Recenzja filmu

Ciemność (2016)
Daniel Castro Zimbrón

W starym lesie nowe strachy

"Ciemność" przypomina mroczną wariację na temat "Alicji z krainy czarów", gdzie rolę króliczej nory gra wejście do piwnicy, a zamiast wędrówki głównym motywem jest izolacja. Ojciec zamyka dzieci
Film za filmem, festiwal za festiwalem, a my znowu – nie wiem, który to już raz – w głębi ciemnego znaleźliśmy się lasu. "Ciemność" Daniela Castro Zimbróna stoi na fundamentach klasycznego straszaka: mamy mroczny las, w lesie domek, a w domku uwięzioną rodzinę – ojca i troje dzieci. Na zewnątrz COŚ grasuje; to "coś" – jakaś mroczna bestia czy tajemnicza siła – porywa ludzi, pożera zwierzęta, trzeszczy i warczy jak zepsuta lokomotywa. Czyli nic nowego – z podobnym pomysłem, ale w bardziej mainstreamowym wydaniu, mieliśmy ostatnio do czynienia choćby w "Cloverfield Lane 10". A jednak Zimbrón umiejętnie łapie nas za fraki i dociska do ziemi dojmującym poczuciem terroru z jednej, a nastrojowym mrokiem z drugiej strony. Jak awangardowy artysta kreuje świat całkowicie otwarty, niedookreślony, na który możemy dowolnie projektować własne emocje i lęki. "Ciemność" wymyka się prostym klasyfikacjom, a reżysera wyraźnie bawi ta żonglerka – raz proponuje nam arthouse'owy horror, za chwilę zmienia fale na kontemplacyjnego snuja. Drażni, ale jednocześnie przykuwa uwagę. 

Widać, że na ostateczny kształt filmu duży wpływ miała fascynacja twórczością Andrieja Tarkowskiego – jej zanurzenie w upływającym czasie – a szczególnie – miłość do kultowego "Stalkera". W "Ciemności" mamy podobną wizję cywilizacji po katastrofie: przestrzeń kurczy się do mikroskopijnych rozmiarów, a czas rozciąga w nieodróżnialne dni i noce; Ziemię na powrót wypełniają białe plamy, które, gdyby nie ludzki strach, domagałyby się odkrycia. Jednocześnie o samej apokalipsie nie wiemy w zasadzie nic, poznajemy jedynie jej skutki: skażenie powietrza, grasujące po lasach potwory, problemy ze zdobyciem pożywienia. Jest w tym jakieś niedające się odpędzić wrażenie odrealnienia, zamazanie różnicy między rzeczywistością a dziecięcym koszmarem. Jakby cały ten świat był rodzajem makabrycznego żartu, scenografią z domu strachów.

Bo i faktycznie, "Ciemność" przypomina mroczną wariację na temat "Alicji z krainy czarów", gdzie rolę króliczej nory gra wejście do piwnicy, a zamiast wędrówki głównym motywem jest izolacja. Ojciec zamyka dzieci dla ochrony – na noc albo kiedy wychodzi na polowanie. Mroki piwnicy potęgują każdy dźwięk i każdy obraz docierający z zewnątrz. To właśnie momenty wyciszenia – jak w klasycznych horrorach budujących napięcie na bezdechu – przyprawiają o palpitację serca. Ziemia drga, coś jęczy i głośno tupie w ciemnościach, a my patrzymy, czy w białych, oszronionych szybach nie pojawią się za chwilę jakieś kształty (naturalne światło potęguje wrażenie grozy). Chcemy już teraz wiedzieć – i widzieć – co ten świat wprawia w ruch. Co żeruje na ludzkim mięsie? Gdzie w nocy znika ojciec? Co jest w jego – zabezpieczonej kłódką – sypialni? Co stało się ze starszym bratem, którego ojciec zabierał do lasu?

Musimy sami sobie to wszystko poskładać – z dziecięcej perspektywy niewiedzy, braku odpowiednich pojęć – z niewielkiej liczby dostępnych elementów. To odkrywanie świata, próba zracjonalizowania niesamowitego, które dzieje się gdzieś "na zewnątrz" – poza granicami bezpiecznego siedliska – jest głównym tematem filmu. Wnikanie w irracjonalną rzeczywistość dorosłych, chęć nazwania jej najodleglejszych zakamarków, mimo oporu materii i mimo zerwania więzów między przedmiotem a językiem. "Co to jest? Po co to jest?" – pyta Argel, wskazując na zardzewiałą kupę złomu. "Samochód. To nic, do niczego nie służy" – odpowiada ojciec. Tradycyjne wytwory cywilizacji, zapomniane i porzucone, są zastępowane przez kolekcje kuriozów wypłukanych z funkcjonalności: ojciec struga marionetki o niepokojących, pół ludzkich, pół zwierzęcych kształtach; najmłodsza z rodzeństwa – kilkuletnia Luciana – zbiera truchła kolorowych owadów i wkłada je do słoików. Dziwaczne zabawy oswajają z niewiedzą, z ciągłym strachem, porządkują mroczną rzeczywistość.

Oczywiście, jeśli się uprzeć, film Zimbróna można czytać jak jedną wielką (banalną) alegorię. Uznać, że zasłona z mrocznego lasu i potworów skrywa rozpad rodziny (gdzie jest matka?), przemoc domową, depresję i alkoholizm ojca. Że to jest tytułowa ciemność, z której próbują wyrwać się dzieci. W takim przypadku znika jednak potencjalność "Ciemności" – najważniejszy element otwartego, pełnego luk świata – a pozostaje umoralniająca czytanka o więzach krwi. Dlatego lepiej – dla nas i dla filmu – przyjąć, że tym, co tutaj straszy, jest niesamowite i nieznane. Że w rzeczywistości w ogóle nie potrafimy rozwikłać tajemnic tego świata. A im mocniej próbujemy nadać mu strukturę, tym wyraźniej słyszymy echo czyichś słów: "I znowu w głębi ciemnego znalazłeś się lasu".   
1 10
Moja ocena:
7
Publicysta, eseista, krytyk filmowy. Stały współpracownik Filmwebu, o kinie, sztuce i społeczeństwie pisze dla "Dwutygodnika", "Czasu Kultury", "Krytyki Politycznej", "Szumu" i innych. Z wykształcenia... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones