Recenzja filmu

Biegnij, Lola, biegnij (1998)
Tom Tykwer
Franka Potente
Moritz Bleibtreu

Sztuka szybkiego działania i myślenia

Długo zabierałam się do obejrzenia tego filmu. Przeszkadzały mi albo nadludzka pora emisji w telewizji, albo inne nieprzewidziane sytuacje. W końcu jednak się udało. I to trzykrotnie za
Długo zabierałam się do obejrzenia tego filmu. Przeszkadzały mi albo nadludzka pora emisji w telewizji, albo inne nieprzewidziane sytuacje. W końcu jednak się udało. I to trzykrotnie za jednym zamachem, bo ta ekranizacja, jak dla mnie, jest przełomowym obrazem w dziejach kina, nie tylko niemieckiego. Fabuła niby prosta, acz ciekawie skonstruowana. Tym bardziej, że potęguje się tu nam generacja młodych i zdolnych. Przede wszystkim reżyser Tom Tykwer ("Pachnidło") i aktorka Franka Potente (znana szerszemu gronu widzów z "Tożsamości Bourne'a"), co dodaje swoistego smaczku. Zaczyna się niby prosto: rozpaczliwy telefon, szybkie myślenie, akcja. Właśnie w trakcie akcji widz może stracić poczucie czasu i tego, gdzie właśnie się znajduje. Przeżywamy z tytułową Lolą trzy historie, w których decydują przede wszystkim spontaniczność i inteligencja, a bohaterowie nie zawsze dokonują dobrych wyborów. Film niesamowicie trzyma w napięciu do ostatniej sekundy, chociaż wcale nie jest taki długi. Dwie postacie główne, Lola i Manni, są wręcz fantastyczne. Za to skąpo zostali potraktowani aktorzy drugoplanowi, a przede wszystkim wręcz rodem z brazylijskiej telenoweli wątek ojca głównej bohaterki i kochanki. Wtedy można poczuć lekki niesmak, bo jak w trakcie czegoś dobrego można wstawić coś tak fatalnego? Na szczęście niewypał przewija się raptem przez kilka minut w filmie, a potem najlepiej o nim zapomnieć, wynosząc z filmu te lepsze wrażenia. Tym lepszym wrażeniem dla każdego będzie co innego. Wysmakowane aktorstwo Franki Potente i Moritza Bleibtreu lub sekwencje biegu bohaterki z fantastyczną muzyką w tle. Chwilami możemy się poczuć, jakbyśmy oglądali teledysk, bo w trakcie pędzenia Loli zobaczymy dość śmieszne przypuszczenia na temat przyszłości spotkanych przez nią ludzi. Nie zawsze będzie ona świetlana. Pochwała należy się wcześniej wspomnianemu Tomowi Tykwerowi. Swoim nowatorskim podejściem dużo ryzykował, co mu się opłaciło. Wiele pochwał krytyków, liczne nagrody (m.in. na Festiwalu Filmowym Sundance) i uznanie publiczności, która wreszcie obejrzała coś innego. Mam tutaj na myśli to, że widzowie dostali coś innego niż namolnie serwowaną pod koniec lat 90. amerykańską papkę. Wielu doceni tutaj muzykę. Elektroniczna, techno, rock - różnorodna mieszanka brzmień sprawia, że ścieżka dźwiękowa z tego filmu to rzecz, do której chętnie wracamy. Nie tylko dla młodych ludzi. Uważam, że warto przełknąć ten film, a gwarantuję - na pewno nikt się nie udławi. Jeżeli ktoś ma ochotę tak jak ja, niech łyknie potrójnie. Nie zaszkodzi, a może powiększyć frajdę, bo pomimo małych wpadek i krótkiego czasu można wobec filmu użyć określenia "małe wielkie dzieło".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dzwoni telefon. Informacje, które otrzymuje czerwonowłosa dziewczyna, podnosząc słuchawkę, odwracają jej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones