Recenzja filmu

Albert Nobbs (2011)
Rodrigo García
Glenn Close
Mia Wasikowska

To żałosne życie

Kino zawsze miało słabość do między płciowych przebieranek. Niezależnie od tego, czy były to znakomite komedie ("Tootsie", "Pół żartem, pół serio", "Pani Doubtfire") czy poruszające dramaty ("Nie
Kino zawsze miało słabość do między płciowych przebieranek. Niezależnie od tego, czy były to znakomite komedie ("Tootsie", "Pół żartem, pół serio", "Pani Doubtfire") czy poruszające dramaty ("Nie czas na łzy"), zwykle zyskiwały uznanie krytyków i sympatię publiczności. Temat, choć wałkowany już wielokrotnie, wciąż jest traktowany z ostrożnością i wrzucany do szufladki z napisem "tabu". Nowe światło na sprawę próbuje rzucić Rodrigo García, zahaczając o tematy feminizmu i podziałów społecznych.

Irlandia, XIX wiek. Czasy sztywnych zasad i moralnych konwenansów. Silnie zhierarchizowana drabina socjalna ma jasno określone poziomy, a kontakty między kastą wyższą i społecznymi nizinami ograniczają się głównie do rzucania drobnych napiwków. Jeśli nie masz pokaźnej sumy w portfelu, jesteś nikim. Jeśli nie masz pokaźnej sumy i na dodatek jesteś kobietą, jest jeszcze gorzej. W świecie, w którym wciąż mocno zakorzeniony jest ideał mężczyzny jako głowy rodziny, samotne kobiety są uznawane za dziwadła i stawiane na marginesie życia towarzyskiego i zawodowego. A że perspektywy życiowe w takim przypadku nie są za ciekawe, trzeba kombinować. Ciasny gorset, luźna koszula, garnitur, krótka fryzura i błyskawiczna zmiana płci gotowa! Na taki właśnie pomysł wpadła tytułowa bohaterka filmu. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa oraz zmaskulinizowany rynek pracy zmusiły ją do przyjęcia imienia Albert Nobbs i spędzenia całego życia na ukrywaniu swojej prawdziwej tożsamości.

A może to właśnie Albert Nobbs, cichy, chorobliwie nieśmiały i skromny kelner jednego z prestiżowych hoteli, to jest już jej prawdziwa tożsamość? Przecież na pytanie o swoje prawdziwe imię odpowiada "Albert". Przecież snuje plany o ożenku z kobietą i ułożenia sobie życia jako mężczyzna. Czy to już transseksualizm czy może dramatyczny strach przed pokazaniem swego prawdziwego "ja"? Założenie sukienki po wieloletniej przerwie było jak ożywczy powiew wolności, chwila prawdziwego szczęścia i bycia fair wobec siebie. Ale prawdziwy świat jest brudny i okrutny, nie ma w nim zbyt wiele miejsca na radość i wolność. Dużo łatwiej i praktyczniej jest wieść dalej podwójne życie. Przecież w marzeniach postać Alberta Nobbsa, szanowanego i lubianego właściciela sklepu z tytoniem jest tak kusząca i pociągająca. Wszystko byłoby takie proste, takie piękne. Oszukiwanie samej siebie w porównaniu z taką nagrodą to niewielka cena.

Albert Nobbs to postać pełna wewnętrznych sprzeczności, ciekawa i niejednowymiarowa. Zgrabnie skonstruowana przez reżysera i nieźle zgrana przez Glenn Close, to chyba największy atut filmu. Momentami wzruszający swoja naiwnością, momentami denerwujący swoją żałosną i asekurancką postawą. Kuleje wątek jego zalotów do młodziutkiej i ślicznej Helen Dawes, który jest odrobinę niewiarygodny i nie do końca zrozumiały. Niby mamy dokładnie wytłumaczone motywy postępowania bohatera, jednak chwilami wygląda to zbyt jaskrawo, tak jakby reżyser za mocno chciał te element zaakcentować, spotęgować w ten sposób nasze współczucie i litość dla postaci. Generalnie jednak całość się broni, a Albert to całkiem niezła antyreklama tamtych czasów i metafora żałosnego i tchórzliwego życia.

Życia, które było ciche i cicho przeminęło. Niezauważalne w natłoku problemów i zmartwień innych ludzi. Żeby ukazać uczuciowy rozgardiasz wokół Alberta, upchnął Rodrigo Garcia całą masę wątków pobocznych, mniej lub bardziej połączonych z losem głównego bohatera. Efekt wyszedł średnio, bo część historii z fajnym potencjałem została potraktowana "po łebkach". Ja na przykład z chęcią zapoznałbym się bliżej z postacią wicehrabiego Yarrella (Jonathan Rhys Meyers) czy doktora Hollorana (Brendan Gleeson). Ale też nie rzutuje to bardzo na odbiór całości, bo "Albert Nobbs" to film skromny, nieaspirujący do miana przełomowego w danej tematyce. Raczej was nie zaszokuje i wielu nowych rzeczy nie nauczy. Ale spokojnie powinien was przytrzymać dwie  godziny przed ekranem, bo to kawałek dobrego, solidnego kina.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones