Recenzja wyd. DVD filmu

Artysta (2011)
Michel Hazanavicius
Jean Dujardin
Bérénice Bejo

W nowym starym kinie

6 października 1927 roku kinematografia stanęła u progu rewolucji. Wtedy to miała miejsce premiera pierwszego w historii filmu dźwiękowego "Śpiewak jazzbandu" z Alem Jolsonem w roli głównej.
6 października 1927 roku kinematografia stanęła u progu rewolucji. Wtedy to miała miejsce premiera pierwszego w historii filmu dźwiękowego "Śpiewak jazzbandu" z Alem Jolsonem w roli głównej. Pierwsze zdanie wypowiedziane przez niego (które mogło być usłyszane przez tłumy zadziwionych widzów) brzmiało: "Jeszcze niczego nie słyszeliście". Tą wypowiedzią zaczęła się w kinie era filmu dźwiękowego i powszechne do tej pory produkcje nieme z dnia na dzień zaczęły odchodzić do lamusa.

Akcja filmu "Artysta" Michela Hazanaviciusa osadzona jest właśnie w tym przełomowym dla kinematografii momencie. Popularny i uwielbiany przez tłumy gwiazdor George Valentin (Jean Dujardin) opanował do perfekcji sugestywną mimikę i gestykulację charakterystyczną dla kina niemego. Dla niego wiadomość o powstaniu pierwszego filmu dźwiękowego na pewno nie jest najlepsza. Okazuje się, że po rewolucji dźwiękowej nie ma już dla niego miejsca w branży. George zaczyna swoją nieuchronną wędrówkę w dół z piedestału, jednocześnie obserwując uważnie poczynania aktoreczki Peppy Miller (Berenice Bejo), której ongiś pomógł, a która święci tryumfy jako "mówiąca" gwiazda.

Reżyser stworzył dzieło paradoksalne. Niemy film o początkach produkcji dźwiękowych. Odważny pomysł udało mu się wprowadzić w czyn. "Artysta" zahipnotyzował mnie od samego początku. Jest oczywiście stylizowany na stary film, wiele scen to nawet parodia różnych chwytów stosowanych przed erą dźwięku. Jednak ma również swój własny, oryginalny styl. To magiczne coś, połączenie klasyki z nowością.

W dzisiejszych czasach, gdy my – widzowie, jesteśmy przyzwyczajeni do natłoku dialogów i często niepotrzebnej paplaniny na ekranie, "Artysta" Michela Hazanaviciusa jest dla nas czymś tak egzotycznym, jak dla widza w latach dwudziestych ubiegłego wieku "Śpiewak jazzbandu". Brawa należą się przede wszystkim aktorom, którzy udźwignęli ciężar gry wyłącznie ciałem i mimiką. Jean Dujardin wyprawia na ekranie istne cuda. Wszystko można z łatwością wyczytać z jego niezwykle plastycznej i pełnej emocji twarzy. Dzielnie wspierają go Berenice Bejo, która idealnie znalazła sposób na ekspresję swej żywiołowej postaci oraz liczni aktorzy drugoplanowi, tacy jak John Goodman czy James Cromwell.

Dla większości pojawienie się dźwięku w filmie to moment przełomowy, od którego kinematografia rozpoczęła swój największy rozkwit. Jednak dla wielu gwiazd kina niemego wprowadzenie dialogów było jednoznaczne z końcem ich kariery. "Artysta" jest więc nie tylko interesującym eksperymentem we współczesnym filmie, który jak klamrą zamyka w sobie historię kina na przestrzeni wielu lat, lecz również dramatyczną opowieścią tych, którzy u progu rewolucji jak zwykle muszą ustąpić miejsca nowym, młodszym pokoleniom.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kino nieme dla Hollywood umarło mniej więcej wraz z nadejściem wielkiego kryzysu i zniesieniem... czytaj więcej
Cóż napisać o filmie, który jest jedną z najczęściej komentowanych pozycji roku? Michel Hazanavicius... czytaj więcej
Na przestrzeni blisko jednego wieku kino przeszło długą drogę, ewoluując z niemych, ruchomych obrazków w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones