Recenzja filmu

Charlie (2012)
Stephen Chbosky
Logan Lerman
Emma Watson

We are infinite

Na film "The Perks of Being a Wallflower" czekałem już od dawna. Jako wielki fan serii o Harry Potterze, z uwagą śledzę kariery aktorów, którzy w niej wystąpili. Gdy tylko w sieci pojawiła się
Na film "The Perks of Being a Wallflower" czekałem już od dawna. Jako wielki fan serii o Harry Potterze, z uwagą śledzę kariery aktorów, którzy w niej wystąpili. Gdy tylko w sieci pojawiła się informacja, że Emma Watson zagra swoją pierwszą dużą rolę, nie będącą rolą Hermiony Granger, uznałem, że koniecznie muszę zobaczyć, jak sobie poradzi. Tym bardziej że "The Perks..." przypomina ekranizację sagi Rowling tylko w tym, że również powstał na podstawie książki. Tym razem jednak zamiast tajemniczej, położonej gdzieś w szkockich górach szkoły czarodziejów mamy całkiem zwyczajne amerykańskie liceum. Zamiast ubranych w szkolne mundurki młodych magików, oglądamy licealistów ze wszystkich szczebli szkolnej drabiny społecznej. Magię zastępuje stary, dobry rock'n'roll. A prymuska Hermiona zmienia się w gwiżdżącą na szkołę outsiderkę i pierwszą miłość Charliego (Logan Lerman), głównego bohatera filmu.

Charlie jest jak tytułowy kwiatek na tapecie. Żadna osoba w szkole, do której właśnie poszedł, go nie dostrzega, ani nie chce się nim "zaopiekować". Gdy osamotniony i zepchnięty na margines szkolnego życia chłopak traci już wszelką nadzieję na zdobycie przyjaciół, poznaje Patricka (Ezra Miller) i Sam (Emma Watson), dwoje podobnych do niego dziwaków. Razem z nimi przeżywa pierwsze dramaty, zauroczenia i podejmuje pierwsze istotne decyzje w swoim życiu. Równocześnie stara się poradzić sobie z traumami z przeszłości.

Głównym atutem filmu jest scenariusz autorstwa Stephena Chbosky'ego (który jest zarazem autorem oryginału). Tempo narracji jest idealne, film ani przez chwilę nie nudzi. Bohaterowie to prawdziwi ludzie z autentycznymi uczuciami, temperamentami i marzeniami, a także z sekretami, ciążącymi na ich życiu. Równocześnie twórcy uniknęli popadania w ekstrema. Film nie jest ani mroczną historią dla emo, ani głupiutką komedią. Dialogi przypominają zwykłe rozmowy nastolatków - czasami są zabawne, a czasami zaskakująco głębokie. W filmie cieszy poważne podejście do kwestii dorastania i pierwszych zmagań ze światem, które nie przesłania jednak magicznej i nostalgicznej atmosfery. Jedyne, co zawodzi, to zbytnia "amerykanizacja" obrazu. Choć w filmie mowa o narkotykach, tematach związanych z seksem i przemocą, wszystko to jest ukazane mało poważnie. Nawet jeśli bohater wpada w tarapaty, wiemy, że wszystko skończy się dobrze. Najlepszym przykładem jest sytuacja wyjściowa dla fabuły. Charlie trafia do szkoły, w której od razu otrzymuje etykietkę dziwaka. Nie przeszkadza to jednak w tym, by już w pierwszym tygodniu szkoły poznał najzabawniejszego gościa i najładniejszą dziewczynę w szkole. Oczywiście wspomniana dwójka również została wyrzucona poza szkolny margines, jednak niedługo dowiadujemy się, że w szkole jest tylu odmieńców, że da się z nimi urządzić całkiem tłumną imprezkę z narkotykami, alkoholem i dziewczynami.

Pochwała należy się również obsadzie filmu. "Perks of being a wallflower" pomimo dosyć lekkiej i pogodnej atmosfery to film traktujący o poważnych problemach, takich jak społeczne wykluczenie, dojrzewanie czy samoakceptacja. Ciężar przekazania ich spoczął na młodych aktorach, którzy świetnie wywiązali się z tego zadania. Zwłaszcza występ odtwórców głównych ról robi duże wrażenie. Jedynym zgrzytem jest nieskazitelny brytyjski akcent Emmy Watson. Oglądając "The Perks...", byłem pod sporym wrażeniem jej swobodnej gry aktorskiej, jednak nie mogłem uwierzyć, że dziewczyna z prowincjonalnego amerykańskiego liceum miałby aż tak wyrafinowane zachcianki jak nauka zagranicznego akcentu.

Oceniając "The Perks of being a wallflower" grzechem byłoby nie wspomnieć o genialnej ścieżce dźwiękowej. Na liście wykonawców znajdują się takie znakomitości jak David Bowie, The Smiths czy Dexys Midnight Runners. Uwierzcie mi, że gdy Charlie, Patrick i Sam jadą przez tunel, a z głośników płynie "Heroes", nawet widz poczuje podniecenie i pęd wiatru na twarzy.

"The Perks of being a wallflower" to wspaniały film. Przede wszystkim wzruszający i nostalgiczny, ale też zabawny. Po skończonym seansie jeszcze długo miałem wypieki na twarzy i gęsią skórkę. Z pewnością nie raz powrócę do tego filmu, a i Wam polecam obejrzenie go chociaż raz.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trudno obiektywnie ocenić film, który tak przyjemnie się oglądało. Nie mogę jednak odmówić sobie próby... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones