Recenzja filmu

Cyborg (1989)
Albert Pyun
Jean-Claude Van Damme
Deborah Richter

Cyberpunkowy kotlet mielony

W latach 80, gdy nowoczesna technologia powoli zaczynała stawać się nieodłącznym elementem naszego życia, w szeroko pojętej kulturze nastał nurt zwany cyberpunkiem - skupiający się na świecie
W latach 80, gdy nowoczesna technologia powoli zaczynała stawać się nieodłącznym elementem naszego życia, w szeroko pojętej kulturze nastał nurt zwany cyberpunkiem - skupiający się na świecie opanowanym przez roboty, ukazujący kres cywilizacji z burzliwymi zamieszkami dotykającymi masy społeczne w tle. To nurt dający upust kultowi cywilizacji przyszłości, wyrażającej się w awangardowej zasadzie 3 x M: miasto, masa, maszyna. Obrazy w stylu cyberpunk ukazywały mroczną stronę rozwoju, do którego wciąż podąża społeczeństwo, a który pozbawiony jest happy endu. 


Na fali tego nurtu zaczęło powstawać coraz więcej produkcji, począwszy od tych wypuszczanych przez Fabrykę Snów takich jak "Łowca androidów" Ridley'a Scotta, czy też tych niskobudżetowych - kina klasy B - którego przedstawicielem był Albert Pyun. To właśnie on odpowiadał za stworzenie w 1989 roku "Cyborga", gdzie główną rolę zagrał zyskujący ogromną popularność Jean-Claude Van Damme

Fabuła "Cyborga" rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Na Ziemii panuje anarchia, ludzie wymierają przez zbierającą krwawe żniwo zarazę. Aby móc opracować szczepionkę, garstka żyjących naukowców posyła w ruiny Nowego Jorku Pearl Prophet (Dayle Haddon), cyborga, mającego zebrać potrzebne do tego celu informacje. Maszyna zostaje jednak porwana przez bandę zwyrodnialców, na czele z Fenderem Tremolo (złowieszczy Vincent Klyn). W pościg za nimi wyrusza Gibson Rickenbacker (JCVD). 


W "Cyborgu" dwie postaci napędzają całą fabułę, mianowicie są to Jean-Claude Van Damme oraz Vincent Klyn. To właśnie oni powodują, że do dziś ktokolwiek o tym filmie pamięta. Dzięki prezentowanej przez siebie wyrazistości uchronili obraz Pyun'a przed totalną klęską i nadali mu łatkę dzieła kultowego. Co nie zmienia faktu, że daleko im do miana wirtuozów aktorskiego fachu.

Pyun nie karmi nas w swojej dystopii finezyjnym i obszernym wyjaśnieniem dlaczego świat przyszłości wygląda tak a nie inaczej. Jak w wielu filmach z pogranicza cyberpunku i sajfaj lądujemy od razu w centrum wydarzeń nie mając zbyt wiele czasu na zorientowanie się w związku przyczynowo-skutkowym przedstawianej historii. Reżyser oszczędził nam też zbyt głębokiego rysu psychologicznego postaci. Wyjątkiem jest tu główny bohater Gibson, gdyż otrzymujemy garstkę informacji na temat możliwych motywacji jego działań. Amerykański reżyser serwuje nam za to szaloną jatkę bez ograniczeń. Patrząc z perspektywy dzisiejszych milionowych super-produkcji "Cyborg" na wskroś trąca myszką. Fabuła jest dziurawa jak ser szwajcarski, efekty specjalne również pozostawiają wiele do życzenia. Jest to wprost idealny przykład kiczowatego post-apo klasy C. 

Dziś, w szczególności dla młodszych widzów obraz Albert Pyun'a wyda się na wskroś przesiąknięty kiczem. I choć nie jest to stwierdzenie dalekie od prawdy, to wielu starszych widzów pamiętających czasy VHS, na seansie "Cyborga" uroni łzę na wspomnienie o błogim i bezstresowym dzieciństwie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones