Recenzja filmu

Zet i dwa zera (1985)
Peter Greenaway
Andréa Ferréol
Brian Deacon

ZOO

Obok tanatologicznych dywagacji Brytyjczyk zgrabnie operuje charakterystycznymi dla własnego stylu motywami. Symetria, powtarzalność, symbol i kopia. Któż zaprzeczy, to co do pary prezentuje się
Podążając śladem bogatej symboliki greenawayowskiego obrazu, możemy zauważyć cienką linię, która wraz z upływem czasu staje się coraz bardziej wyraźna.Poprzez szokujące sceny oraz mniej zauważalne detale reżyser daje nam do zrozumienia, że jego wizja nigdy nie była i nigdy nie będzie zwykłą opowieścią, zamkniętą w sztywnych ramach konwencjonalizmu. Zahacza o darwinistyczną teorię człowieka połączonego z kursem rozwoju organizmów zwierzęcych, cielesność, zjednoczenie przeciwieństw, rewitalizację i regenerację, rozkład i dekompozycję. Wachlarz pojęć tworzących ewoluujący łańcuch egzystensji jest tu elementem obrazowym,Greenawaystara się owe związki porównać i ujednolicić.

"Zet i dwa zera" opowiada historię braci, których małżonki ucierpiały w tragicznym wypadku samochodowym. Przytłoczeni poczuciem beznadziei rozpoczynają osobliwy proces badań nad istotą zmierzchu życia i jego enigmą.Istnieją zaledwie dwa zagadnienia, które liczą się dziś w kulturze Zachodu: seks i śmierć. Posiadamy pewną możliwość zapanowania nad pierwszym, ale śmierci nigdy niedane nam będzie okiełznać.Brytyjczyk znany jest ze swej fascynacji tanatologią i wszelakimi motywami z nią związanymi, tym razem posuwa się jednak o wiele dalej. Oprócz opisów przeżyć wewnętrznych, widz zostaje uraczony przedstawieniem, którego punktem centralnym jest proces biodegradacji ciała. Eksperyment uwieńczony dramatycznym i groteskowym finałem nawiązuje między innymi do iluzorycznie dokładnego charakteru studiów badawczych, mających na celu odzwierciedlenie praw rządzących światem żywiołów. Pokrótce: Największym wrogiem wiedzy jest nie ignorancja, lecz złudzenie wiedzy.

Doskonałym przekładem myśli przewodniej reżysera jest wybór lokacji. Zoo jako imitacja pierwotnego środowiska wiąże się z zależnością kręgów nauki od sztucznych metod odtwarzania analizowanego zjawiska. Sceną najwierniej charakteryzującą tę sekwencję myślową jest przedstawienie lwa zamkniętego w klatce. W ramach codziennego posiłku otrzymuje odciętą głowę zebry. Zwierzę pozbawione możliwości wykorzystania własnych instynktów, z drapieżnika zamienia się w apatycznego obserwatora zmuszonego do marnej improwizacji. Iluzja mająca na celu odzwierciedlenie prymarnych zachowań nawiązuje do nieuniknionych anomalii, występujących w symulowanych procesach ich reprodukcji, argumentuje również za wyższością sił władających światem natury. Bohaterowie rozpoczynają przełomowe we własnym mniemaniu przedsięwzięcie, będące najbardziej ironicznym punktem całej fabuły. Doświadczeni behawioryści rozkładają na czynniki pierwsze proces, który jakichkolwiek bodźców, a więc i behawioralnych wzorów jest pozbawiony. Czy czujecie już zjadliwy sarkazm unoszący się w powietrzu? Biorąc pod uwagę warunki, w jakich przeprowadzane są ich badania, możemy śmiało stwierdzić, że nigdy nie pozyskają satysfakcjonujących odpowiedzi na zadawane pytania. Ta nietypowa okoliczność perfekcyjnie scala się z jednym z najczęściej wykorzystywanym przez Greenawayasloganów - śmierci człowiek nie przechytrzy.

Obok tanatologicznych dywagacji Brytyjczyk zgrabnie operuje charakterystycznymi dla własnego stylu motywami. Symetria, powtarzalność, symbol i kopia. Któż zaprzeczy, to co do pary prezentuje się lepiej niż odosobnione indywiduum na pustkowiu. Paralelizmy mnożą się i nakładają wśród licznych wątków. Mimo że nie zawsze trwale połączone, automatycznie odnajdują się nawzajem w trakcie rozwoju akcji. Jednonoga kochanka braci, która w imię zachowania balansu postanawia pozbyć się uciążliwie samotnej kończyny, czarno-białe zwierzęta zamknięte za kratami zoo, perfekcyjnie dopracowane wzory, czy archetypowa para bliźniąt. Motyw lustrzanego odbicia został zaakcentowany poprzez zestawienie odpowiednio dobranych kolorów. Reżyser jako twórca mocno związany ze światem malarstwa używa barw przeciwstawnych, tych mocno nasyconych i bladych w celu podkreślenia przekazywanej wiadomości, zaznaczenia charakterów postaci i wyróżnienia punktów spójnych. Aranżacja wnętrza kojarzyć się może ze skrupulatnie odwzorowaną kompozycją obrazową. Różnicowanie natężenia jasności, eksponowanie kontrastów w celu podkreślenia głębi przestrzeni i mocna saturacja uwydatniają siłę szczegółu, sprawiając, że scena wydaje nam się być ruchomym malowidłem. Doskonałość widoczna jest w niemalże każdym kadrze i każdym ujęciu, Brytyjczyk znany z zamiłowania do prac Vermeera ponownie wprowadza jego ducha w karty opowiadanej historii. Trybut do artysty ukryto w schemacie wykorzystania wnętrz, w przypadku planu ogólnego jak i pełnego, w detalach i w precyzyjnym operowaniu światłem rysującym - tak jak u Holendra padającym zawsze z lewej strony oraz pod określonym kątem.Greenawaylubujący się w sięganiu do najbardziej nowatorskich rozwiązań użył ponad dwudziestu różnych źródeł oświetlenia począwszy od blasku księżyca aż po lampy fluorescencyjne. To właśnie ten szczegół wyznacza ścieżkę symboli reprezentujących szereg prac Vermeera, do których twórca nawiązuje poprzez charakterystykę, bohaterów jak i otoczenia oraz osób z nim kojarzonych (Catherina Bolnes, Han van Meegeren). Zadbano także o jak najwierniejsze odwzorowanie środowiska, w jakim malarz żył i tworzył – między innymi odtworzono wnętrze pracowni w Delft. W scenie przedstawiającej debatę braci O nad możliwymi zamiarami van Meegerena (Gerard Thoolen), odnaleźć można referencję do obrazów "Geograf" i "Astronom" z krańca roku 1668. To zaledwie jedno z wielu subtelnie zaznaczonych aluzji do prac artysty. Postać niesławnego fałszerza może być utożsamiania z osobą samego reżysera, jako że obaj starali się replikować kompozycje holenderskiego mistrza. Śmiem twierdzić z podobnym skutkiem, zarówno wierni widzowie PeteraGreenawayadziś, jak i Göring wiele lat temu uwierzyli w siłę iluzji, jaką poczęstowali nas naśladowcy. Autor nie stroni od nawiązań do świata mitologicznego. Zarysowuje figury Alby Bewick (Andréa Ferréol) przyrównywanej do mitycznej Ledy i Venus de Milo (Frances Barber),kobiety która z radością oddaje się wszelakim cielesnym uciechom, będąc przy tym uosobieniem rzymskiej bogini miłości. Pojęcie symbolizmu u Brytyjczyka to przysłowiowa studnia bez dna. Osobom zaznajomionym z jego sympatiami i "obsesjami" nietrudno doszukać się wieloznaczeniowych odniesień do każdego z bohaterów i niejednego elementu fabuły. Narracja nieustannie naprowadza nas na ślad wszelkiego rodzaju doświadczeń i symulacji związanych z postrzeganiem świata iluzorycznego i tego widzianym gołym okiem. Jak sam autor zaznaczył (...) wszystkie moje filmy są w jakimś stopniu oparte na eksperymencie, wszystkie wiążą się z dozą ryzyka, ale zawsze opierają się na podstawowym założeniu: kino winne być doceniane w jak największym stopniu, zarówno przy użyciu umysłu, jak i emocji. Można argumentować, że fabuła "Zet i dwa zera"pozbawiona ogromnej ilości metafor i symboliki nie jest niczym innym jak opowieścią o dwóch mężczyznach pogrążonych w rozpaczy po stracie. Cliché - kino widziało już wiele rzewnych historii. Jednak to właśnie zdolność zespolenia prostej opowieści z korelacjami pomiędzy sferami ducha i rozumu sprawia, że wykreowana rzeczywistość jest zarówno osobliwa, jak i fascynująca w swej dziwności. Od lokacji, na którą wybrano m. in. utrzymane w stylu art déco rotterdamskie zoo, przez grę światła i cienia, uzupełniające się aluzje do obu sfer poznawczych, aż po nietuzinkową obsadę złożoną z amatorów (Agnès Brulet), komików (Jim Davidson) i profesjonalnych aktorów(Joss Ackland). Wszystko jest tu swego rodzaju eksperymentem.

W jednym z felietonów Roger EbertwspominaGreenawayajako twórcę-indywidualistę, który nie obrazuje swych myśli w konwencjonalny sposób, nie "mówi" powszechnie znanym językiem filmowym i nie hołduje banalnym konceptom. Skąd zatem wziął się pomysł? Odpowiedź na to pytanie jest nie mniej intrygująca niż sama produkcja. Kilkuminutowa taśma z lat 80., na której zarejestrowano proces rozkładu ciała, anegdota o jednonogiej małpie żyjącej za kratami ogrodu zoologicznego i fotografia braci Quay- znanych brytyjskich animatorów i reżyserów. Jakaż wyobraźnia potrzebna jest by te trzy zupełnie niepowiązane ze sobą szczegóły przekształcić w rys filmu pełnego znaczeniowego dualizmu i alegorii?Tak świat kinematografii widzi Peter Greenaway:Kino jest zbyt potężnym medium, by być pozostawionym zwykłym bajkopisarzom.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones