Recenzja filmu

Ci, którzy żyją i umierają (2012)
Barbara Albert
Anna Fischer
Hanns Schuschnig

Wycieczki po Europie z historią w tle

W głębszej warstwie "Ci, którzy żyją i umierają" to obraz straconej szansy. Historia bohaterki aż prosiła się o zadanie pytań o to, na ile czyny przodków mogą obarczać nasze sumienie, jak
Młoda dziewczyna odkrywa zdjęcie ukochanego dziadka w mundurze esesmana. Zaczyna zadawać pytania. Odpowiedź, że dziadek służył w obozie szkoleniowym SS, jakoś jej nie przekonuje. Poszukiwania prawdy prowadzą ją najpierw do Wiednia, a potem do Warszawy.

Już z tego krótkiego opisu można wywnioskować, że "Ci, którzy żyją i umierają" jest kolejnym niemieckim filmem rozliczającym się z nazistowską przeszłością. W tym przypadku jednak pogodzić się z okrutnym brzemieniem historii musi nie pokolenie sprawców, ale wnucząt. Problem w tym, że reżyserka tak naprawdę nie dokonuje tu żadnego rozliczenia. Jej bohaterka powinna przejść przemianę wewnętrzną, dokonać podróży w głąb swojej tożsamości i zbadać siłę więzi rodzinnych. Nic z tego nie zobaczymy w kinie. Zamiast tego obraz Barbary Albert może posłużyć jako praktyczny przewodnik dla tych wszystkich, którzy chcą szukać informacji na temat swoich przodków.

Proces zdobywania informacji udało się reżyserce ukazać bardzo rzetelnie. Widzimy, na jakie przeszkody ciekawska bohaterka natrafia zarówno ze strony swoich bliskich, którzy woleliby o historii rodzinnej zapomnieć, jak i instytucji przechowujących pamięć o okrucieństwie przeszłości. Dodatkowo, dla nas Polaków film stanowi ciekawą informację na temat tego, jak nas widzą obcokrajowcy. Trzeba przyznać, że reżyserka pokazała nas jako tłum barwny, kosmopolityczny, nieco anarchizujący. Mnie ten obrazek bardzo odpowiada, głównie dlatego, że odbiega zarówno od tego, co widzę na co dzień na ulicach Warszawy, ale również dlatego, że nie odnajduję go w rodzimych produkcjach.

Jednak w głębszej warstwie "Ci, którzy żyją i umierają" to obraz straconej szansy. Historia bohaterki aż prosiła się o zadanie pytań o to, na ile czyny przodków mogą obarczać nasze sumienie, jak pogodzić wizerunek kochającego dziadka z faktem, że jest seryjnym (choć prawnie usankcjonowanym) mordercą oraz kiedy (i czy w ogóle) przeszłość przestaje być emocjonalnym brzemieniem. Niestety, reżyserka woli wrzucać swoją bohaterkę w koleiny banalnych chwytów fabularnych (jak związek z Żydem) i kazać się jej widowiskowo miotać w scenach kłótni z ojcem, z których nic jednak nie wynika. Pewnym rozgrzeszeniem dla Albert jest fakt, że fabułę oparła na swoich własnych doświadczeniach. Jest zrozumiałe, że w takiej sytuacji łatwiej jest opowiadać o czynach i procedurach, niż zagłębiać się w bolesną sferę refleksji emocjonalnej. Niestety kinowa rzeczywistość jest okrutna: widz nie musi znać historii życia twórców, dla niego istotny powinien być sam film jako byt autonomiczny. "Ci, którzy żyją i umierają" jest więc dziełem wtórnym i pozbawionym głębi. Na pocieszenie pozostaje interesująca ścieżka muzyczna i całkiem udane zdjęcia, których autorem jest Bogumił Godfrejów.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones