Recenzja filmu

Ucieczka z Alcatraz (1979)
Don Siegel
Clint Eastwood
Patrick McGoohan

Wielka "Ucieczka z Alcatraz"

Najpopularniejszym filmem o życiu więziennym, wybieranym w rankingach na jeden z największych hitów wszech czasów, stała się produkcja "Skazani na Shawshank". Jest to utwór może i przyjemny i
Najpopularniejszym filmem o życiu więziennym, wybieranym w rankingach na jeden z największych hitów wszech czasów, stała się produkcja "Skazani na Shawshank". Jest to utwór może i przyjemny i wciągający, ale stworzony w duchu komercji – efektownie, acz powierzchownie traktujący świat za kratami.

W cieniu wspomnianego filmu odnajdujemy dzieło nie tak bardzo popularne, ale na pewno prawdziwsze w swoim przekazie (może też dlatego, że oparte na faktach). Jest nim film z 1979 roku "Ucieczka z Alcatraz", który przedstawia nam zarys życia więziennego w bodajże najbardziej rozsławionym zakładzie penitencjarnym świata. To więzienie o zaostrzonym rygorze  działało od 1934 do 1963 roku na wyspie Alcatraz. Chlubiło się przede wszystkim tym, że oficjalnie żadnemu więźniowi nie udało się z niego uciec. Najsłynniejsza próba ucieczka w dniu 11 czerwca 1962 roku do tej pory stanowi tajemnicę, a jej uczestników nie udało się odnaleźć, ani żywych, ani martwych. Jest ona też kanwą omawianego filmu w reżyserii Dona Siegela z główną rolą Clinta Eastwooda.

Twórca rozsławionego "Brudnego Harrego" podaje nam równie mroczną i realistyczną historię. Akcje prowadzi w sposób surowy, bez okraszania jej zbędnymi wstawkami wizualnym, czy dźwiękowymi. Wszystko rozgrywa się między ludźmi, a podstawowym orężem  dla zaintrygowania widza jest gra aktorska. Prawie jak w teatrze. 

Odnajduje się w takim klimacie charyzmatyczny Clint Eastwood, z typowym dla siebie sarkastycznym poczuciem humoru oraz skromną, aczkolwiek wymowną mimiką towarzyszącą zdawkowym wypowiedziom. Nie mówi wiele, ale cokolwiek powie to jest to albo znaczącą uwagą albo błyskotliwą docinką lub ripostą. 

Co jest typowe dla filmów osadzonych w realiach  więziennych i nieco przewrotne dla rzeczywistego społeczeństwa to szlachetność i empatia więźniów w kontrze do bezduszności strażników więziennych. Takie zachowania mamy również w opisywanym filmie. Reżyser jednak nie popadł w przesadę. Nie ukazywał więźniów jako niewinnych, niesłusznie skazanych poczciwców, lecz postanowił po prostu nie zaznajamiać widza z ich przewinieniami (w większości przypadków). 

Czarny charakter również został bardzo sugestywnie nakreślony, lecz, co warto podkreślić, nie przerysowany (co bywa częstą przywarą filmów starających się oddać realizm zdarzeń). Naczelnikowi Wardenowi (Patrick McGoohan)  daleko do sadystycznych pasji innych bohaterów filmowych (np. Percy z "Zielonej mili"). Bliżej mu do subtelnego, psychicznego okrucieństwa, którego najlepszym przykładem jest dla mnie siostra Mildred Ratchet ("Lot nad kukułczym gniazdem").

W takim też duchu, nienachlanym, lecz sugestywnym, został nakręcony cały film. Don Siegel nie serwuje nam truizmów ani nie sączy ideologicznych przesłań. Podaje natomiast dosyć surową historię, z której sami możemy wyciągać wnioski. Za to należy mu się pochwała. Zwłaszcza w dzisiejszym czasach, w których kino rozrywkowe pełne jest banałów i dziecinnych umoralnień. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones