Recenzja filmu

Zawrót głowy (1958)
Alfred Hitchcock
James Stewart
Kim Novak

Witajcie w mojej głowie

"Zawrót głowy" ─ niewiele jest słynniejszych filmów Hitchcocka. Groteskowy klimat, odrealniona historia i największe innowacje reżyserskie mistrza. Ale od początku, przede wszystkim "Vertigo" to
"Zawrót głowy" ─ niewiele jest słynniejszych filmów Hitchcocka. Groteskowy klimat, odrealniona historia i największe innowacje reżyserskie mistrza. Ale od początku, przede wszystkim "Vertigo" to nie "zawrót głowy", jest to dużo poważniejsze uszkodzenie ludzkiego układu psychomotorycznego charakteryzujące się choćby utratą orientacji przestrzennej. Polski język z właściwą sobie subtelnością nie ma nawet na to nazwy. Cóż, może kiedyś... Choroba ta jest ważna przede wszystkim dlatego, że często doświadcza jej główny bohater filmu John "Scottie" Ferguson (Stewart). Cierpi on na paniczną wręcz akrofobię (lęk wysokości), która lekceważona powoduje właśnie taką reakcję. Nic dziwnego, że "Scottie" próbuje się wyleczyć, stosując nowatorską (wówczas) terapię behawiorystyczną, zwaną również metodą małych kroków. Jego kurację przerywa jednak przyjaciel, który zleca mu śledzenie żony. Ferguson początkowo odmawia, ale jak to w dobrym kryminale, ostatecznie przyjmie ofertę. W tym właśnie momencie film tak naprawdę się zaczyna. Kiedy widzimy "Scottiego" w jego biurze czy w poradni, trudno zrozumieć tego bohatera, ale wystarczy jeden rzut oka na San Francisco, żeby zmienić zdanie. Miasto zostało tu przedstawione jak jakaś odrealniona dżungla, krzywe ulice, tajemnicze domy, poplątana historia ─ zawrót głowy to stanowczo najlżejsza reakcja na miejską gmatwaninę. Ale właśnie w tej scenerii rozegra się romans "Scottiego" i Madeleine, romans tragiczny. Nie będę jednak mówił, jak film się kończy, ale jak wygląda. A wygląda pięknie, wyglądające jak z księżyca miasto to jeden z najważniejszych tego elementów, ale wcale nie jedyny. Oprócz tego mamy, jak to u Hitchcocka, znakomicie budowaną tajemnicę, podkreślaną hipnotyzującą muzyką Herrmanna, surrealistyczne sytuacje, a dodatkowo naprawdę głęboki wgląd w psychikę bohatera. Jego oczami obserwujemy, jak dostaje ataków (genialne pulsujące schody), a nawet obserwujemy go, jak ma koszmary (efekt chyba jeszcze genialniejszy, spadający człowiek na migocącym tle, a później już tylko sama głowa). Obserwując to wszystko, czujemy się bezradni tak jak główny bohater, którego przerasta świat wokół niego. Jedynym bezpiecznym miejscem wydaje się cichy, zamiejski klasztor, ale i to ułuda. Wygląda cicho i spokojnie, powinien być miejscem modlitwy i skupienia, ale i tam już wkroczyły wielkomiejskie intrygi. Wydaje się, że właśnie ten aspekt sceny w dzwonnicy, pokazanie desakralizacji ostatniego świętego miejsca przesądził o jej popularności. Jak widać, chyba nigdzie już nie ma spokoju i trzeba uważać, bo niebezpieczeństwo może być wszędzie.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Alfred Hitchcock zawsze był i zawsze będzie jednym z najwybitniejszych reżyserów w historii. Stworzył... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones