Recenzja filmu

Chloe (2009)
Atom Egoyan
Julianne Moore
Liam Neeson

Zazdrość i niedowartościowanie dojrzałej kobiety

O Amerykanach można powiedzieć, że niesamowicie lubią wtrącać swoje trzy grosze w każdą dobrą zagraniczną produkcję. Tak właśnie było z "Chloe", który jest remakiem francuskiego filmu "Nathalie…"
O Amerykanach można powiedzieć, że niesamowicie lubią wtrącać swoje trzy grosze w każdą dobrą zagraniczną produkcję. Tak właśnie było z "Chloe", który jest remakiem francuskiego filmu "Nathalie…" z 2003 roku. Trend ten swoją drogą ostatnio jest bardzo modny. Mniej więcej w tym samym czasie na ekrany polskich kin wszedł "Dla niej wszystko", który także bazuje na francuskim dramacie sprzed 2 lat. Niestety bardzo rzadko zdarza się, aby film zrobiony na własną modłę okazał się choćby w takim samym stopniu dobrym tytułem. 

Jak daleko może się posunąć kobieta, aby poznać prawdę? Catherine (Julianne Moore) i David (Liam Neeson) to małżeństwo, które na pierwszy rzut oka wydaje się parą idealną. Ale tak nie jest. Moment, w którym mężczyzna nie wraca do domu na przygotowane przez żonę przyjęcie-niespodziankę, jest początkiem tej historii. Kobieta coraz bardziej wierzy, iż mąż ją zdradza. Dlatego postanawia wynająć call girl, Chloe (Amanda Seyfried). Młoda dziewczyna ma za zadanie uwieść Davida. 

Sama historia może wydawać się banalna. Można mieć wrażenie, iż film okaże się prostym melodramatem. Jednak "Chloe" okazuje się być klasycznym dramatem. Co więcej, wraz z ciągnącą się fabułą staje się ona coraz bardziej napięta, atmosfera się zagęszcza, aż w końcu przechodzi w thriller. Trzeba przyznać, że Seyfried ("Mamma Mia", "Listy do Julii") i Moore ("Magnolia", "Miasto ślepców") świetnie to napięcie budują. Choć Emmanuelle Beart i Fanny Ardant w oryginalnej wersji bardziej przypadają do gustu i lepiej prowadzą swoje bohaterki. Jeżeli chodzi o forowaną ostatnio Amandę, nie do końca udało się jej zagrać femme fatale, którą z założenia miała być. Tutaj widać, że nadaje się ona bardziej do przyjemnych, lekkich komedii romantycznych.

Pierwsza połowa filmu jest niemalże kropla w kroplę historią z "Nathalie…". Na szczęście scenariusz "Chloe" zakłada solidną zmianę koncepcji. Oglądanie dwa razy tego samego zbytnio nie bawi. Prawdą jest jednak fakt, że kiedy Amerykanin zabiera się za wcześniej już nakręconą historię, przeważnie jest ona bardziej skomercjalizowana, nie jest już tak pełna napięcia, zaskakująca i rewelacyjna.

Fabuła "Chloe" jest bardzo przewidywalna. Choć, nie można zaprzeczyć, film jest świetnym obrazem zazdrości oraz kryzysu wieku średniego. Atom Egoyan świetnie ukazuje problem zbytniej rutyny w związku. Catherine przeszkadza obojętność jej męża, ale tak naprawdę swoją zazdrością i  podejrzeniami sama stawia mur pomiędzy sobą a Davidem. Z drugiej strony bohaterka Moore udaje przed światem, że wszystko jest w porządku, z pozoru wydaje się być jak skała, którą nic nie rusza. Reżyser świetnie kreuje także problem porozumienia pomiędzy ludźmi, zarówno jeżeli chodzi o relacje małżeńskie czy relację matka-syn. "Chloe" to także opowieść o miłości i związaną z nią obsesją. To historia o sekretach, kłamstwach i zatajaniu swoich własnych uczuć.

W "Nathalie" historia prowadzona była znacznie subtelniej, zwłaszcza jeżeli chodzi o obecny w nim wątek erotyczny. Film bardziej miał działać na wyobraźnię, dać impuls do przemyśleń nad natura ludzką. W "Chloe" natomiast prawie wszystko widzowi jest podane jak na tacy. Jednak nie można odjąć świetnej gry pozorów. W pewnym momencie dostajemy to, czego kompletnie się nie spodziewamy.

"Chloe" z całą pewnością nie jest tytułem, który wbije się w pamięć na dłużej, jak to było z pierwowzorem, będącym dramatem psychologicznym. Jednak dość klarowna historia, dobra gra aktorska, pewna doza napięcia sprawiają, że film jest przyjemny -można go obejrzeć i nie mieć później poczucia zmarnowanego czasu. Świetne zdjęcia, choć montażowo w pewnych momentach niedociągnięty. Sceny niejednokrotnie zbyt krótkie, nie dające widzowi szansy zastanowienia się nad psychiką kreowanych bohaterów. Dobra oprawa muzyczna, która tak wbija się w tło, że praktycznie nie zwraca się na nią uwagi.

Polecam film tym, którzy nie widzieli wersji sprzed kilku lat. "Nathalie…" okaże się świetną dokładką, gdy poczuje się niedosyt i będzie miało się ochotę bardziej dogłębnie zastanowić nad motywami głównej bohaterki. 
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Chloe (Seyfried) dobrze wie, jak zachować się w męskim towarzystwie. Wie, gdzie położyć rękę, jak ustawić... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones