic wspólnego ani z kultowym "pierwowzorem", ani z poprzednią "kontynuacją" – jakżeby inaczej!

Losy ośmiu ludzi – w tym ciężarnej kobiety i cnotliwej pasjonatki okultyzmu – krzyżują się, kiedy ci zostają osaczeni przez nadnaturalne moce w opuszczonym hotelu na bezludnej wysepce. Po zapadnięciu zmroku miejscowa czarownica rozpoczyna rzeź.

Nie owijając w bawełnę: obraz Laurentiego– w Polsce (nie)znany jako "Czarna magia" – jest niczym innym, jak tylko wymówką, żeby zapodać publicznościkilka względnie kreatywnych scenek spod znaku latających flaków. I choć fani niskobudżetowych horrorów na pewno wiedzą, że taki stan rzeczy niekoniecznie z marszu skazuje film na porażkę, w tym przypadku bardzo trudno jest przymknąć oko na scenariuszową bylejakość... problem nie leży jednak w samej fabule, a ślimaczej narracji, wyzutej z jakichkolwiek emocji. Negatywy są najgęściej skupione we wstępnej części seansu, kiedy po kolei poznajemy bohaterów; fakt, że tym razem nie mamy do czynienia ze standardową grupką znajomych wyjeżdżających za miasto, żeby "pić i się gzić", wcale nie pomaga – wszystkie postaci są zarysowane bardzo powierzchownie, a ich droga do śmiertelnego przeznaczenia jest rozwlekła i przepełniona sztywnymi, pustymi dialogami.

Na szczęście, kiedy wreszcie przychodzi czas na wspomniane krwawe momenty, akcja nabiera nieco werwy, a rozrywkowa wartość filmu – wbrew wszechobecnej technicznej mizerii – wzrasta. Jak na rasowe kino klasy C przystało, efekty specjalne i charakteryzacja prezentują się niemiłosiernie kiczowato, z najbardziej pokazową sceną na czele: dla zszywania ust, już z plakatu wabiącego potencjalnych widzów, oraz tego, co bezpośrednio po nim następuje,warto przebrnąć przez drętwawy wstęp... wstęp zniechęcający do kontynuowania seansu także z powodu bezlitośnie złej gry aktorskiej; sytuacji nie ratują nawet Linda Blair i David Hasselhoff, którzy niestety (acz pewnie zgodnie z założeniem producenta) zabłysnęli tutaj wyłącznie swoimi nazwiskami.

Mimo iż "La Casa 3"również z całą pewnością nie da się zaliczyć do horrorów wyjątkowych, pod względem klimatu góruje nad"La Casa 4".Laurenti, w przeciwieństwie do Lenziego,poległ w manewrowaniu gatunkowymi schematami, sporządzając kolejne mdłe filmidło, o którego walorach decyduje jedynie ilość sztucznej krwizużytej na planie – a i tej mogło być więcej.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones