Recenzja gry PC

Regalia: Of Men and Monarchs (2017)
Bartosz Łojewski
Nicholas Andrew Louie
Steven Kelly

Zaginione cudo

To zaginione cudeńko rodem z epoki, gdy na konsolach królowały taktyczne erpegi w mangowej oprawie wizualnej. Dzieło Polaków, choć jest grą małego studia, staje się niejako jedną z największych i
"Regalia: Of Men and Monarchs" - recenzja
"Regalia: Of Men and Monarchs" to zaginione cudeńko rodem z epoki, gdy na konsolach królowały taktyczne erpegi w mangowej oprawie wizualnej. Dzieło Polaków, choć jest grą małego studia, staje się niejako jedną z największych i najciekawszych gier ostatnich miesięcy.



Oprawa fabularna "Regalii" to próba odbudowania dawno podupadłego królestwa pośrodku niczego. Nie ma tu, jak reklamują się zresztą twórcy, ratowania świata, wielkiego zła, co to ohydny łeb podnosi, jest za to bardzo dużo humoru rodem ze starych japońskich erpegów, rozwijanie swojego królestwa oraz chodzenie po lochach i liczne, niezwykle wymagające taktyczne potyczki. Obsada gry napisana jest absolutnie fantastycznie – czy to główni bohaterowie, czy dochodzący z czasem pomagierzy, czy postacie zupełnie poboczne, każdy ma swój czas antenowy, jest wyrazistym i zapadającym w pamięć charakterem. Pod względem projektowania scenek, humoru oraz rysu charakterologicznego Pixelated Milk spisali się na medal.



W "Regalii" od razu odnajdą się weterani takich taktycznych jRPG jak "Ogre Tactics", "Disgaea" czy "Final Fantasy Tactics Advance". Nie ma tu zbyt wiele miejsca na dyskutowanie z wyznacznikami gatunku, choć produkcja Pixelated Milk próbuje zmienić nieco zasady gry. Przede wszystkim w bardzo prosty sposób ograniczona została choroba tocząca japońskie gry, czyli grind. Tu nie podnosimy osobniczego poziomu postaci każdego z bohaterów. Zamiast tego mamy ogólny poziom drużyny (1-20). Jak zatem modyfikujemy naszych protagonistów? Przez dodawanie tzw. perków czyli zdolności, które w jakiś sposób zmieniają nasze umiejętności podczas walki, podnoszą poziom zdrowia, tarcz czy choćby celności. Do tego dochodzi oczywiście ekwipunek – każdego możemy wyposażyć w jedną broń oraz dwa dodatki, które np. podnoszą nam poziom odporności na żywioły i dodają cenne punkty zdrowia oraz tarcz. 



Czym będziemy zajmować się w grze? Przede wszystkim musimy rozwijać nasze małe królestwo. Duch dziadka co kilka miesięcy daje nam kolejne zadanie z deadline'em. Nie ma tu żadnej kreatywności, musimy bowiem wykonać co najmniej 5 lub 7 misji królestwa. O co chodzi? To takie pakiety wyzwań, musimy np. złowić 30 ryb, przejść dane lochy, zbudować jakieś budynki albo podnieść poziom drużyny. Szczerze mówiąc, przy całej urokliwości i kreatywności twórców zadanie "zrób 5+ misji przez dwa miesiące" trąci lenistwem projektantów. Jest to o tyle dziwne, że pozostałe misje – czy to poboczne czy pojawiające się od czasu do czasu obok głównych zadań – napisane i zrealizowane są bardzo dobrze. Być może twórcy uznali, że to jedyny sposób na zmuszenie graczy do ciągłego rozwijania królestwa... A to z kolei ma całkiem sporo opcji. Za fanty zdobyte w lochach możemy rozwijać kolejne budynki. Każde ulepszenie pozwala nam na pogłębienie więzi z daną osobą, zakup nowych przedmiotów czy choćby – jak w przypadku nadbrzeża – łowienie ryb. Oprócz budynków w naszym królestwie pojawiają się także kolejne osoby. Część z nich to bohaterowie, których zabierzemy na misję, inni z kolei to badacze dawnych kultur (Miri) albo handlarze, w tym prześmieszny, stylizowany na arabskiego kupca gnom oraz szalona elfka Winter. Z każdą osobą poza naszymi siostrami z prologu rozwijamy więzi społeczne. Ot, wystarczy podejść i zagadać. Co jakiś czas możemy awansować z np. nieznajomego na kumpla. Wiążą się z tym wymierne korzyści: nowe perki, ulepszenia globalne, np. procentowo zwiększona szansa na zdobycie skarbu czy nowe przedmioty w sklepiku. Każda postać będzie też miała swoją osobną misję oraz kilka skeczów, które obejrzymy, gdy będziemy przeskakiwać na wyższy poziom zaangażowania w daną relację.



Na pewnym poziomie wszystkie walki są takie same – mamy naszą drużynę, czyli maksymalnie cztery osoby oraz przeciwników. Czasem wrogowie wylewają się na pole walki falami, czasem jest to jedna grupa, którą należy pokonać. Różnych możliwych celów jest sporo, zresztą do każdego podstawowego dołączane są dwa wyzwania, czyli np. zadać obrażenia jako pierwszy, nigdy nie chybić albo nie stracić postaci. Każda postać dysponuje maksymalnie pięcioma umiejętnościami, z czego jedna zawsze jest w jakiś sposób podstawowa, tzn. można jej używać podczas każdej tury. Ostatnia zdolność z kolei to z reguły coś, co może odmienić nasz los na polu walki, ale wymaga ona tzw. authority points, czyli dwóch punktów autorytetu. Tych możemy mieć z kolei maksymalnie pięć; co turę dostajemy jeden, który możemy albo przechować, albo spożytkować na drugi atak daną postacią.



W zasadzie można by "Regalię" chwalić i chwalić, ale znajdzie się tu i łyżka dziegciu. Przede wszystkim niektóre walki są nie tyle niedopracowane, co mocno przesadzone i normalnie wysoki poziom trudności nagle przechodzi w okolice niemożliwego. Maleńkim minusem jest też system punktów zapisu – możemy to robić tylko w królestwie albo specjalnych obozowiskach podczas podróży. Poza tym niestety igramy z ogniem, gdyż nie da się zapisywać gry nawet pomiędzy walkami, a tylko co jakiś czas. Strasznie utrudnia to granie, zwłaszcza że niektóre lochy są naprawdę wymagające. Do minusów zaliczam ekrany ładowania. Co prawda samo ładowanie trwa sekundę czy dwie, ale jest tego stosunkowo dużo. Zdarzają się też błędy, ale tu trzeba dodać, że twórcy są bardzo aktywni na platformie Steam i natychmiast odpowiadają na komentarze użytkowników – a to akurat dość rzadkie.



Od strony wizualnej gra prezentuje się rewelacyjnie. Postacie mają śliczny, mangowy szlif, otoczenia są kolorowe i wizualnie miłe dla oka, zaś wszelkie animacje czy emotki, jakimi sypią bohaterowie, to majstersztyk. Gra jest też częściowo udźwiękowiona – aktorzy głosowi spisują się zresztą na medal, podobnie można powiedzieć o lekkostrawnej, symfonicznej ścieżce dźwiękowej.

Generalnie rzecz biorąc, aż dziw bierze, że małe, nikomu wcześniej nieznane polskie studio stworzyło coś tak fenomenalnego jak "Regalia". To laurka nie tylko dla fanów starych jRPG ("Breath of Fire") czy taktycznych jRPG ("Final Fantasy Tactics Advance"), lecz przede wszystkim naprawdę dobrze zrealizowany i bogaty w szczegóły taktyczny erpeg z przepiękną ścieżką dźwiękową, urokliwą grafiką i hektolitrami grywalności. Gdyby nie kilka lekko irytujących rzeczy, byłoby idealnie. A tak jest "tylko" rewelacyjnie.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones