Recenzja filmu

Blitz (2011)
Elliott Lester
Jason Statham
Paddy Considine

Twardziel Statham nadal w formie

Od jakiegoś czasu Jason Statham jest numerem jeden w moim osobistym rankingu największych hollywoodzkich twardzieli. W najnowszym filmie gwiazdor znany z takich produkcji, jak "Transporter" czy
Od jakiegoś czasu Jason Statham jest numerem jeden w moim osobistym rankingu największych hollywoodzkich twardzieli. W najnowszym filmie gwiazdor znany z takich produkcji, jak "Transporter" czy "Niezniszczalni" wciela się w policjanta, który musi złapać mordercę jego kolegów po fachu. Tom Brest walczy także z samym sobą, ponieważ często traci nad sobą panowanie i od czasu do czasu lubi brutalnie wyładować się na typach spod ciemnej latarni. W sprawie zabójstw pomaga mu detektyw Peter Nash. Tymczasem zabójca kontaktuje się z dziennikarzem jednej z gazet, aby przekazać szczegóły kolejnych zbrodni oraz ujawnić swój pseudonim – Blitz. 

Twórcy filmu "Blitz" dość szybko odsłaniają karty i ujawniają, kto stoi za zbrodniami przeciwko policji. Pomimo takiej zagrywki film ogląda się całkiem przyjemnie. Duża w tym zasługa Stathama, który jak nikt inny potrafi wcielić się w twardego glinę, dla którego liczy tylko to, aby liczba wolnych miejsc w więzieniach została jak najszybciej zniwelowana. In plus trzeba także zapisać dość mroczny i tajemniczy klimat stworzony przez reżysera Elliotta Lestera, dzięki czemu napięcie nie opada pomimo tego, że widzowie wiedzą, kto stoi za morderstwami policjantów. 

Niestety, film jest momentami naiwny, nie trzymający się kupy i posiada sporo logicznych dziur w scenariuszu. Chodzi tutaj głównie o śledztwo, które tak naprawdę w ogóle nie jest toczone. Wydaje się, że bohater grany przez Jasona Stathama kieruje się tylko i wyłącznie swoją niezawodną intuicją, która doprowadzi go do sprawcy. Za ten element niestety trzeba zbesztać scenarzystów. Nie jestem jednak człowiekiem, który potrafi tylko krytykować, dlatego też muszę ich pochwalić za wprowadzenie całkiem znośnego, ba!, świetnego humoru. Dialogi momentami potrafią rozbawić lepiej niż nie jedna komedia a scena, w której Statham wchodzi do zamkniętego baru i prosi o nalanie drinka jest jedną z najlepszych w całym filmie. Dla takich perełek warto zapoznać się z tym tytułem. 

Poza Transporterem w filmie nie ma głośnych nazwisk, które znałby przeciętny mieszkaniec kraju nad Wisłą. Wymienić można ewentualnie Davida Morrisseya (m.in. "Nagi instynkt 2") tudzież Luke’a Evansa ("Starcie tytanów", "Tamara i mężczyźni"). Natomiast w tytułowego bohatera, i to całkiem udanie wcielił się Aidan Gillen. Ostatnimi czasy talent tego aktora mogliśmy podziwiać w serialu "Gra o tron" wyprodukowanych przez stację HBO. 

"Blitz" można spokojnie nazwać współczesną wersją "Brudnego Harry’ego". Oczywiście nie jest to poziom filmu, w którym przed laty wystąpił wielki Clint Eastwood. Nie mniej jednak ogląda się go całkiem przyjemnie i spełnia się doskonale jako kryminał z elementami akcji. Nie ma w nim co prawda zawiłej intrygi, wspaniałego scenariusza i przesłania, które poruszyłoby skały. Jest to raczej typowy przeciętniak, który nie wnosi nic nowego do gatunku, ale także wielkiego wstydu twórcom nie przynosi. Dla fanów Stathama pozycja wręcz obowiązkowa.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Typowy fan Stathama po ujrzeniu lica swego idola na okładce produkcji oczekuje jednego – porządnej akcji,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones