Recenzja filmu

2001: Odyseja kosmiczna (1968)
Stanley Kubrick
Keir Dullea
Gary Lockwood

Kosmos po omacku

W tym filmie to forma wyraża myśl przewodnią. Kubrick kusi nas swoją wizją, oczarowując kształtami, przestrzenią, symetrią, przechodząc od ogromnych scenerii do klaustrofobicznych kabin statku
"Odyseja kosmiczna" już od pięćdziesięciu lat jest szeroko komentowana wśród kinomanów. Również ja chciałem się z nią zmierzyć i spróbować zrozumieć nie tylko jej clue – jako filmu, ale i jej fenomen w świecie dużego ekranu. Przed przystąpieniem do seansu specjalnie unikałem zapoznawania się z interpretacjami na jej temat, których nie brakuje zwłaszcza w internecie. 

Stanisław Lem napisał w "Solaris", że "Człowiek wyruszył na spotkanie innych światów, innych cywilizacji, nie poznawszy do końca własnych zakamarków, ślepych dróg, studni, zabarykadowanych, ciemnych drzwi" – podczas oglądania "Odysei kosmicznej" nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że dominują tu te same kategorie estetyczne, co w dziele Lema. Przez cały seans poczucie tajemniczości, braku pośpiechu, pogłębionej obserwacji człowieka nie rozstają się z nami na krok. Kubrick kusi nas swoją wizją, oczarowując kształtami, przestrzenią, symetrią, przechodząc od ogromnych scenerii do klaustrofobicznych kabin statku kosmicznego. W tym filmie to forma wyraża myśl przewodnią.

Pierwszy epizod filmu przedstawia zmagania małp w środowisku pierwotnym. Fragment zmierza do pokazania momentu, w którym na planetę spada tajemniczy monolit. Będzie to obiekt zainteresowania bohaterów we właściwej części obrazu. Obserwacja prymitywnej walki zwierząt skłania do myślenia na temat naszych najdalszych korzeni. W zachowaniach pierwotnych można dostrzec zalążkowe formy tego, co ma przerodzić się w społeczeństwo. Bardzo zaskakująca jest scena, w której jesteśmy świadkami furii goryla. Kiedy podnosi kość, odkrywa on, że może ją wykorzystać jako broń. W tym momencie należy zadać sobie pytanie o cel umieszczenia tej sceny w dziele Kubricka. Czy reżyser chce nam pokazać sytuację, w której przyszły człowiek w złości odkrywa "narzędzie", które od tego czasu będzie mu nieodłącznie towarzyszyło jedynie w bardziej wyrafinowanych formach? Twórca zdaje się jasno sygnalizować, z jakimi zagadnieniami będzie próbował się zmierzyć przez następne dwie godziny seansu. 

Fabuła skupia się na załodze statku kosmicznego, która leci zbadać tajemniczy obiekt. Superinteligentny komputer HAL jest jak członek misji. Spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność, gdyż poza wykonywaniem poleceń załogi, podtrzymuje on funkcje życiowe pozostałych astronautów w śpiączce. Sytuacja wymyka się spod kontroli, kiedy astronauci zaczynają wątpić w intencje maszyny.

"Odyseja kosmiczna" to przeżycie niewerbalne. Na dwie godziny filmu niespełna 40 minut przypada na dialogi. Zaskoczeniem jest wysoki poziom techniczny - scenerie, montaż, sposób kręcenia scen - bardzo szybko można zapomnieć, że przed oczyma ma się obraz sprzed 50 lat. Zadziwiający jest pomysł na wykorzystanie samej muzyki klasycznej. Obserwowanie satelit “tańczących” w rytm klasycznych utworów na początku wydaje się co najmniej karkołomny, niemniej jednak tu zdaje egzamin. Pozostając przy dźwięku, nie można nie wspomnieć o sekwencjach, w których napięcie buduje się przez… nasłuchiwanie oddechów głównych bohaterów w próżni. 

Opinie na temat "Odysei" są bardzo podzielone, gdyż całość to dojmująco subiektywne przeżycie. Pomimo że wiele myśli jest wyrażonych nie wprost, to nie odnosimy wrażenia, jakoby obrazowi brakowało spójności. Najwięcej kontrowersji wzbudza jednak sens tego filmu, którego zakończenie bardziej przypomina szalony sen niż finał historii opowieści. Jednakże film dużo straciłby na przesłaniu, gdyby reżyser, poruszając metafizyczne zagadnienia, próbował jednoznacznie spuentować całość. A przecież "Odyseja" jest dziełem, którego doświadcza się wizualnie i emocjonalnie. Dlatego trudno byłoby poruszyć głębokie zakamarki naszej świadomości, posługując się swoistą mapą myśli, czy własną propozycją interpretacji. Z tego samego powodu nie należy brać się za objaśnienia ot choćby symfonii Beethovena - groziłoby to zgubieniem tego, co nieuchwytne.

O sukcesie filmu przesądza fakt, że skutecznie zagnieździła się w umysłach widzów i krytyków. Nie jest to jednak dzieło o tempie akcji, do którego przyzwyczaiły nas współczesne produkcje. Tak czy inaczej warto spojrzeć na "Odyseję kosmiczną", jak na obraz malarza i dać się zaprosić na podróż po świecie skojarzeń i podświadomych przeżyć. 
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Już na wstępie napiszę, że "2001: Odyseja kosmiczna" w reżyserii Stanleya Kubricka to dzieło inne,... czytaj więcej
Widziałem już w swoim życiu wiele ambitnych i ciężkich w zrozumieniu filmów. Jednak żaden obraz przed... czytaj więcej
Recenzent takiego filmu jak ten musi już na samym początku swojej pracy jasno określić jej granice. Jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones