Recenzja filmu

A właśnie, że tak! (2007)
Michael Lehmann
Diane Keaton
Mandy Moore

No właśnie

Komedie romantyczne, jak doskonale wiemy, rządzą się swoimi prawami, czy to będzie prawo do szczęśliwego zakończenia, czy też do dość cukierkowego przedstawiania rzeczywistości, mityzacji
Komedie romantyczne, jak doskonale wiemy, rządzą się swoimi prawami, czy to będzie prawo do szczęśliwego zakończenia, czy też do dość cukierkowego przedstawiania rzeczywistości, mityzacji głównych bohaterów itp. Jak też sama nazwa wskazuje musi być i śmiesznie i romantycznie, a i, żeby widz nie poczuł się zawiedziony marnowaniem cennego czasu przemyślenia i proste wnioski (tudzież chwytliwy morał) też w podobnych produkcjach jak najbardziej się przydają. Niekiedy ten kolorowy koktajl jest niezwykle smakowity, pozwala się odprężyć i w spokoju, przynajmniej na czas trwania projekcji, delektować się tak nieco baśniowa fabułą jak i niezłą realizacją. Czasem jednak ideą tego osobliwego koktajlu oraz esencją tegoż są same tylko kolory. A smaku brak. Oto matka (dość atrakcyjna rozwódka, w tej roli Diane Keaton) kocha trzy córki. Kocha tak bardzo, że jest przekonana o swojej misji organizowania im życia wedle własnych upodobań. Widząc, więc jak jedna z nich, Milly (Mandy Moore), nie radzi sobie ze znalezieniem partnera, sama postanawia ją w tym wyręczyć. Kandydatów jest sporo, większość odstaje od norm kulturowych i obyczajowych, ale oto pojawia się ten wymarzony (przez matkę oczywiście) ? przystojny, zdolny, ustabilizowany, konserwatywny architekt Jason (Tom Everest Scott). Córka, owszem, zakochuje się w wytypowanym młodzieńcu, jednak na drodze do szczęścia staje jego lustrzane odbicie (bynajmniej nie pod względem urody) ? spontaniczny, szalony, ale i opiekuńczy muzyk Johnny (Gabriel Macht). Milly więc, niewiele myśląc, łapie dwie sroki za ogon, co, jak wiemy, nigdy dobrze się nie kończy. Żeńska cześć widowni jest zadowolona, a każda z pań siedzących na sali kinowej z pewnością w duchu kibicuje, to jednemu, to drugiemu kandydatowi. Ciekawe z punktu widzenia socjologicznego jest to, że obecnie bajkowy podział na mężczyznę dobrego i mężczyznę złego (Bohun i Skrzetuski?) ewoluował do podziału na młodzieńca ustatkowanego i szalonego. Obaj, podobnie jak bohaterowie ?Ogniem i mieczem? wydają się być równie atrakcyjni. Schematyzm dotyka również humorystycznej części filmu. Zawiązanie akcji oraz niektóre sytuacje mogły być znakomitym fundamentem do wielu nieoczekiwanych i zabawnych scen. Niestety to co oglądamy na ekranie to jedynie zlepek kilku utartych pomysłów. Nie zabrakło oczywiście psa kierującego samochodem, bliskiego spotkania twarzy z pieczołowicie udekorowanym tortem (i to dwa razy) oraz dowcipów o podtekście erotycznym, w rodzaju przypadkowego otwarcia stron internetowych, których raczej otwierać się nie powinno. Filmu broni kreacja samej Diane Keaton, jak również fakt, że mimo wszystko z kina wychodzimy w lepszym nastroju, lekko uśmiechnięci. A o to chyba w komedii romantycznej chodzi. I udaje się to nawet tym słabszym produkcjom.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Michael Lehmann dał się porwać hollywoodzkiemu prądowi tworzenia łatwych, lekkich i przyjemnych komedyjek... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones