Recenzja filmu

Bez granic (2014)
Amirhossein Asgari

Ofiary wojny

Filmowi Asgariego trudno będzie zrobić karierę poza obiegiem festiwalowym. "Bez granic" to art-house pełną gębą – z ograniczonymi do minimum dialogami oraz powolnym tempem narracji. Z drugiej
Debiut Amirhosseina Asgariego to film wojenny, w którym wojny praktycznie nie widać.  Ogranicza się ona do przytłumionych, dochodzących z oddali odgłosów wybuchów oraz migawek, w których niebo zasnuwa się dymem po ostrzale artyleryjskim, a w oddali przekrada się grupka żołnierzy. W ten sposób irański reżyser nie pozwala zapomnieć o czyhającym za rogiem niebezpieczeństwie.


W myśl zasady "pars pro toto"Asgari opowiada o konflikcie zbrojnym na Bliskim Wschodzie  poprzez spotkanie trojga mówiących innymi językami, bezimiennych bohaterów. Najpierw poznajemy perskiego chłopca (świetny Arsalan Alipuorian), który dostaje się na pokład położonego w strefie przygranicznej wraku statku. Opustoszała metalowa ruina staje się jego prywatnym królestwem. Podrostek spędza czas na połowie ryb i skorupiaków spieniężanych później w pobliskim sklepie. Sielanka kończy się wraz z pojawieniem się uzbrojonego w kałasznikowa gościa, który zagarnia dla siebie połowę statku. Nieprzewidziany rozwój wypadków sprawi jednak, że dwóch dzikich lokatorów (dodajmy: rówieśników) postanowi zawrzeć sojusz.

Filmowi Asgariego trudno będzie zrobić karierę poza obiegiem festiwalowym. "Bez granic" to art-house pełną gębą – z ograniczonymi do minimum dialogami, powolnym tempem narracji oraz starannie zaplanowanymi długimi ujęciami. Z drugiej strony reżyser ma w zanadrzu kilka zaskakujących zwrotów akcji, których nie powstydziłby się scenarzysta hollywoodzkiego dreszczowca. To właśnie dzięki kolejnym zmyślnie przeprowadzonym fabularnym przewrotkom wymagające cierpliwości kino Irańczyka ogląda się z zainteresowaniem do samego końca. Asgari ma talent do układania historii z drobnych, pozornie nieistotnych szczegółów, które z czasem nabierają znaczenia.  O jego bohaterach wiadomo bardzo mało, w związku z czym każdy detal jest tu na wagę złota. Zwróćcie chociażby uwagę na zdjęcie ukryte w pudełku należącym do jednej z postaci.


Asgari nie mówi w zasadzie nic nowego: największymi ofiarami wojen są dzieci, szeregowi żołnierze wykonują rozkazy, których nie rozumieją, a  oprawca poza linią frontu może być również oddanym ojcem i mężem. Przede wszystkim jednak z filmu irańskiego twórcy wynika, że wbrew tytułowi nie każdą granicę da się przekroczyć. I nie chodzi tutaj o mury i linie na mapie lecz bariery tkwiące w bohaterach. O mentalne zasieki postawione z powodu kulturowych różnic, o niemożliwe do wybaczenia krzywdy. Gorzka wymowa w połączeniu z mocnym antywojennym przesłaniem czynią debiut Asgariego głosem, który warto wysłuchać.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones