Recenzja filmu

Cienka czerwona linia (1998)
Terrence Malick
Sean Penn
Adrien Brody

Refleksja na temat życia i śmierci

Zekranizowany z wielkim rozmachem film wojenny "Cienka czerwona linia" na podstawie powieści Jamesa Jonesa jest prawdziwą perełką i klasyką kina wojennego. Nie jest to zwykły film wojenny. Poza
Zekranizowany z wielkim rozmachem film wojenny "Cienka czerwona linia" na podstawie powieści Jamesa Jonesa jest prawdziwą perełką i klasyką kina wojennego. Nie jest to zwykły film wojenny. Poza pokazaniem widzowi okrucieństwa wojny, obrazuje też życie zwykłego żołnierza, który podczas bitwy nie jest maszyną do zabijania. Żołnierz to także człowiek, który tęskni za bliskimi, zastanawia się nad sensem swojego życia oraz odczuwa ból nie tyle fizyczny, co psychiczny. Dzieło Terrence'a Malicka ukazuje historię amerykańskich żołnierzy walczących w bitwie o Guadalcanal przeciwko Japończykom, która rozpoczęła się w 1942 roku. Grupa amerykańskich żołnierzy zostaje wysłana na Wyspy Salomona, gdzie mają zdobyć wzgórze 210, które jest bazą strategiczną wroga. Pomimo bezwzględności i okrucieństwa ze strony japońskiej armii, pułkownik Gordon Tall decyduje się na frontalny atak, nie zważając na żadne straty, które okazują się ogromne. Ambitny dowódca swojej kompanii nie chce jednak zrezygnować. Wśród jego ludzi jest jednak pewien człowiek, który chce się przeciwstawić śmierci i nieprzyjaciołom. "Cienka czerwona linia" jest dziełem wybitnym. Film ten zasługuje na takie miano z kilku oczywistych powodów. Po pierwsze aktorzy. W moim odczuciu żaden z nich nie odegrał swojej ról, oni po prostu byli żołnierzami z krwi i kości. Zachowywali się tak, jakby właśnie wrócili z wojny, gdzie byli świadkami makabrycznych wydarzeń. Nick Nolte, który wcielił się w rolę Gordona Talla, spełnił moje oczekiwania w stu procentach. Zagrał jednocześnie bezwzględnego i pewnego siebie dowódcę, ale także przyjaciela swoich ludzi. Urzekła mnie gra Adriena Brody'ego. Trzeba mieć wielki talent aktorski, aby zagrać jedną z najważniejszych postaci w filmie trwającym niemalże trzy godziny i wypowiedzieć zaledwie jedną kwestię. Niesamowite. Największe wrażenie zrobili na mnie mimo wszystko James Caviezel oraz Elias Koteas. Oprócz swojej gry aktorskiej zapadli mi w pamięć dzięki narracji. Refleksja i monolog Witta (Caviezel) na temat życia i śmierci to coś wspaniałego. Do tego dochodzi doskonała muzyka Zimmera. Aż łza kręci się w oku. Z kolei Koteasa, który zagrał kapitana Starosa, zapamiętałem z słów: "Jesteście moimi ukochanymi synami. Teraz trwacie we mnie, gdziekolwiek nie pójdę”. W filmie wzięli także udział Sean Penn, Ben Chaplin, George Clooney, John Cusack oraz Jared Leto. Poza aktorstwem nie można zapominać o narracji w tym filmie. Przytoczyłem wyżej słowa kapitana Starosa i wspomniałem coś na temat refleksji snutych przez pułkownika Witta. Jednak nie tylko oni pełnili rolę narratora. Tak naprawdę tutaj nie ma jednego narratora. Są nimi główni bohaterowie filmu. Mógłbym przytoczyć tu kilka cytatów, ale po co? Ten film trzeba obejrzeć samemu, bo dodając do tego muzykę Zimmera, która jest jedną z najpiękniejszych ścieżek dźwiękowych, jaką kiedykolwiek słyszałem, powstaje prawdziwe arcydzieło. Ostatnią, która zrobiła na mnie podobne wrażenie i wywołała tyle emocji, była ścieżka z "Gladiatora", notabene tego samego kompozytora. Wielkiego kina wojennego nie byłoby jednak bez wspaniałych zdjęć. John Toll, który ma na swoim koncie dwie statuetki Oscara za filmy "Wichry namiętności" oraz "Braveheart – Waleczne Serce", za "Cienką czerwoną linię" także otrzymał nominację. Tym razem jednak nie wygrał. Nagrodę otrzymał Janusz Kamiński za zdjęcia do "Szeregowca Ryana". Ja osobiście uważam, że oba filmy zasłużyły na zwycięstwo i każde rozstrzygnięcie pomiędzy nimi byłoby sprawiedliwe. Dzięki wspaniałemu scenariuszowi nie tylko ukazane jest cierpienie amerykańskich żołnierzy, ale także ich wrogów. Scena, kiedy Amerykanie zdobywają wioskę, w której stacjonują japońskie wojska, jest przepełniona brutalnością i cierpieniem drugiego człowieka. Uważam, że tak naprawdę oba narody odczuwały ból. W tym momencie dla Japończyków był to ból fizyczny, a dla wojska USA ból psychiczny. Muszę jednak przytoczyć kolejny cytat, który potwierdzi to, co napisałem. "Zabiłem człowieka... to najgorsze, co można zrobić, gorsze niż gwałt... nic mi nie zrobią", takie słowa padają z ust Dolla. "Cienka czerwona linia" spełniła moje oczekiwania pod każdym względem. Byłem nie tyle pod wrażeniem, co zszokowany tym, co ujrzałem. Wojna jest jedną z najbezsensowniejszych rzeczy, jaka spotkała ludzkość, ale z ostatnich doniesień, które można zobaczyć w wiadomościach, stwierdzam, że jest to rzecz praktycznie nie do wyeliminowania. Wojna była, jest i będzie. Naprawdę polecam ten film, ponieważ pomimo tego że trwa on prawie trzy godziny, jest wart każdej sekundy spędzonej przed ekranem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Cienka czerwona linia" Terrence'a Malicka to jeden z tych filmów, które wychodzą poza ramy swojego... czytaj więcej
Określenie "Cienkiej czerwonej linii" mianem filmu wojennego jest ogromnym uproszczeniem. Dzieło... czytaj więcej
"Cienka czerwona linia" to jeden z najbardziej niesamowitych filmów wojennych, jakie kiedykolwiek... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones